sobota, 19 sierpnia 2017

NIC BEZ PRZYCZYNY SIĘ NIE ZDARZA





Dramat na barcelońskiej Rambli
Giną ludzie
Taka nagła głupia śmierć
Pod kołami samochodu

Smutna prawda
Bóg nie pozwoli z siebie kpić
Święta prawda

Europejczycy widzą islamistów
Jako naród nieokrzesany, brutalny
Który nie szanuje praw – jakich

Stanowionych przez Europejczyków
Wyzbytych ze wszelkich wartości
Moralnych, etycznych

Kim więc są islamiści?
Palcem Bożym?
Ku opamiętaniu?

W Siloe runęła wieża
Zabiła ludzi

Na Manhatanie samolot
Przeszył wieżowiec
Zginęli ludzie

Czy oni bardziej zgrzeszyli
Bynajmniej
Jeżeli się nie nawrócicie...
                                           Chorzów  2017-08-19 19:37:12


List od pani Małgorzaty Todd - Moda na głupotę


Szanowni Państwo! 

     Obwieszczenie końca komunizmu w 1989 roku było nie tyle przedwczesne, co całkowicie błędne. To właśnie był początek nowej ery - eurokomunizmu. Z poczwarki terroru, czy zamordyzmu, przeistoczył się w motyla rozmaitej destrukcji. Przejawia się to między innymi modą na głupotę i brzydotę. Z modą, jak wiadomo, dyskutować się nie da. Można ją jedynie przyjąć, lub odrzucić. Taki wybór istnieje zawsze. To fragment demokracji nie do ruszenia, ale można mimo to o nią powalczyć na leżąco, waląc nogami w metalowe osłony policyjne. W PRL-u dziewczyny usiłowały wyglądać powabnie, mimo „braków na rynku” wszystkiego, co mogłoby dodawać elegancji. Głupota płynąca z mediów była rekompensowana inteligencją na polu prywatnym. Triumfy święcił bridż, bo wymagał pomyślunku, którego byle aparatczyk  wykrzesać nie mógł.

    Komunizm jakimś cudem jednak zwyciężył i moda na głupotę oraz brzydotę zatriumfowała. W zaawansowanym stadium możemy ją oglądać w wykonaniu wszelkich osobników KOD-omito podobnych. Totalna opozycja szczególnie ich hołubi. Głupki bywają różnej maści. Przemądrzały, elokwentny, a właściwie cierpiący na bezmózgowy słowotok, głupek oczywiście wie i rozumie wszystko, a jak czegoś nie kuma, to to coś, a nie on, musi być głupie. Zgoła odmienne zdanie ma „poczciwiec”. Nie wysila się, żeby cokolwiek rozumieć, a jak przypadkiem usłyszy coś, co rozumie, to od razu traci zaufanie do źródła takiej wiedzy, bo co to za autorytet, który jest zrozumiały nawet dla niego!

    Jest jeszcze nadzwyczajna kasta, do której zaliczają się w pierwszej kolejności unijni dygnitarze. Oni wszystko wiedzą najlepiej i z nikim swej wiedzy konsultować nie muszą. Jeśli bredzą coś sprzecznego z faktami, to tylko gorzej dla faktów.  

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd



czwartek, 17 sierpnia 2017

STORCZYK



Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!”
/Adam Asnyk -  Do Młodych /

W dniach, 29 lipca do 6 sierpnia 2017 r. w Wiśle, w ramach 54 Festiwalu Tygodnia Kultury Beskidzkiej, odbył się najbardziej niepowtarzalny ciąg imprez zespołów oraz kapel artystycznych polskich i zagranicznych. W konkursie 28. Międzynarodowych Spotkań  Folklorystycznych wzięły udział  zespoły z 17. państw. Każdy z zespołów zaprezentował niepowtarzalny folklor swojego kraju,  tańce, stroje.  Z polskich w szczególny sposób wyróżnił się zespół SZAMOTUŁY z Szamotuł (laureaci nagrody im. Oskara Kolberga) -zaprezentował  „Wesele szamotulskie” - przedstawienie oparte na tradycyjnym obrzędzie weselnym, który niestety zanika. Jedyny w swoim rodzaju zespół WILAMOWICE, który kultywuje pieśni i obrzędy wywodzące  się  z Wilamowic – osady założonej w XIII w. przez osadników z terenów  Flandrii i Alzacji – jedynej osady posiadającej unikatowe obyczaje, gwarę, stroje. W kniach  wystąpiło ponad 30 kapel i polskich zespołów folklorystycznych.


Słyszałem wcześniej o tej niezwykłej imprezie w Wiśle, ale dopiero w tym roku udało mi się z przyjacielem uczestniczyć w kilku imprezach w tutejszym amfiteatrze.  Do wzięcia udziału w dniach Kultury Beskidzkiej zaprosił  nasz wspólny znajomy Zdzisław – zawsze otwarty na wszystkie inicjatywy, organizator. Zaproponował niedrogie zakwaterowanie (70zł doba z wyżywieniem) w pensjonacie „STORCZYK” – ośrodek wypoczynkowy byłych Zakładów Cynkowych „SZOPIENICE”, potem „HUTA METALI NIEŻELAZNYCH”, które niestety już dawno zostały zlikwidowane. Obiekt zaś wykupiła prywatna osoba. Niestety przeliczyła się z kosztami utrzymania. Jest to styl PRL- owski, którego już prawie nigdzie  nie ma, duży obiekt, jeden z większych wybudowanych w latach 70-80 ubiegłego wieku, w czasach prosperity  zakładów cynkowych. Wybraliśmy  Storczyk jako bazę wypadową, ponieważ miejsce pobytu najczęściej wybiera się odpowiednie do swojego budżetu. Za tę cenę warunki dostatecznie dobre.  Ośrodek nam był potrzebny na odpoczynek  i posiłek. Resztę wypełniały atrakcje w centrum Wisły, których i tak nie zdążyliśmy wszystkich zobaczyć.  

Przy okazji (po powrocie do domu)  spojrzałem na stronę internetową w goglach wpisując: Wisła DW Storczyk. Niestety bardzo wiele negatywnych opinii. Sądzę, że w tym kierunku należałoby coś zrobić. Ośrodek wymaga natychmiastowego remontu. Jeżeli w dalszym ciągu nic nie będzie się robiło, to w niedługim czasie budynek przestanie spełniać podstawowe standardy. A byłaby szkoda. Bardzo ładne miejsce położenia, na zboczu góry, niedaleko centrum Wisły. Dobry dojazd samochodem. Ciekawe, stare schody(wymagają naprawy) dojścia na pieszo, chodniki, których obecnie nigdzie się nie zobaczy. Moim zdaniem dobrze by było zachować wystrój, aranżację wnętrz w dotychczasowym stanie. Nie wszyscy goście byli zadowoleni z panujących w ośrodku warunków. Zwróciłem uwagę na wiek tych najbardziej niezadowolonych. Wszystkich PESEL zaczynał się poniżej 49... tak więc narzekający pensjonariusze mieli więcej niż 67 lat. Hm, tam młodszych było bardzo mało, chyba, że wnuczkowie z dziadkami, babciami. Mieszkał z nami - w 4-osobowym pokoju pan Jan – 80 lat, któremu warunki bardzo się nie podobały. Podczas rozmowy zawsze mówił o sobie jakim to był ważnym dyrektorem, o pełnieniu funkcji w ministerstwie, o spotkaniach
z ministrami. Mógł przecież zamieszkać w innym ośrodku - o wyższym standardzie, droższym. Sądzę, że miał dobrą emeryturę. Podobno po opuszczeniu ośrodka interweniował do sanepidu. Ale tam już wcześniej były interwencje. Była też TVN ( na stronie są nagrania). Jednak nie bardzo wierzę tym nagraniom, znam bowiem zasady jak można spreparować
i ładne pokazać w sposób obrzydliwy i na odwrót - obrzydliwość jako piękne, warte
do naśladowania. Telewizja zawsze kłamie. Może właśnie  dlatego nie mam telewizora. 
W tym ośrodku zatrzymał się czas lat 70-80 ubiegłego wieku. Podobał mi się klimat. Chciałbym wystrój wnętrz, obejścia zatrzymać.
Każdy z  przybyłych folklorystycznych zespołów wystąpił w przepięknych oryginalnych strojach swojego kraju pochodzących z XIX a nawet XVIII. Zespół SZAMOTUŁY przypomniał o  tradycyjnych obrzędach weselnych, które niestety zanikają - „Wesele szamotulskie”. Tak samo zespół WILAMOWICE  przypomniał o unikatowych obrzędach, obyczajach, gwarze, strojach. Główna nagrodę Grand Prix za taniec, śpiew i stroje otrzymał  zespół OSIJEK1862 z Osijeka - Chorwacja.
Jan Mieńciuk
 PS
Nie wszystko co było w PRL było złe i należało zaraz wyburzyć. Tak wyburzono „Hutę Kościuszko” w Chorzowie, dawniej „Królewska Huta”- jedna pierwszych w Europie. Teraz Rajcy Miasta głowią się jak stworzyć muzeum hutnictwa. A przecież wystarczyłoby nie burzyć wszystkich Wielkich Pieców, Pieców Martenowskich, walcowni, urządzeń, budowli które pamiętały czasy XIX wieku. Podobna sytuacja zaistniała w Hucie „Batory” w Chorzowie Batorym. Były tu wydziały stalowni, walcowni rur, 2 walcownie bruzdowe, walcownia blach grubych, młotownia, prasownia. Obecnie pod zarządem Sp.  „ALCHEMIIA” działają jedynie stalownia, walcownia rur. Natomiast walcownia bruzdowa, która posiadała urządzenia z końca XIX wieku jest demontowana na złom. Te urządzenia byłyby cennymi eksponatami do muzeum hutnictwa - niestety już zniszczone. 

środa, 16 sierpnia 2017

List od pani Małgorzaty Todd


Sprzężenie zwrotne        

 Szanowni Państwo!

   Większości z nas wydaje się, że jesteśmy odporni na reklamę. Nie jest to niestety prawda. Wszyscy podlegamy jakiejś propagandzie, nie mając pojęcia o tym jak jesteśmy manipulowani. W latach osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych ktoś wpadł na pomysł, żeby pewną ideę upowszechnić poprzez seriale telewizyjne. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania. Tą ideą było zaszczepienie ludziom przekonania, że dobrze jest nie prowadzić auta po pijaku. 

     Jak tego dokonano? Wcale nie poprzez nudną perswazję, a jedynie przez wspominanie o tym, ot tak mimochodem, tu i ówdzie, ale konsekwentnie. Po pewnym czasie ludzie uznali takie zachowanie za normę. No, to przyjrzyjmy się naszym rodzimym serialom. Co nam się wciska do głów jako „normę”? Jakie zachowania widz uznał już za właściwe, bo tak przecież postępują „wszyscy”? Na pewno wulgarny język, nawet jeśli bywa wykropkowany, uważa się za coś oczywistego. Niechlujny strój jako dowód przynależności do „elit”. Przekonanie, że homoseksualistów jest co najmniej tyle samo ilu ludzi zdrowych. Przekonanie, że model rodziny typu 6+1 jest w porządku, przy czym sześcioro rodziców i jedno dziecko zapewniane przez dowolną liczbę rodziców o swej miłości 10 razy dziennie – to model obowiązujący.

     Proponuję prześledzić polskie seriale pod kątem jak wpływają one na zmianę obyczajów. 

 

 

Małgorzata Todd



poniedziałek, 14 sierpnia 2017

HISTORIA SOLIDARNOŚCI



W OBRAZACH ANDRZEJA JANA PIWARSKIEGO


W ostatni poniedziałek - 31 lipca w chorzowskiej Galerii MM odbył się wernisaż obrazów Andrzeja Jana Piwarskiego z cyklu „Ślady- Nadzieje- Polska 1970- 1980”. Autor prezentowanych prac był świadkiem tragicznych wydarzeń w grudniu 1970 a w sierpniu 1980 roku podniosłych wydarzeń- zrywu Solidarności w Stoczni Gdańskiej.
Andrzej Jan Piwarski urodził się w 1938 r. w Warszawie w  1958r.. Jednak dzieciństwo
i wczesną młodość spędził w Chorzowie. Tutaj też ukończył liceum im. Stefana Batorego w Chorzowie Batorym.  Dalsze jego dzieje jednak  związały się z Gdańskiem gdzie ukończył Wydział Malarstwa PWSSP.  Jest malarzem grafikiem działaczem społecznym, animatorem życia artystycznego. W swoich obrazach przedstawił  postacie robotników – ofiar grudnia 1970r. Swoje doświadczenia, emocje „zapisywał” na płótnie w postaci obrazu.  Niejednokrotnie wykorzystał unikatową technikę – płótno, olej i autentyczny stoczniowy uniform.( obraz WZLOT- 1986r,). 
Doświadczenia wydarzeń grudnia 1970 a następnie sierpnia 1980r wywarły  mocny wpływ na twórczość artysty, były inspiracją.
Po wprowadzeniu stanu wojennego (w grudniu 1981r.) z żoną Barbarą - malarką i rzeźbiarką zamieszkał jako emigrant w Berlinie. pozostając na emigracji angażował się na rzecz wolności  swojej Ojczyny- Polski. Organizował i uczestniczył w manifestacjach, sympozjach przeciwko stanowi wojennemu w Polsce w RFN, Norwegii, Francji, Wielkiej Brytanii.
Cykl prac „Ślady- Nadzieje- Polska 1970- 1980”  był eksponowany w wielu miastach Niemiec oraz innych krajach jak Francja, Anglia. Po przez liczne wykłady na uczelniach artystycznych przekazywał narodowe wartości i doświadczenia. Był zawsze i jest wierny idei „Solidarności i wolności. 
Większość prezentowanych obrazów pochodzi ze zbiorów  Komisji Zakładowej NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”  im. J. Piłsudzkiego W Gdańsku. 
Wprawdzie fenomen „Solidarności”  został opisany w różnych formach, wersjach przez pisarzy, naukowców. Andrzej Jan Piwarski jest jednym z niewielu artystów, którzy zdobyli się pokazać historię „SOLIDARNOŚCI” najbardziej uniwersalnym językiem jakim jest obraz. Obok tych obrazów nie można przejść obojętnie, wymagają zatrzymania się. Każdy obraz mówi o historii, która wpisała się w dzieje Polski, niejednokrotnie bardzo boleśnie - „Wzlot”, „Ikar”, „Strącony w locie”, „Wieczność”.


Tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk