W piątki odwiedzam Hospicjum w Chorzowie Batorym. Przychodzę
zawsze przed godz. 8. Podawanie posiłków pacjentom zaczyna się po godz. 8. Niewielu
samodzielnie spożywa posiłek. Niektórym trzeba podać wszystko do ust. Pani Mirosława
od pewnego czasu zupełnie nie wstaje. Spożywa posiłki w pozycji półleżącej.
Więc trzeba podać zupkę mleczną z kubeczka „z dziubkiem”, potem kromkę chleba
podzieloną na małe kawałeczki, które popija kawą też z kubeczka z dziubkiem.
Pani Weronika jeszcze w ubiegły piątek była samodzielna. Dziś w łóżku leży bardzo
słaba. Cóż, czasem choroba szybko postępuje. Pan Zygmunt został przyjęty na
oddział dwa tygodnie temu. Jeszcze może chodzić, ale już bardzo słabo. Jest
bardzo pogodny. Mówi -mam za co Bogu dziękować. Nie narzekam, przecież Jezus też
ciężki krzyż niósł na Golgotę. Każdy z nas musi umrzeć a przed śmiercią
wycierpieć. Cieszy się, że może przyjąć każdego dnia Komunię Świętą. W niedzielę
w świetlicy hospicyjnej jest sprawowana msza św. za pacjentów.
O każdym pacjencie trzeba pisać osobną historię. Mimo
cierpień spowodowaną chorobą wszyscy mają wspólny mianownik. Są otoczeni troskliwą
opieką pielęgniarek, lekarzy.
( Imiona zmienione)
Jan Mieńciuk