poniedziałek, 30 stycznia 2012
LIKWIDACJA GOTÓWKI
Unia Europejska planuje likwidację gotówki
admin, ndz., 2012-01-29 13:32
Szeroko zakrojone plany zmierzające do delegalizacji transakcji gotówkowych niepokoją zwolenników wolności. Tak jak każde nowe podłe prawo tak i to oficjalnie będzie skierowane przeciwko "mafiom piorącym brudne pieniądze". Jak przy ACTA prawda jest taka, że celem są nie zwyrodnialcy tylko wszyscy ludzie.
W Europie gotówka może zniknąć szybciej niż nam się wydaje. Odpowiednie dyrektywy unijne już powstały. Upadające gospodarki południa Europy słyną z wielkich długów i monstrualnej szarej strefy. Jest to zjawisko zwykle przedstawiane w formie negatywnej a przecież szara strefa to tańsze produkty i usługi. Szara strefa jest naturalnym mechanizmem obronnym uciskanych fiskalnie społeczeństw. Dlatego właśnie jest solą w oku dla władzy.
Likwidacja gotówki to również eliminacja dużej części szarej strefy. To jest warunek konieczny wyjścia z kryzysu, bo pieniądze potrzebne na spłatę monstrualnych długów zaciągniętych przez polityjów będą pochodzić od ludzi. Im bardziej ludzie będą się starali ukrywać dochody tym bardziej rząd będzie się starał dopaść takie owieczki i ostrzyc je do zera. Przy okazji owieczkę zarzynając, ale kto by oczekiwał logiki od tych ludzi?
Ucisk fiskalny jest nieskuteczny właśnie, dlatego, że istnieje jeszcze gotówka. Trudno się, zatem dziwić, że snute są plany jej wycofania. Jak mogłoby do tego dojść? Bardzo prosto, przecież wszyscy już mamy karty płatnicze. Wystarczy wprowadzić odpowiedni monitoring transakcji i zobowiązać ustawowo każdy punkt usługowy i handlowy do posiadania czytników. Mogą wręcz karać za nieposiadanie czytników lub za ustalanie kwot minimalnych transakcji.
W Polsce są najwyższe w UE opłaty za transakcje bezgotówkowe. To ma się zmienić dzięki zapowiadanej interwencji UE, ale ceną za obniżkę będzie właśnie wprowadzenie dodatkowych regulacji zmuszających do korzystania z kart. To samo planują Niemcy, których martwi to, że aż 60% wszystkich transakcji odbywa się za pomocą gotówki.
Zwykły człowiek nie śledzi każdej dyrektywy wychodzącej z wyjątkowo płodnych w produkcji przepisów instytucji unijnych. A powinien. Na przykład dyrektywa 2009/110/EC otwiera drogę do wprowadzenia cytuję "innowacyjnych i bezpiecznych usług pieniędzy elektronicznych" umożliwiających transakcję bez gotówki. Ta dyrektywa wdrożona w całości ziści ten czarny scenariusz bez szarej strefy.
Na przykład we Włoszech, od 4grudnia 2011 kwoty powyżej 1000 € nie będą wypłacane w gotówce. Nowy premier Włoch Mario Monti jest zmuszony do zwiększenia wielkości udziału płatności bezgotówkowych gdyż tego oczekują od niego Niemcy i Francuzi. Zresztą, Monti był wcześniej komisarzem UE ds. usług finansowych i pracował jeszcze przed wprowadzeniem euro, aby znaczną część płatności gotówkowych w UE zastąpić za pomocą kart chipowych i przez kontrolowane przepływy finansowe.
Skłonności totalitarne przejawiane przez naszych władców widzieliśmy na własne oczy kilka dni temu. Mimo tego, że manifestacje zwykle nie są liczne w zimie ulice polskich miast zaroiły się od protestujących. A co na to władza? Nic i robi swoje. Wielu twierdzi, że to już dawno nie jest nasza władza tylko nominaci niczym namiestnicy. Ciekawa teoria, ale brak na nią dowodów, są tylko poszlaki.
Procesy następują bardzo szybko i wkrótce możemy się znowu obudzić na trzy dni przed podpisaniem czegoś, co miało być podpisane w tajemnicy a czego cele, pozornie zbożne są w istocie obliczone na zwiększenie opresyjności państwa względem obywateli.
Wiadomośc otrzymałem z pocztą e-mail
O wsi Wierszyna w Okręgu Irkuckim w Federacji Rosyjskiej dowiedzieliśmy się w swoim czasie dość sporo. Stało się tak za sprawą kilku wypraw naszych globtroterów, a także oficjalnych wizyt dostojników. Ponieważ zainteresowanie w Zagłębiu wsią Wierszyna było oczywiste, Wyższa Szkoła „Humanitas” ufundowała nawet stypendium dla studenta stamtąd - co jak się dowiaduję, nie zostało dotąd „skonsumowane” - wydaje nam się słuszne przypomnieć raz jeszcze o tym ciekawym epizodzie naszej historii. Zatem krótko, o co chodzi.
Otóż na przełomie XIX i XX wieku, kiedy sprawa osadnictwa na Syberii stawała się dla ówczesnych władz Rosji coraz bardziej paląca, a wśród wielu dygnitarzy tamtego czasu dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan. Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”.
Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich.
Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia pierwszych osadników - założycieli.
Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz
z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii.
Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl
Syberyjska wieś o zagłębiowskich korzeniach
O wsi Wierszyna w Okręgu Irkuckim w Federacji Rosyjskiej dowiedzieliśmy się w swoim czasie dość sporo. Stało się tak za sprawą kilku wypraw naszych globtroterów, a także oficjalnych wizyt dostojników. Ponieważ zainteresowanie w Zagłębiu wsią Wierszyna było oczywiste, Wyższa Szkoła „Humanitas” ufundowała nawet stypendium dla studenta stamtąd - co jak się dowiaduję, nie zostało dotąd „skonsumowane” - wydaje nam się słuszne przypomnieć raz jeszcze o tym ciekawym epizodzie naszej historii. Zatem krótko, o co chodzi.
Otóż na przełomie XIX i XX wieku, kiedy sprawa osadnictwa na Syberii stawała się dla ówczesnych władz Rosji coraz bardziej paląca, a wśród wielu dygnitarzy tamtego czasu
dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan.
Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”. Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi
zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich.
Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia
pierwszych osadników - założycieli. Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl
dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan.
Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”. Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi
zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich.
Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia
pierwszych osadników - założycieli. Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl
niedziela, 29 stycznia 2012
OPŁATEK Z KARDYNAŁEM
Kaplica w pałacu biskupów krakowskich jest chyba jedynym miejscem wKrakowie, w którym historia przenika teraźniejszość. To tutaj sprawowali Eucharystię najwięksi ludzie kościoła, którzy swoim życiem kształtowali historię dziejów nie tylko naszej Ojczyzny.
Tutaj, 1 listopada 1946r. z rąk Kardynała Adama Stefana Sapiehy święcenia kapłańskie przyjął Karol Wojtyła.
Tradycyjnie, w sobotę 14 stycznia br. liczna grupa kolejarzy z duszpasterzami
okręgu krakowskiego oraz sąsiadujących, w tym katowickiego, spotkała się w pałacu arcybiskupów krakowskich by podzielić się opłatkiem z ks. Kardynałem Stanisławem Dziwiszem – najbliższym świadkiem życia i posługi całemu światu Ojca Świętego Jana Pawła II. Na spotkanie kolejarzy z ks. Kardynałem przybył również ks. Prałat Jan Czyrek- emerytowany duszpasterz Koła Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich w Krakowie, ks. Prałat Grzegorz Szewczyk obecny duszpasterz kolejarzy krakowskich oraz ks. Prałat Andrzej Suchoń - duszpasterz katowickiego Koła K S K, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia N M P w Katowicach. Kaplica arcybiskupia obecnie jest szczególnym sanktuarium. Obok Dzieciątka Jezus obraz bł. Jana Pawła II oraz relikwiarz w postaci otwartej księgi, w której umieszczono kroplę krwi błogosławionego. Pamiętamy jak podczas pogrzebu nagle (piątek, 8 kwietnia 2005 r.) wiatr zaczął wertować biblię położoną na trumnie z prostych cyprysowych desek, aż na koniec księgę zamknął. Teraz została na nowo otwarta - księga o życiu dla Boga i w
Bogu.
Koncelebrze Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. Kardynał Stanisław, natomiast homilię wygłosił ks. Prałat Jan. „Wielką radością jest wspólna modlitwa, modlitwa w rodzinie... Kolejarze są wielką rodziną, mimo podziału na wiele spółek wszystkich łączy Eucharystia. Dziś dziękujemy Panu Bogu za doroczne spotkanie rodziny kolejarskiej przy Bożym Żłóbku razem z naszym Arcypasterzem. Niech każdy z nas zostanie w tym miejscu napełniony radością Bożego Narodzenia”- powiedział do zebranych ks. Prałat.
Po mszy św. przeszliśmy do Sali Audiencyjnej przekazać wyrazy wdzięczności Jego Eminencji za to, że kolejarze tu zawsze czują się dobrze, złożyć najserdeczniejsze życzenia oraz podzielić się opłatkiem. Ks. Kardynał zwracając się do zgromadzonych wyraził radość, że kolejarze żyją wiarą, trzymają się kościoła, troszczą się o Polskę, aby kolej była polska a nie tylko na ziemiach polskich. Bieżący rok obchodzimy pod hasłem: „Kościół moim domem”. Ludzie, których niedawno kościół ochraniał obecnie występują przeciwko kościołowi a także posuwają się do bluźnierstw. W Polsce kościół nigdy nie zdradził, zawsze był z ludem i tak pozostanie, bo to jest jego zadanie, wszyscy jesteśmy wszyscy kościołem. Przypomniał, że jest szczególnie związany z kolejarzami bo się urodził jako syn kolejarza. Oczywiście na tak wspaniałej uroczystości nie mogło zabraknąć orkiestry
kolejowej. Dziś zaprezentowała się orkiestra
z Domu Kultury „Kolejarz”
Tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk
XXII PIELGRZYMKA GÓRSKA SZLAKIEM ŚW. KINGI
Pojadę do Starego Sącza
Świętej Kindze się pokłonię
Znamy Twoje Księżno zatroskanie
o lud ubogi
Tak jak Wieliczki skarbem
Naród polski wzbogaciła
Wspomóż kraj nasz udręczony
Aby sól wiary naszej nie zwietrzała
Chorzów 2011-09-20
XXII PIELGRZYMKA GÓRSKA SZLAKIEM ŚW. KINGI
Lato w tym roku specjalnie nie rozpieszczało, za to ostatki lata oraz pierwsze dni jesieni wyjątkowo ciepłe, słoneczne. Mój przyjaciel Bohdan Wójcik powiedział: „Jeżeli chcesz coś przeżyć niezwykle pięknego, to pójdź na pielgrzymkę górską
ze Starego Sącza szlakiem, którym św. Kinga uciekała przed Tatarami, aby się schronić
w Pienińskim Zamku”. Drugi raz nie musiał mówić.
23 września, o godz. 8 przed kościołem
św. Trójcy w Klasztorze Sióstr Klarysek zebrała się trzystuosobowa grupa pielgrzymów. Po krótkiej modlitwie wyruszamy w drogę. Towarzyszy nam trzech duchownych: ks. Tomasz Koźbiał – wikariusz z Nowego Wiśnicza, ks. Piotr Adamczyk – rekolekcjonista „Opoki”, na czele
z Dyrektorem Diecezjalnego Centrum Pielgrzymowania „Opoka’ księdzem Tadeuszem Sajdakiem. Mottem przewodnim pielgrzymki jest wezwanie do świętej: „Święta Kingo, Dziewico wielkiej pobożności módl się za nami”.
Przewodnikiem grupy jest Mieczysław Witowski ze Stowarzyszenia Czcicieli św. Kingi. Ale tak naprawdę cała rodzina
Mieczysława zajmuje się organizowaniem i przygotowaniem pielgrzymki - syn Grzegorz i jego kolega Łukasz zajmują się kwatermistrzostwem, córka Gabriela, studentka stomatologii gromadzi materiały i zdjęcia
do kroniki. Zanim pątnicy wyruszą na szlak, konieczne jest przygotowanie logistyczne takiej operacji,, a co najważniejsze – bezpieczne przeprowadzenie przez góry 300- osobowej grupy.
Chęć udziału w pielgrzymce zgłosiło ponad 400 osób. Wielu osobom trzeba było odmówić, liczba uczestników uzależniona jest od liczby miejsc noclegowych, które już od 22 lat udostępniają
za darmo życzliwi mieszańcy Krościenka i Szczawnicy. Przy zapisie na pielgrzymkę wpłaca się 20zł. Tymczasem - jak później dowiedziałem się – to jest kwota w której zawierają się: ubezpieczenie, posiłek dla pielgrzymów, opłata za przeprawę przez Dunajec oraz koszty organizacji. Pielgrzymom od lat finansowo pomagają Drukarnia BAAD, Firma FAKRO, Starostwo Powiatowe w Nowym Sączu, UM i G Stary Sącz, Ciastkarnia Mika, Rozlewnia wody mineralnej „Kinga Pienińska”
oraz życzliwi ludzie.
Pierwszy dzień ze Starego Sącza do Gabonia dojeżdżamy autobusami, dalej szlakiem idziemy
do kamienia św. Kingi. Tutaj księża koncelebrują Eucharystię. Towarzyszy nam 25-osobowa grupa młodzieży z Gimnazjum
św. Kingi w Nowym Sączu, wieczorem wrócą do domów. Na szlaku rozważamy drogę krzyżową klękając przy każdej stacji. Może ktoś powie, że to trudne, nielogiczne... Ale właśnie w tym jest ukryta całe piękno i sens pielgrzymki. Wieczorem dochodzimy do Krościenka. Tutaj zatrzymujemy się na nocleg u życzliwych mieszańców miasteczka. Pani Ferko bardzo się cieszy, że może nas gościć. Kiedyś jej córka też chodziła z pielgrzymką
do Częstochowy i również była przyjmowana na nocleg w rodzinach, teraz pragnie spłacić dług.
W sobotę, 24 września –
w drugim dniu pielgrzymki
o godz. 8 rano, szlakiem turystycznym wyruszamy
w dalszą drogę. Dołącza duża grupa pielgrzymów, którzy
ze względu na obowiązki zawodowe nie mogli być
od samego początku. Rozpoczynamy śpiewem godzinek. Później jest czas
na rozmowy indywidualne. Wąskie ścieżki pozwalają aby obok siebie mogły iść tylko dwie osoby, najczęściej idziemy jeden za drugim - gęsiego. Rozważanie drogi krzyżowej na odcinku wiodącym na Trzy Korony – w niektórych miejscach stromo pod górę, klęknięcie podczas rozważań poszczególnych stacji daje krótką chwilę odprężenia.
Piękna, słoneczna pogoda pozwala zobaczyć niezwykłe krajobrazy Pienin. Z Trzech Koron w oddali widzimy szczyty Tatr. Nie może być pielgrzymki bez mszy świętej. Przeżycie Eucharystii na Górze Zamkowej, w Grocie Świętej Kingi dla niejednego pielgrzyma na pewno staje się wielkim doświadczeniem życiowym. Łagodny powiew wiatru, promienie słońca prześwitujące przez korony drzew igrają na twarzach
zgromadzonych pielgrzymów - ogrom piękna sprawia,
że zapominamy o zmęczeniu. Przy kaplicy ze wszystkich stron gromadzi się prawie 340 pielgrzymów, ściśnięci stoimy obok siebie. Rozpoczynając mszę świętą kapłan mówi: „-Tutaj, w górach jesteśmy bliżej Boga...”. Kolekta została zebrana na relikwiarz bł. Jana Pawła II do Diecezjalnego Centrum Pielgrzymowania w Starym Sączu. Po mszy idziemy na Sokolą Perć , Sokolica. Jeszcze jedna potężna dawka pięknych krajobrazów. Schodzimy do rzeki Dunajec aby tratwami przepłynąć na drugi brzeg. Nocować będziemy
u gościnnych mieszkańców Szczawnicy, którzy nic nie chcą za nocleg, proszą tylko o modlitwę.
Niedziela, 25 września – przed wschodem słońca wyruszamy na pielgrzymią trasę. Witają nas roziskrzone we wschodzącym słońcu szczyty gór, doliny otulone mgłą. Śpiewem godzinek uwielbiamy Matkę Boga
i Matkę Ludzi. Długi odcinek idziemy lasem, odmawiamy różaniec. Prześwitujące przez drzewa słońce „poraża” niespotykaną gamą barw. Na dłuższy postój obiadowy zatrzymujemy się przy schronisku na Przehybie - dla każdego po talerzu zupy. Odpoczywać to nie znaczy bezczynnie siedzieć, więc niektórzy zorganizowali konkurs tańca. Muzyczni są na zawołanie. Pięknie się prezentują tańczące pary na tle wieży przekaźnikowej.
Po ponad godzinnym odpoczynku idziemy dalej szlakiem, którym wiele razy wędrował kardynał Karol Wojtyła zanim został powołany na Stolicę Piotrową. Pamiętamy jak szczegółowo wyliczał wszystkie szlaki podczas pobytu w Wadowicach, Nowym Sączu.
Idziemy, zboczem góry przez las , bardzo wąską ścieżką, grupa rozciągnęła się chyba na pół kilometra, drzewa powtarzają słowa pieśni „-Radujcie się bracia w Panu”.
Ostatni odpoczynek na polanie zbocza góry Przysietnica, z której rozpościera się piękny widok na Tatry.
Odcinek drogi do Starego Sącza, przed ołtarz św. Kingi jedziemy autobusem. Przed tym ołtarzem, Jan Paweł II w roku 1999r. dokonał kanonizacji księżnej Kingi, ogłosił świętą. Dziś nasz kochany przewodnik Mieczysław przekazał
ks. Dyrektorowi DCP JP II ks. Tadeuszowi Sajdakowi zebraną podczas wczorajszej mszy św.
na Górze Zamkowej kwotę 1517,61zł.. Ostatni etap - z pieśnią radości, dzieci niosą krzyż i wizerunek św. Kingi. Dzieci całą drogę szły po górach, po skałach z rodzicami. Za parę lat to oni będą organizatorami i przewodnikami nie tylko górskich pielgrzymek. Bakcyla umiłowania piękna gór już połknęli - szczęśliwi przychodzą przed ołtarz kościoła św. Trójcy, z którego przed trzema dniami wyruszyliśmy.
Na zakończenie pielgrzymki ks. bp. Andrzej Jeż zwrócił uwagę, że nasz organizm często jest atakowany toksycznymi substancjami, pielgrzymowanie pozwala odrzucić z duchowego organizmu szkodliwe toksyny. Pozwala nabrać dystansu do wielu spraw, a przede wszystkim dostrzec
drugiego człowieka. Przypomniał, że tymi szlakami często wędrował bł. Jan Paweł II
– „-Pielgrzymowanie było bardzo ważną częścią Jego życia, wtedy rodziły się Jego
wielkie projekty duchowe”. Jesteśmy nieustannie w drodze, nasza codzienność jest pielgrzymowaniem. Ważne jest, aby móc pielgrzymować do swego wnętrz. Również i św. Kinga niejednokrotnie musiała pielgrzymować różnymi, trudnymi drogami.
XXIII Pielgrzymka Szlakiem św. Kingi w dniach 28 do 30.09.2012 - zapisy pod nr 18 4461439.
tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk
tel.+48 503 415 136
Janekm2@tlen.pl
SZPAKOWISKO
SZPAKOWISKO
O. Andrzej opowiedział przybyłym mieszkańcom Kamyka o pielgrzymowaniu Młodzieży Różnych Dróg, której trudno narzucić dyscyplinę. Jednak na każde zawołanie pójdą za nim wszędzie tak jak pisklęta za swoją matką – Szpak jest ich Ojcem i Matką. Z nastaniem wieczoru nieopodal sceny zapłonęło okazałe ognisko, O. Andrzej teraz dyryguje chórem i orkiestrą, które wytwarza niesamowitą atmosferę
i serek. Najbardziej cieszą się z tego dzieci- a jest ich sporo – ponad czterdzieścioro.
Jasia- siostra sosnowieckiego sp. biskupa Adama Śmigielskiego pielgrzymuje już trzydziesty trzeci raz. Jest od załatwiania spraw wszystkich. Pisze pisma do parafii,
w których pielgrzymi będą się zatrzymywać, prowadzi kronikę pielgrzymki. Wcześniej nawet gotowała posiłki dla młodzieży.
w których pielgrzymi będą się zatrzymywać, prowadzi kronikę pielgrzymki. Wcześniej nawet gotowała posiłki dla młodzieży.
Msza św. Rozpoczęła się z prawie godzinnym opóźnieniem. W pierwszej części homilii O. Andrzej uwagę skierował na Maryję: „– dziś idziemy przed tron jej królestwa, jak do ziemi obiecanej, do niewiasty, którą Bóg w szczególny sposób wybrał i ukochał, do tej, która pierwsza powiedziała Bogu -Niech się stanie. Ona jest naszą przewodniczką wiary...” Do różnych sanktuariów Matki Bożej pielgrzymują miliony ludzi, zanoszą prośby, Ona wszystkich wysłuchuje. Drugą część homilii mówili zgromadzeni przed ołtarzem świadectwa o Maryi w naszym życiu. Waldek z Lublina z żoną wyznał, że wystarczyła jedna pielgrzymka a zostały uzdrowione wszystkie relacje w ich małżeństwie, które normalnie wymagają długotrwałej terapii. Najtrudniej jest skruszyć dumę własną, egoizm, który w jakiś sposób się nawarstwia i blokuje nas na działanie Łaski Bożej. Jedyną pomocą jest modlitwa, Matka Boga i ludzi, Maryja. Najpiękniej powiedziała Renata z okolic Opola – pierwszy raz na tę pielgrzymkę trafiła w 1985r., mając 17 lat. Zawdzięcza spotkanym tu ludziom, księdza Szpaka, że zrodziło się w niej pragnienie poznawania świata, ludzi, nie zaprzestawania na tym, co się już ma. Jest alpinistką – zwiedziła himalaje, wulkany w Ekwadorze, góry Kaukazu - Elbrus, w Ameryce Płd. Górę Aconcagua- siedmiotysięcznik- najwyższą poza Azją. Na wejście na Jasną Górę tradycyjnie wszyscy robią wianki na głowę. Oto najbardziej spontaniczna i głośna grupa młodych ludzi z wiankami, z kwiatów polnych, ze śpiewem wbiega na przed wały klasztoru wołając:
Maryjo!!! Oto jesteśmy! Jesteśmy! Jesteśmy!
Maryjo!!! Oto jesteśmy! Jesteśmy! Jesteśmy!
Oto stanął przed wałami Jasnej Góry nasz ukochany przewodnik pielgrzymki, jak ojciec wśród swoich dzieci, ukrywając wielkie wzruszenie dziękował Bogu za Łaskę i Dar trzydziestu trzech pielgrzymek, pełnych fascynujących przygód, wiary, świadectwa, przyrody a przede wszystkim Komunii z Bogiem. Zapowiedział spotkanie tutaj za rok jako 34 pielgrzymki, która wyruszy z Kalisza. Jeszcze tylko na chwilę idziemy do kaplicy przed Obraz naszej ukochanej Matuchny. Tutaj zespół „Echo Sacrosongu” śpiewa „Czarna Madonna”- zespołem dyryguje oczywiście Ojciec Szpak.
O! Ojcze Szpaku! To Ty jesteś tym orłem co na sobie nosi pisklęta, latać uczy. Piękne są Twoje orlęta. Polecą daleko, daleko, wysoko lecz zawsze będą wracać do Ciebie by choć na chwilę pod twe skrzydło się schronić, boś cząstkę serca swojego w nich pozostawił.
Niedziela 14 sierpnia – mój przyjaciel Andrzej Dudek wysłał do uczestników pielgrzymki SMS z propozycją aby w każdy pierwszy czwartek miesiąca o godz.21, godzinie Apelu Jasnogórskiego jednoczyli się odmawiając jedną dziesiątkę różańca. Nie jest to może odkrycie ale bardzo ważne przypomnienie. Przez Maryję do Jezusa.
Piątek, 19 sierpnia 2011r.
Jan Mieńciuk
Janekm2@tlen.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)