Jeszcze chyba nigdy w historii
współczesnej Polski nie mieliśmy do czynienia z tak agresywną kampanią wyborczą
promującą kandydatów na urząd prezydenta.
Im bliżej dnia wyborów – 1 czerwca 2025 – tym bardziej rośnie agresja między
zwolennikami poszczególnych kandydatów (celowo nie wymieniam nazwisk).
Polskie społeczeństwo wyraźnie się
spolaryzowało – podzieliło się na dwa obozy, które zaciekle walczą o zwycięstwo
swojego kandydata. Brakuje tu merytorycznego dialogu i przekonywania do zasad i
wartości. Zamiast tego mamy do czynienia z nieustannym oczernianiem,
pomówieniami, tworzeniem wydumanych afer oraz wzbudzaniem nienawiści i agresji.
Jednym z kandydatów jest osoba
popierana i promowana przez środowiska Unii Europejskiej, w tym także przez
ruchy LGBT, zwolenników wolnych związków, nurtów kwestionujących tradycyjne
wartości etyczne i moralne. W przestrzeni publicznej unika się symboli chrześcijańskich,
takich jak krzyże, a promuje się ideę legalizacji aborcji czy eutanazji (jak
np. ostatnio we Francji, gdzie przyjęto ustawę dopuszczającą eutanazję).
Ponadto promowanie Zielonego Ładu, nielegalną imigrację.
Drugi kandydat staje w obronie
wartości, którymi żyli nasi przodkowie – promuje chrześcijaństwo, katolicką
etykę, aby nowe, agresywne ideologie nie wdzierały się do naszego społeczeństwa. To nie odpowiada przeciwnemu obozowi, który dysponuje większym dostępem
do mediów i silniejszym przekazem w mediach społecznościowych. Jest też
promowany przez środowiska unijne. Zwolennicy tych środowisk często sięgają po
agresywne metody oczerniania i szkalowania.
Znana pisarka z kręgu literackiego
twierdzi: „…że, (jej zdaniem) dobry człowiek to ktoś, kto dużo mówi o honorze,
miłości do ojczyzny i chodzi do kościoła, przy czym nie ma znaczenia, co
naprawdę robi…”. Owszem, są tacy, którzy chodzą do kościoła, a żyją tak, jakby
Boga nie było. Niestety, to właśnie niektórzy z tych „katolików z metryki”
promują dziś wartości sprzeczne z chrześcijaństwem – takie jak nieograniczona
aborcja czy eutanazja.
Nie wiem, jakiego wyznania jest
wspomniana pisarka – i to nie ma znaczenia. Ważne jest to, że każdy
chrześcijanin, katolik, powinien przestrzegać podstawowych praw Dekalogu oraz
praw naturalnych. W przyrodzie bowiem żadne zwierzę nie zabija własnych dzieci.
Kilka razy zamawiałem Mszę Świętą w
intencji Ojczyzny. Nie wymieniałem żadnego kandydata z imienia, a mimo to
zostałem nazwany „katolem” – bo, jak się okazuje, modlitwa za Ojczyznę uchodzi
dziś za akt polityczny.
Nie jestem prorokiem i nie wiem, co przyniosą
nadchodzące wybory. Gdy jednak przychodzę do kościoła, modlę się o to, by nowo
wybrany prezydent bronił wartości etycznych i moralnych. Uważam, że to
obowiązek każdego chrześcijanina.
Przypomniał mi się film z 1987 roku
w reżyserii Zbigniewa Kuźmińskiego „Między ustami a brzegiem pucharu”, będący
adaptacją powieści Marii Rodziewiczówny.
No właśnie – jeszcze wszystko może się zmienić. Każdego dnia zawierzam więc
sprawy Ojczyzny Opatrzności Bożej.
Potrzeba nam prezydenta, który nie
boi się „ciosów” przeciwnika. Ciosy słowne i medialne bywają bowiem bardziej
bolesne niż te na ringu.
Jan Mieńciuk
Chorzów, środa, 28 maja 2025
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz