wtorek, 25 grudnia 2012

SYMPOZJUM

POKŁOSIE
W dniach 16 - 17 listopada 2012r. w Częstochowie, w Domu Jana Pawła II odbyło się XX Ogólnopolskie Sympozjum Duszpasterzy Katolickich Ośrodków i Wspólnot pomagających Ludziom Uzależnionym.
Otwarcia Sympozjum dokonał ks. bp prof. dr hab. Antoni Długosz. To już od 20 lat spotykają się uczestnicy Sympozjum, aby wymienić doświadczenia pracy w swoich ośrodkach, dokształcić się, aby móc lepiej pomagać osobom w wyzwoleniu się z uzależnień. "Nikt nie jest samotną wyspą" Jesteśmy istotami społecznymi, które z natury rzeczy dla prawidłowego rozwoju potrzebują kontaktów z drugą osobą. Niestety coraz więcej ludzi doświadcza samotności, osamotnienia - jest to bardzo częstą przyczyną popadania w różnego rodzaju uzależnienia - alkohol, narkotyki. Pierwszy prelegent - ks. dr Krzysztof Grzywocz omówił problem człowieka samotnego Samotność jest zjawiskiem wielowymiarowym, ma poniekąd dwa oblicza - negatywne powstałe na skutek przykrych doznań - smutek, niepokój, żal, agresja. Samotność ma również pozytywne cechy - prowadzi do zebrania, koncentracji myśli, eksperymentowania, badania zjawisk psychologicznych, bywa twórcza.
Człowiek nie może do końca przekazać swoich odczuć, przeżyć, potrzebuje drugiej osoby, osoby, która go może zrozumieć, która będzie jemu towarzyszyć. Jest rodzaj samotności fizycznej tzw. "chcianej" - pustelnicy, samotni podróżnicy - taka samotność pozwala na rozwój duchowy, intelektualny, natomiast niechciana prowadzi do samotności negatywnej tzw. osamotnienia. Każdy człowiek ten stan przeżywa inaczej - osamotnienie zasadniczo wynika z niewłaściwych kontaktów z innymi ludźmi, często prowadzi do wypaczeń, szczególnie samotność moralna która skutkuje brakiem sensu życia, której konsekwencją jest uzależnienia od narkotyków, alkoholizmu... Rozwijając dalej temat " Samotność jako przyczyna uzależnień" stwierdził, że "samotność"
z wyboru, czasem bywa bardzo twórcza. Natomiast osamotnienie spowodowane brakiem więzi w rodzinie szczególnie ludzi młodych często jest przyczyną szukania kontaktów, akceptacji w środowiskach patologicznych, sięgania po używki łącznie z narkotykami. Dr Karolina Kmiecik - Jusięga omówiła temat "Budowanie tożsamości grupowej osoby uzależnionej w kontekście problematyki samotności. Na przykładzie grupy młodzieży hipisowskiej, którą opiekuje się Salezjanin ks. Andrzej Szpak, Szpakowisko podała jako przykład grupy wspierającej". Zdefiniowała tożsamość jako "bycie kimś, kto zachowuje taką samą ciągłość i spójność w obrazie samego siebie". Kryzys tożsamości jest przerwaniem tożsamości w tym obrazie. Dla młodego człowieka często ważniejsze jest to co myślą o nas inni, niż co sami o sobie myślimy. Kiedy okazuje się, że inni inaczej nas oceniają niż my myślimy o sobie szukamy środowiska, środowiska gdzie będziemy doceniani, rozumiani- szukamy tożsamości grupowej. Tożsamość grupowa jest określana jako pochodna tożsamości osobistej, jako społeczna - za pomocą, której określamy siebie w zbiorowości innych ludzi, przyjmujemy zasady bycia w grupie, przyjmujemy normy tej grupy, społeczności. Jednak człowiek uzależniony, szczególnie od narkotyków ze swoją chorobą musi niestety zmagać się sam. Nie pomogą bowiem wysiłki najbardziej profesjonalnych terapeutów, jeżeli nie wyjdzie na przeciw, nie będzie współpracował. To ból samotności / osamotnienia, którego początków nie dostrzegają najbliżsi - rodzice, katecheci, szkoła jest powodem wielu uzależnień, szczególnie narkomanii. Podczas wywiadu w latach osiemdziesiątych ks. Andrzej Szpak postulował, aby w każdej parafii była przynajmniej jedna osoba, która zajmowałaby się osobami uzależnionymi - alkoholikami, narkomanami, młodzieżą trudną. Te osoby potrzebują więcej opieki, poświęcenia czasu niż pozostałe. Do tej pory, przez 30 lat nic się nie zmieniło. Zachodzi pilna konieczność, aby powstało stowarzyszenie, które spowoduje aby przynajmniej w niektórych parafiach był specjalista w dziedzinie resocjalizacji, który będzie wiedział jak pracować z osobami wymagającymi pomocy. Definicje samotności:
1. Stan deficytu, deprawacji, braku psychicznego, dyskomfort psychiczny z powodu braku prawidłowych relacji osobowych, która szuka bliskości, również bliskości fizycznej.
2. Względnie trwałe dyspozycje fizyczne, psychiczne czyli takie, które bardzo trudno zmienić, a które powodują stan izolacji społecznej, ale też izolację wewnętrzną - brak związku z samym sobą - nie akceptowanie siebie samego.
3. Zbiór różnych stanów psychicznych i zachowań społecznych, które powodują stan izolacji społecznej.
Należy zaznaczyć, że samotność nie pojawia się w żadnej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych, pojawiają się stany uzależnień, natomiast nie pojawia się samotność.
Tożsamość jest samotnością osoby uzależnionej
Kształtowanie tożsamości osoby uzależnionej najczęściej zaczyna się w dzieciństwie. Największy wpływ mają rodzice. Jeżeli relacje dziecka z rodzicami są pozytywne to nawet najgorsze zdarzenia w środowisku, poza domem nie będą miały większego znaczenia, nawet grupa destrukcyjna nie ma takiej siły, aby więzy rodzinne przerwać. Ciekawostką jest to, że samotność osoby uzależnionej zaczyna się nie tylko w dzieciństwie, ale czasem już w łonie matki, która nie potrafi wzbudzić pozytywnych uczuć i kochać swojego dziecka będącego jeszcze pod sercem. W tej sytuacji dziecko nie rozumie, ale odczuwa brak akceptacji matki, w konsekwencji już na samym początku jest samotne. Bardzo szkodliwe jest ograniczanie kontaktu fizycznego dzieciom szczególnie do 6 roku życia - kiedy kształtuje się ich świadomość. Dziecko nie przytulane, w przyszłości staje się samotnikiem. Drugą przyczyną mogą być postawy wychowawcze rodziców jak autokratyzm, despotyzm. Rodzice stawiają nieadekwatne dla rozwoju dziecka wymagania - są bardziej skłonni do karania za najmniejsze przewinienia, nie udzielania pochwał, nie mając zwyczaju nagradzania, częste poniżanie, używanie przymiotników jak: niezdarne, leniwe, głupie itd. wywołuje zupełnie odwrotny od zamierzonego skutek. W tych okolicznościach dom rodzinny niejednokrotnie staje się miejscem psychicznych tortur co powoduje, że osoba z każdym dniem staje się coraz bardziej samotna. Tożsamość dziecka uzależnionego kształtuje destrukcja rodziny, jak rozwód, separacja, którzy nie mogą dać właściwego wzoru, patologiczny stan życia rodziny. Samotność osoby uzależnionej charakteryzuje się w trzech wymiarach -
1. Psychologiczno-emocjonalny: osoba potrzebuje więcej uwagi niż otoczenie może dać, które nie potrafi rozpoznać potrzeby tej osoby.
2. Społeczny: przeżywanie izolacji, marginalizacji, nie identyfikuje się z jakąkolwiek grupą przeżywa samotność fizyczną czyli obiektywną. Może to być spowodowane nieśmiałością, brakiem poczucia własnej wartości, osoba wybiera styl życia w samotności, ogranicza, kontakty z innymi ludźmi.
3. Moralno- egzystencjonalny: brak identyfikacji z celami, wartościami życia, współżycia
z innymi ludźmi, polega na braku łączności z tym czym żyją inni. Niejednokrotnie młodzi, uzależnieni ludzie właśnie w dzieciństwie nie otrzymali od rodziców kręgosłupa moralnego. Powodowało to, że ich wartości, wiara były chwiejne. Nie umieli znaleźć celu, sensu swojego życia. Bardzo często właśnie te osoby, które w dzieciństwie nie otrzymały podstaw moralnych, czułości od rodziców przyjeżdżały i... dalej przyjeżdżają na tzw. "Szpakowisko" do ks. Andrzeja Szpaka. Właśnie dzięki jego postawie, u niego znajdowali oparcie. Ks. A. Szpak nie narzucał nikomu sposobu bycia, zachowania ale każdego akceptował, obdarzał szczerą przyjaźnią, serdecznością, miłością. Każdy, kto przebywał z ks. Andrzejem czuł się kochany. Szpakowisko - powstało na gruncie zlotów hipisowskich, które od początku miały charakter religijno-kulturowy. Do tej grupy mógł należeć każdy, nie było tu norm wartości, jest to bardzo różnorodna grupa, tworzy niezwykłą mozaikę osobowości - mają jedną wspólną cechę - potrzebują oparcia, ostoi. Tą ostoją jest ks. Szpak. Od 1977 r. Szpakowisko stało się systematycznymi, ekumenicznymi spotkaniami o charakterze religijno kulturowym, które przerodziły się w pielgrzymki, które prowadzi ks. Szpak. Pielgrzymka jest czymś pomiędzy zlotem a życiem w drodze. Najważniejszym celem Szpakowiska jest przyjacielskie spotkanie. Ks. Szpak będąc dla wielu ostoją przekazuje wartości swoim sposobem bycia, pośrednio kreuje tożsamość młodych ludzi. "Szpakowisko" istnieje już 35 lat, przez ten okres przewinęło się tysiące osób. Ludzie z zewnątrz zwykle dostrzegają zło, samowolę, negatywne zachowania młodzieży, nie dostrzegają innych wartości. Młodzież musi czuć się kochana, odczuć sacrum w grupie- trzeba aby młody człowiek był przekonany, że ideałem wszystkich religii jest Jezus - tylko wtedy możliwy jest prawidłowy rozwój. Połączenie strony duchowej i cielesnej jest niezmiernie ważne szczególnie w leczeniu uzależnień. W ośrodkach świeckich na ogół rzadko leczy się sferę duchową - leczenie pracą i modlitwą, gdzie główny nacisk jest skierowany na leczenie duchowe daje najbardziej pożądany skutek. Jednostki nieprzystosowane przyjmując tożsamość grupową maskują albo kompensują niedobór tożsamości osobistej, potrzebuje akceptacji grupy, utożsamiając się z grupą utożsamia się ze samym sobą. Sposoby wychowania pozytywnej tożsamości grupowej na przykładzie szpakowisk - grupy wsparcia, której członkowie mają podobne problemy, historie życia, spotykają się ze sobą, wzajemnie pomagają, udzielają na wzajem sobie wsparcia. Bardzo ważne jest sposób komunikowanie się między sobą w budowaniu tożsamości grupowej, czasem stosuje się zamiast imion pseudonimy. Innym sposobem budowania tożsamości grupowej jest mentalność grupowa - wspólne poszukiwanie wartości. Wartości są fundamentem do każdej wspólnoty. Najwięcej osób, które przyjeżdżają do ks. Andrzeja ma problem z niedostatkiem ojca. Tutaj - zostają w pełni zaakceptowani bez względu na to jak się zachowują. Zabierając głos Ks. Szpak przypomniał, że pierwszymi zlotami hipisów zaopiekował się ks. Kardynał Stefan Wyszyński. Ponieważ w tym czasie policja prześladowała hipisowskie grupy młodzieżowe, więc Kardynał spowodował, że pierwsze dwa zloty były organizowane na terenie klasztoru jasnogórskiego. W swoim wystąpieniu nie opowiadał, jak opiekował się młodzieżą, która garnęła się z całej Polski do tego kapłana - Ojca Salezjanina. Wszyscy wiedzą, że był dla nich rzeczywiście ojcem i matką, i bratem, i przyjacielem. Opowiedział natomiast o osobach, które przyczyniały się do rozwoju poziomu zlotów hipisowskich, m/in. odwiedzinach redaktorów wielu gazet, czasopism, którzy opisywali swoje doświadczenia z tych zlotów, niejednokrotnie powracali na spotkania z hipisami. Przypomniał jak prowadził jedną z pierwszych pielgrzymek młodzieży hipisowskiej z Warszawy do Częstochowy, gdy ówczesny przewodnik Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej wyraził zgodę pod warunkiem, że młodzież hipisowska będzie szła o jeden dzień za pielgrzymką warszawską, na co nie było zgody od władz. Dzięki reżyserowi Mieczysławowi Siemińskiemu nie tylko odbyła się pielgrzymka, ale jeszcze został zrobiony ciekawy film o hipisach. Potem powstało jeszcze kilka krótkometrażowych filmów o tej młodzieży, również o różnych wyznaniach chrześcijańskich. Na uwagę zasługuje fakt, że wielu narkomanów, którzy przeszli pielgrzymkę z ks. Szpakiem wyzwoliło się z nałogu. Ciekawostką jest, że pielgrzymki hipisowskie także wymyślili sami hipisi.
Podczas zlotów hipisów msza św. odprawiana przez ks. Szpaka trwała około czterech godzin. Witając przybyłych na msze święta ksiądz każdego nazywał po imieniu. Nie było osób anonimowych, każdy tam czuł się zauważony. Zajmowało więc to sporo czasu. Tak samo kazanie ksiądz zaczynał mówić następnie uczestnicy zgromadzenia Eucharystycznego mówili nawzajem do siebie, a kapłan tylko nadzorował, pilnował aby nie było wypaczeń, nieprawidłowości teologicznych. Taka homilia czasem trwała około dwóch godzin. Również znak pokoju każdy przekazywał osobiście każdemu. To była wielka uczta, w której udział brali wszyscy. Dla osób, które nie mogły przyjąć konsekrowanej Eucharystii (żyjący w związkach nie sakramentalnych) na ołtarzu był położony bochen chleba, który ksiądz błogosławił i każdemu dawał ułomek. W tym środowisku nie było osoby, której nie przywitałby osobiście ks. Szpak. W zlotach brało udział wielu wybitnych osób, jak ks. Twardowski, Soyka.
Po wieczornej mszy św. w kaplicy jasnogórskiej młodzież hipisowska spotkała się z ks. Szpakiem w holu recepcji domu Jana Pawła, aby wspólnie pośpiewać ale przede wszystkim, aby być ze sobą. Wielu spośród nich przyjechało tylko ze względu na ks. Andrzeja. ( hm...ja też choć nie jestem hipisem, to w tym środowisku czuje się najlepiej. Tyle tam ciepła i serdeczności a przede wszystkim każdy jest sobą, nikt nie nakazuje manier poprawnych zachowań "poprawnych politycznie", jest wolność ale nie swawola). Największe szczęście to kochać i być kochanym - tego wieczoru ks. Andrzej Szpak był naprawdę szczęśliwy, był otoczony tymi, których kochał i którzy go kochali. Gdyby nie on wiele osób stoczyłoby się do przysłowiowego rynsztoka - dzięki niemu niektórzy założyli firmy, skończyli studia, ułożyli swoje życie, założyli rodziny, mają wspaniałe dzieci. Dalej są szpaczkami tulącymi się pod skrzydła Szpaka. A Szpak siedzi z gitarą na fotelu otoczony kochającym gronem i śpiewa: " Jezus to święciarz absolutny" - bo to Jezus świętuje, że tylu młodych ludzi wróciło na Jego Łono - ks. Szpak wykonał dobrą robotę W drugim dniu Sympozjum odbyły się warsztaty problemowe. Zapraszając do uczestnictwa ks. Szpak przypomniał słowa Ojca św. bł. Jana Pawła: "Kto wierzy nie jest samotny" Podczas ćwiczeń problemowych ks. Szpak. przedstawił jak przez wiarę, bliskość Boga młodzież zbuntowana, protestująca, hippisi wracali do Boga. W ramach ćwiczeń zostały poruszone tematy:
1. ćwiczenie - nasze najwcześniejsze doświadczenie samotności;
2. ćwiczenie - co może zwiększyć ryzyko samotności, negatywne i pozytywne skutki;
3. ćwiczenie - wiara lekiem na samotność
4. ćwiczenie - czy potrafię mówić o swojej samotności
5. ćwiczenie - medytacja obrazu Jezus w Ogrójcu
6. ćwiczenie - wzorem radzenia sobie z samotnością
7. ćwiczenie - rola duszpasterza w rozwijaniu wiary
8. ćwiczenie - psychodrama - rozmowa duszpasterza z osobą, która traci wiarę
Myśli wypowiedziane podczas warsztatów -
-Każdy z nas musi przejść śmierć w samotności. Będą wokół mnie ludzie ale życie, to moja indywidualna rzecz.
-Przyczyny samotności są fizyczne i duchowe.
-Nawracasz tym, czym żyjesz - same nauki niewiele mogą zrobić, uczynić jeżeli nie będzie świadectwa.
-Każdy autentyczny katolik jest prywatnym świadkiem wiary - według II Soboru Watykańskiego.
-Samotny to ktoś, kto mówi: - nie mam człowieka, to młodzież tak często mówi " nie mam człowieka /który by mnie zrozumiał/. Wielu młodych jest bardzo samotnych, samotny człowiek nie daje sobie rady.
-Najpiękniejsza praca - to praca nad sobą - pewnego dnia powiedział "Indianin" - narkoman.
-Nie wolno siedzieć z problemem w domu, trzeba koniecznie wyjść do ludzi, wprawdzie nie rozwiążą twego problemu, z którym trzeba samemu się zmierzyć ale ludzie pomogą zachować dystans, zobaczyć problem innej strony, z różnych stron. -Andrzej około 40 lat, niepijący alkoholik, do tej pory nie rozróżniał samotności od osamotnienia.
-Osamotnienie jest nie z własnego wyboru, samotność zawsze z wyboru - niejednokrotnie bywa bardzo twórcza.
-Kasia stwierdziła, że najważniejsza to jest rodzina. Tylko w rodzinie mogą wytworzyć się zdrowe relacje międzyludzkie.
-Możemy pomagać ludziom na wieloraki sposób ale aby pomoc była skuteczna musimy być "uzbrojeni wiarą" -stwierdził ks. Andrzej Szpak.

sobota, 3 listopada 2012

III FESTIWAL PIEŚNI SAKRALNEJ

To się dzieje obok
czyli
III FESTIWAL PIEŚNI SAKRALNEJ
We wtorkowy wieczór 30 października w Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach odbył się III Festiwal Pieśni Sakralnej - organizatorami byli C. K. Śl Świętochłowice oraz Parafia Rzymsko - Katolicka pw. św. Augustyna w Świętochłowicach-Lipinach. W konkursie wzięły udział ośrodki kultury, parafie i osoby prywatne z miejscowości: Ruda Śląska, Bytom, Chorzów, Zabrze, Katowice, Sosnowiec i Świętochłowice- w sumie zaprezentowało się 230 uczestników. Komisja w składzie : Przewodniczący – Ksiądz Proboszcz parafii św. Augustyna w Lipinach Bogdan Wieczorek członek komisji – Edward Kawka członek komisji – Wojciech Loska Nie lada problem mieli jurorzy w wyborze najlepszego zespołu. Nie znam się wprawdzie na ocenach śpiewu ale wszystkim bym dał I miejsce, bowiem ci młodzi artyści śpiewając pieśni na Bożą chwałę naprawdę gorąco się modlili - w śpiew włożyły cały swój kunszt, zdolności, całe swoje serce aby jak najpiękniej zaśpiewać Panu i dla ludzi. Bóg czyta serce, ludzie oceniają według ustalonych kryteriów. Ostatecznie komisja przyznała:
GRAND PRIX -Chór kameralny SANTARELLO z MDK w Katowicach W kategorii solista/duet
I m. Natalia Kaczmarczyk, Agnieszka Wsuł z OPP 4 przy Centrum Edukacji Twórczej w Zabrzu
II m. Agnieszka Budak z Miejskiego Klubu im. Jana Kiepury w Sosnowcu
III m. Kinga Stecuła z Bytomskiego Ogniska Artystycznego w Bytomiu
W kategorii zespół/schola:
I m. Zespół VOCE z OPP 4 przy Centrum Edukacji Twórczej w Zabrzu
II m. Zespół VENIMUS z Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach
III m. Wokalny Zespół Muzyki Rozrywkowej I TO SIĘ CENI z Miejskiego Klubu im. J. Kiepury w Sosnowcu
W kategorii zespół dziecięcy:
I m. Zespół NUTKI z Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach
II m. Zespół KIEPURKI z Miejskiego Klubu im. Jana Kiepury w Sosnowcu
III m. BEL CANTO z SP nr 45 w Bytomiu
W kategorii chór:
I m. nie przyznano
II m. Żeński Zespół Wokalny -niezrzeszony
III m. nie przyznano
W kategorii dyrygent:
I m. P. Iwona Bańska
II m. P. Katarzyna Kotyczka
III m. P. Justyna Kramorz
Koncert laureatów oraz wręczenie nagród odbędzie się 18 listopada o godz. 18 w Parafii św. Augustyna w Świętochłowicach-Lipinach. Ci, młodzi artyści naprawdę pieśnią oddają Bogu chwałę i radosny zachwyt wywołują w sercach słuchających. Na takie koncerty warto chodzić - tylko wzruszenie jak fala potężna oceanu ogarnia, serce rytm zmienia.
CZUŁOŚĆ JEST SIOSTRĄ MIŁOŚCI.
Centrum Afirmacji Życia przy Hospicjum w Chorzowie 26 października - ostatni piątek miesiąca wykładem "Obecność w czułość zamienić" -o kojącej roli spotkania dr. Katarzyny Gabryś rozpoczęło cykl comiesięcznych spotkań dotyczących dobrych relacji międzyludzkich. Dr Katarzyna, pedagog, współzałożycielka oraz szefowa od 30 lat- tj. od samego początku istnienia ochronki dla dzieci przy parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Chorzowie Batorym. Najbardziej uzdrawiającą moc mają dobre relacje międzyludzkie. Szczególnie to jest ważne gdy spotykamy się z osobami chorymi. Czułość jest rodzajem obecności, która nie naruszając granic osobowości daje ciepło, poczucie bliskości, obecność. Autorka wykładu dokonała analizy właściwej interpretacji czułości, obecności - według definicji: czułość jest rodzajem przeżycia, wzruszenia drugą osobą, która wyraża się w trosce o osobę potrzebującej tej opieki. Jest delikatna, łagodna, uważna, która obdarowując nie narusza granic intymności a jednocześnie jest wrażliwa na jej potrzeby. Człowiek w cierpiący szczególnie odczuwa samotność - obecność drugiej osoby łagodzi ból, cierpienie. Czułość jest najbardziej delikatnym uczuciem, wymaga dojrzałości, bowiem likwiduje pancerz ochronny a odsłonięcie naraża na zranienie. Miłość, wzajemność, otwartość składają się na kojąca siłę, dającą poczucie bliskości, łagodzącą cierpienie, zmniejszają ból samotności. Najważniejsze aby między ludźmi było jak najwięcej miłości. Bez miłości samotność nie do zniesienia. Być dorosłym - to być czułym, być wrażliwym na kruchość drugiej osoby, która reaguje delikatną czułością. W spotkaniu z drugim człowiekiem największą czułość wywołują dzieci - ich bezradność, bezgraniczna ufność. Spotkanie z drugim człowiekiem oznacza doświadczenie jego obecności, jego twarzy. Doświadczenie twarzy drugiego człowieka - według Tisznera- odsłania jego prawdę, ale musi towarzyszyć odsłonięcie własnej twarzy. Wyraz twarzy mówi często o całym człowieku- dlatego twarz jest zdolna porwać, zachwycić. Na twarzy człowieka często jest naznaczona cała historia jego życia - wzloty i upadki- autorka wykładu mówi: "na twarzy człowieka przemija jego życie, jego piękno". Nie musi być wszystko jak najlepiej ale ważna jest by w spotkaniu z drugim człowiekiem było jak najwięcej miłości - daje to siłę i odwagę realizacji wartości. Czuła obecność w spotkaniu z osobą cierpiącą- relacja siły ze słabością, zdrowia z chorobą, kruchością, która cechuje nas wszystkich a tylko w danej chwili jest tak, że jesteśmy silniejsi, wyglądamy na zdrowszych choć niekoniecznie. tylko miłość ma siłę kojącą a nawet leczniczą. Czasem, gdy brakuje słów wystarczy dotyk, wystarczy być przy drugiej osobie. Droga którą idziemy przeszedł już Chrystus. Tak w cierpieniu jak i radości nie jesteśmy pierwsi- był przed nami Chrystus. Czułość jest siostrą miłości.
Tak nie wiele, nie wiele
wystarczy
dotyk twej źrenicy
jeden
słońca błysk
jesteś
jesteś
Miłości Bożej Dar

wtorek, 11 września 2012

LICZY SIE TYLKO MIŁOŚĆ

W słoneczny poniedziałkowy poranek 30 lipca br. w chorzowskim Sanktuarium Św
Floriana po porannej mszy św. ks. proboszcz Damian Gajdzik udzielił sakramentu małżeństwa wdowie Irenie z domu Zwolak, która w tym roku ukończy 67 lat i wdowcowi Wawrzyńcowi Grzesiukowi- emerytowanemu majorowi Wojska Polskiego, 78 rok życia. Oboje urodzili się w tej samej wsi - Stanisławce k/Zamościa Rodziny Zwolaków i Grzesiuków byli najbliższymi sąsiadami, we wszystkim sobie pomagali, łączyła ich wieloletnia serdeczna przyjaźń. Grzesiukowie mieli dwoje dzieci. Starszy syn Wawrzyniec - urodził się 22 listopada 1934r., po ukończeniu szkoły średniej oraz WSW jako podchorąży, potem oficer na zawsze związał się ze służbą wojskową. Irena Zwolak miała jeszcze dwóch starszych braci, jako najmłodszą córka, urodziła się już po II wojnie światowej - w 1945 r. W 1964 roku mając za ledwie 19 lat / w tamtych czasach było to całkiem naturalne/ wyszła za mąż za Euzebiusza, z którym przeżyła 25 lat, urodziła 2 córki Małgorzatę i Annę. Niestety na skutek ciężkiej choroby mąż w 1989r zmarł. Owdowiała Irena bez reszty poświęciła się opiece nad wnukami, których ma już sześcioro. Wawrzyniec ożenił się w 1957r., w ostatnim czasie służył w chorzowskiej jednostce wojskowej, w Ośrodku Szkolenia Specjalistów Wojsk Radiotechnicznych. W 1989 r. w stopniu majora odszedł na emeryturę. Żona Alina, z którą przeżył 56 lat po długotrwałej chorobie w 2011r. zmarła. Niedobrze, gdy w tym wieku człowiek nagle pozostaje sam. Pewnego dnia pojechał do rodzinnej miejscowości odwiedzić swoich rodziców, którzy już od dawna spoczywają w mogiłkach. Nie wypada majorowi okazywać wzruszenia ani łez ale to chwila była szczególna. Z zamyślenia wytrąciło delikatne położenie ręki na jego ramieniu. Widzisz- usłyszał cichy, łagodny głos - nasi rodzice leżą głowami zwróceni do siebie, jakby wciąż mają coś do powiedzenia sobie, zapewne to, co dobre nigdy się nie kończy - tylko nasze ziemskie istnienie ma początek i koniec - dodała. -Irena! Skąd tu się wzięłaś? - Widziałam Cię jak szedłeś przygarbiony, jakbyś dźwigał 100-kilogramowy ciężar. Często tu przychodzę, tu też mój mąż leży. Jestem wdową już od 25 lat. - Jak sobie radzisz? Nieśmiało zapytał. -Można się przyzwyczaić. Owszem, oszalałabym, gdyby nie córki, potem wnuki. Właściwie to oni wypełniali cały mój czas. Teraz ptaki odrosły, jedne wyleciały, następne już niedługo wylecą z gniazda w świat a ja coraz częściej zostaję sama w swoim domku. Do wszystkiego trzeba nabrać dystansu, starość nie musi być smutna, trzeba tylko pogody. Często powracam pamięcią do lat dziewczęcych. Gdy miałam 16 lat Ty już byłeś oficerem..., o! Jak ja ci zazdrościłam. Jak mi się śniłeś... Tak, pewnego razu śniłeś mi się, że jesteśmy z sobą... - Wiesz? najbardziej przerażają puste ściany mieszkania, gdy nie ma do kogo się odezwać. Dopóki chorowała, wszystko robiłem koło Aliny, teraz, kiedy odeszła, wszystko straciło sens. Tak brakuje choćby jednego słowa. Zawsze z każdej podróży wracałem jak tylko możliwe najszybciej do domu, bo tam ktoś na mnie czekał. W ostatnim czasie byłem zawsze blisko domu, wiedziałem, że jestem potrzebny, że muszę być przy Alinie. Teraz nikt nie czeka na mnie w domu, ale i nigdzie miejsca dla siebie znaleźć nie mogę. - Muszę już iść, córka czeka na mnie. Mam jej pomóc w przygotowaniu wnuka .... do wyjazdu na studia do Krakowa. Oto mój telefon, zadzwoń do mnie, będzie miło porozmawiać, podała kartkę z zapisanym numerem telefonu. Długo za nią patrzył jak oddalała się aż znikła za bramą cmentarza. Włożył kartkę do portfela, powoli poszedł na dworzec. Najbliższym pociągiem udał się do Krakowa. Już było po północy gdy dotarł do domu. To była chyba pierwsza noc, którą spokojnie przespał. Następnego dnia była już chyba dziesiąta gdy się obudził. Pierwszą czynnością jaką zrobił to wybrał numer telefonu otrzymany na kartce. Chciał powiedzieć tylko kilka słów, że zajechał do domu szczęśliwie, dobrze, że się spotkali. Rozmowa jednak przedłużyła się ponad godzinę. Teraz dzwonił każdego dnia. Mieli tak wiele do powiedzenia, że rozmowy zawsze trwały bardzo długo. Miesięczne rachunki za telefon teraz wynosiły tyle co kiedyś prawie za cały rok. Po ośmiu miesiącach rozmów- konferencji telefonicznych poprosił: - Ireno, proszę przyjedź do mnie, będzie nam lepiej być blisko siebie. - Dobrze-odpowiedziała - przyjadę i zostanę, ale mam tylko jeden warunek - musimy wziąć ślub. Lipcowe słońce w witrażach kościoła grało wszystkimi kolorami tęczy - Irena i Wawrzyniec składali przysięgę małżeńską mając ręce przewiązane stułą.
Jan Mieńciuk
PEREGRYNACJA
MATKI BOŻEJ JASNOGÓRSKIEJ
W OBRONIE ŻYCIA
Zwykle to ludzie pielgrzymują do sanktuariów Matki Bożej, aby zanieść swoje prośby, podziękowania. Tym razem Matka Boża Częstochowska ruszyła przez świat w wielką pielgrzymkę w obronie życia. Peregrynująca Ikona Częstochowska została 28 stycznia 2012r. przyłożona do oryginału i poświęcona na Jasnej Górze przez abpa Stanisława Nowaka, metropolitę częstochowskiego. W dniu 15 czerwca, po modlitwie w prawosławnym kościele we Władywostoku, Ikona stanęła nad brzegiem Oceanu Spokojnego. Tak Matka Boża rozpoczęła swoją wędrówkę ze Wschodu na Zachód, przez Kraj Usuryjski, Syberię. Podczas przejazdu przez Moskwę prawosławni obrońcy życia zorganizowali IV manifestację samochodową w obronie życia "Stop Aborcji". Na Białorusi, gościła w Mińsku w cerkwi prawosławnej p.w. św. Mikołaja Japońskiego, której proboszcz o. Paweł Serdiuk jest bardzo zaangażowany w obronę życia. Liderzy ruchów pro-life z Europy i Rosji utworzyli Międzynarodowy Komitet. Peregrynacja Ikony Częstochowskiej przez świat to wielki akt wiary i zawierzenia w Boże Miłosierdzie. W obronę życia zaangażowane są obecnie 23 kraje, które jednoczą się w obronie życia przeciw cywilizacji śmierci. Na Boże Narodzenie 2012 Ikona Częstochowska dotrze do Fatimy - blisko Oceanu Atlantyckiego. Od 2 sierpnia Ikona Matki Bożej Jasnogórskiej peregrynuje po Polsce. We czwartek 23 sierpnia o godz. 14:00 samochód "pro-live van", którym pielgrzymuje obecnie ikona, podjechał przed Bazylikę Piekarską. Po uroczystym wniesieniu obrazu do świątyni wszystkie stany złożyły hołd - poczynając od dzieci przedszkolnych. Matki powierzyły życie swoje i swoich dzieci Matce Jasnogórskiej : "-Matko matek módl się za nami". Ojcowie składając hołd Matce prosili o ukazanie głębokich, prawdziwych wartości, cel "dla którego warto poświęcać koleżeńskie spotkania przy kieliszku". W szczególny sposób prosili, aby swoim wstawiennictwem u Syna pomogła wiernie przekazywać skarb wiary, trwać na straży obrony życia. Zawierzając się opiece Matki Bożej kapłani przyrzekli wiernie stać na straży wartości, ewangelicznych, godności człowieka. Powierzyli ludzi pielgrzymujących do tego świętego miejsca. "-Oddajemy się Tobie Maryjo całkowicie w macierzyńską niewolę miłości, poświęcamy ci ciało i dusze nasze". Siostry zakonne powierzając się Matce prosiły
o wyjednanie gotowości bezwarunkowego poddania woli Jezusa Chrystusa. Wyznały, że tylko wtedy apostolska praca wyda owoce, kiedy będą wzorować się na niepokalanej czystości Serca Maryi. Uroczystą mszę świętą koncelebrował abp Damian Zimoń. Podczas homilii zwracając się do wiernych słowami: "-Kochani czciciele Matki Najświętszej" nawiązał do niedzieli 19 sierpnia czyli do stanowej pielgrzymki kobiet z całego regionu śląskiego, do przybycia tak matek z dziećmi jak i osób starszych. Pielgrzymka jest związana bezpośrednio z życiem - bo każda kobieta jest matką w sposób fizyczny albo duchowy. We współczesnym świecie trzeba nowych znaków, mocy. Matka Boża przybywa w obrazie Jasnogórskim by pogłębić temat życia, małżeństwa, rodziny w czasie gdy dookoła tyle zagrożeń początków życia - zabijanie nienarodzonych dzieci. Dzisiejsza Ewangelia mówi przypowieść o zaproszonych na ucztę, ma uświadomić nam, że każdy z nas zostanie wezwany na spotkanie z Panem twarzą w Twarz w Królestwie Bożym. Cała ludzkość kiedyś się zgromadzi przy powtórnym przyjściu Chrystusa. Aby znaleźć się na uczcie niebieskiej poucza już prorok starotestamentalny, że trzeba nowego serca i nowego ducha, którego dać tylko Pan Bóg może. "Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czyści od wszelkiej zmazy, bożków". To się właśnie dokonuje przez peregrynację Obrazu Jasnogórskiego. Matka Najświętsza wyprasza nam tę łaskę dla rodziny ludzkiej, jednoczącej się Europy. Kiedyś zabroniono, aby obraz Jasnogórski peregrynował - w 60-tych latach został uwięziony, bo ludzie będący przy władzy bali się Matki Bożej. Ateizacja - to była walka z Bogiem, ale stracił na tym tylko człowiek. Obecnie człowiek jest szczególnie zagrożony przez ateizację. "...Hańbą współczesnej cywilizacji jest nie tylko terroryzm i konflikty zbrojne, ale także aborcje i eutanazja". Postawą każdego społeczeństwa jest rodzina - związek mężczyzny i kobiety ustanowiony przez Boga. Wymaga szacunku i obrony. Tylko w rodzinie człowiek jest zdolny do prawidłowego rozwoju. Peregrynacja kopii Częstochowskiej Ikony (nawiedzi 14 sanktuariów, 9 katedr razem 25 miejscowości) w Polsce zakończy się 26 sierpnia i zostanie przekazana czeskim obrońcom życia w Cieszynie. Nowego ducha i nowego serca nam potrzeba. Chrystus nam to przekazuje w tej Eucharystii, Siebie ofiarowuje Bogu Ojcu i pokazuje nam swoją Matkę Miłości i Sprawiedliwości Społecznej - powiedział arcybiskup.
Tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk
janekm2@tlen.pl

sobota, 25 sierpnia 2012

PIELGRZYMKA MĘŻCZYZN DO MATKI BOSKIEJ PIEKARSKIEJ
Tradycyjnie, w ostatnią niedzielę miesiąca maja ze wszystkich śląskich miast i okolicznych miejscowości pielgrzymują mężczyźni do Matki Miłości i Sprawiedliwości Społecznej aby tu, na wzgórzu piekarskim wspólnie modlić się za nasze rodziny, środowiska w których nam dano żyć i pracować. W tym roku ze Sanktuarium św. Floriana z relikwiami Patrona Chorzowa, św. Floriana wyruszyło175 osób.. Grupę 120 pielgrzymów z parafii św. Jadwigi wzorem lat poprzednich prowadzi ks. proboszcz Emanuel Pietryga. Główną intencją tegorocznej pielgrzymki jest budowa ogrodu Biblijnego na terenie parafii, tuż przy kościele - (już jest bardzo zaawansowana). Wielką troską ks. proboszcza są osoby żyjące bez ślubu, w związkach niesakramentalnych. Najliczniejszą chyba grupę bo aż 230 pielgrzymów z Chorzowa prowadził Proboszcz parafii św. Antoniego ks Antoni Klemns. W sumie na wzgórzu piekarskim zgromadziło się ponad sto tysięcy mężczyzn. W tym dniu do Piekar przybywają nie tylko z okolicznych śląskich miejscowości ale też i z innych odległych miast. Jest to jedyna w Europie pielgryzmka, która w jednym czasie gromadzi tylu mężczyzn. Tylko ŚLĄSKA GOSPODYNI- PANI PIEKARSKA tak potrafi. Witając zgromadzoną rzeszę mężczyzn Meropolita katowicki Abp. Wiktor Skworc
zwrócił uwagę na wytrwałe pielgrzymowanie do matki Boskiej Piekarskiej hutnika Norberta Niedbałę, który już 65 raz przychodzi do śląskiej matuchny a od 25 lat ze sztandarem św. Floriana.Witając przybyłych biskupów z całej Polski w szczególny sposób powitał Kardynała Stanisława Dziwisza, który w darze dla sanktuarium przywiózł relikwie błogosławionego Jana Pawła II. Spełniły się oto słowa Papieża - Polaka, który powiedział, że "z tego Wzgórza nigdy się nie wyprowadzi".
Przypomniał papieskie słowa testamentu jakie zostawił mieszkańcom Sląska i Zagłębia : "Czeka nas wielki moralny wysiłek związany z Ewangelią Pracy. Wysiłek zmierzający do wprowadzenia w polskie życie sprawiedliwości i miłości społecznej". Razwijając myśl papieską arcybiskup zwrócił uwagę, że ład społeczny i postęp powinien opierać się na prawdzie. Gospodarka jest bardzo ważna ale najważniejszy jest człowiek, ważny jest kapitał ludzki. Ostrzegł że jeżeli zdewaluuje się ideał, wartości moralne to nie pomogą żadne pieniądze. Mimo katastrofalnej sytuacji demograficznej w Polsce jest ukrywana prawda, że dla polskiej rodziny jest najniższe wsparcie ekonomiczne w całej Unii Europejskiej. Reforma emerytalna wymaga skutecznej polityki rodzinnej.
Trudna sytuacja pracowników handlu, bardzo dużej grupy ludzi, z pośród których dominującą część stanowią kobiety zmuszane do pracy w niedzielę. Aby prawda została ocalona w dużej mierze zależy od środków masowego przekazu. Możliwość szybkiego kontaktu, przepływu informacji niestety nie sprzyja zbliżaniu ludzi. Męczennicy XX wieku, którzy poświęcili swoje życie w obozach dziś stawiają nam pytanie: co zrobiliśmy z odzyskaną wolnością - wolność nie może być swawolą".
CZUWANIE MODLITEWNE WOLONTARIUSZY
W sobotę 17 marca, tradycyjnie, już od pięciu lat w kaplicy Sióstr Szarytek przy kościele św. Jadwigi odbyło się modlitewne czuwanie wolontariuszy posługujących chorym w hospicjum w Chorzowie Batorym. Czuwanie poprowadził ks. Wojciech Szymczak z parafii św. Marii Magdaleny, który na stałe opiekuje się chorymi w hospicjum. Zawsze w niedziele i we wtorki sprawuje mszę św. w intencji chorych i tych, którzy odeszli już do Domu Ojca. Czuwanie rozpoczęto rozważaniem Drogi Krzyżowej. W wygłoszonej konferencji ks. Wojciech przytoczył przykład życia św. Ignacego Loyoli, który w czasie leczenia ran odniesionych w wojnie o Nawarrę czytał dzieła religijne, m. in. „Vita Christi” Ludolfa Kartuza i „Złotą legendę” Jakuba de Voragine. Przeczytane lektury i przemyślenia spowodowały zmianę postawy oraz stosunek do życia, do świata, do Boga. Zrezygnował z kariery wojskowej, stał się pielgrzymem, pustelnikiem. We współczesnym świecie człowiek często ucieka „od...” tymczasem trzeba wejść w głębię ciszy, uciec „do...”, znaleźć czas aby być samemu z Bogiem. Wystawienie Przenajświętszego Sakramentu i adoracja, bezpośrednio po konferencji, pozwoliły pełniej odczuć jak bardzo konieczna cisza wnętrza naszych serc, zwłaszcza w obecnym czasie medialnego krzyku, chaosu. Podczas Eucharystii ksiądz przypomniał, że konieczne jest, aby tak jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, wywyższono Syna Człowieczego by każdy, kto w Niego wierzy miał życie wieczne. Wystarczy ufne spojrzenie.
Nie mów nic
nie trzeba
patrz na Mnie
mój ZNAK ma MOC
modlitwa bez słów
jest serca modlitwą
twój Bóg usłyszy
Odpowie.
Tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk
janekm2@tlen.pl

niedziela, 6 maja 2012

ŚWIĘTO PATRONA CHORZOWA
Rokrocznie, dzień 4 maja jest wyjątkowy dla sanktuarium św. Floriana w Chorzowie. 4 maja przypada uroczystość świętego Floriana – patrona strażaków i hutników oraz współpatrona katowickiej archidiecezji, a w szczególny sposób patrona naszego miasta Chorzowa. Stało się tradycją, że chorzowskie sanktuarium św. Floriana w tym dniu nawiedza metropolita Archidiecezji Katowickiej, aby z księżmi proboszczami dekanatu koncelebrować mszę świętą w intencji mieszkańców miasta. W tym roku pierwszy raz uroczystej koncelebrze przewodniczył abp Wiktor Skworc, który od 26 listopada 2011r. jest Pasterzem naszej Archidiecezji. Na uroczystość licznie przybyły władze miasta z Prezydentem Andrzejem Kotalą. Miejsca w małych ławkach (przed władzami miasta) zajęły dzieci, które w ostatnią niedzielę kwietnia przystąpiły do wczesnej I Komunii Świętej. Abp Wiktor w szczególny sposób podziękował rodzicom za przygotowanie dzieci do przyjęcia
Eucharystii Świętej. Podczas homilii abp przypomniał, że św. Florian, legionista rzymski, który stanął w obronie prześladowanych chrześcijan 4 maja 304r. poniósł śmierć za Chrystusa. Męczennicy zawsze byli przekonani, ze oddając życie idą na spotkanie z Chrystusem. W obecnym czasie od nas nie wymaga się ofiary życia. Aktualnie na kościół wywiera się przede wszystkim agresję słowną. Należy jednak pamiętać, że w wielu regionach świata chrześcijanie są na CELOWNIKU- pozbawiani życia za przynależność do Chrystusa, np. w takich krajach jak Irak, Pakistan, Nigeria. Uroczystość świętego Floriana każe nam zastanowić się nad kondycją naszej wiary, nad świadectwem w środowisku, w którym żyjemy. Jak wykorzystujemy naszą wolność? Niestety, bardzo poszerzył się zakres nadużyć ukrytych pod pozorami wolności. Abp przypomniał nauczanie błogosławionego Jana Pawła II - „wolność jest ku dobremu, wolność to nie samowola”. Zwrócił uwagę na bezrobocie, które w szczególny sposób dotyka wiele rodzin, na zwolnienia z
pracy w Hucie Batory, by ponownie zatrudniać na gorszych warunkach tzw. „umowach śmieciowych”. Podziękował duszpasterzom za otoczenie troską zwalnianych pracowników oraz władzom samorządowym za działania mające na celu ochronę zwalnianych hutników.
Tekst i zdjęcia Jan Mieńciuk

sobota, 28 kwietnia 2012

KRONIKA ZDARZEŃ
II ROCZNICA TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ
Wtorek 10 kwietnia- II rocznica katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem, w której zginęło 96 członków rządu łącznie z Prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką. Zwykle czas zaciera rany, w tym jednak wypadku czas pozwolił wyjaśnić szereg wątpliwości co dotyczących przyczyny zaistniałej katastrofy. Wielu osobom a zwłaszcza rządzącej ekipie obecnie temat jest niewygodny-"Cicho obchodzona przez polskie władze rocznica ma jeden cel: uciszyć i zatrzeć pamięć, a wraz z nią pytania o prawdę......." – napisał w swoim blogu Jarosław Kaczyński. W mediach niestety wciąż trwa szum, bo na samym początku nie zostało wyjaśnione. Tego dnia, wieczorem w Sanktuarium św. Floriana w Chorzowie mieszkańcy miasta oraz Biuro Poselskie Marii Nowak zamówili Mszę świętą w intencji ofiar tragedii smoleńskiej. Udział we mszy św. wzięli władze miasta z Prezydentem Miasta Andrzejem Kotalą na czele, członkowie PIS oraz wielu chorzowian ze sąsiednich prafii. Sprawujący Echarystje Mszę świętą sprawował ks. Proboszcz Damian Gajdzik. Po Ewangelii zamiast kazania pozostawił czas ciszy aby to co się zdarzyło przed dwoma laty każdy rozważył w swoim sercu.
CZWARTE URODZINY KABARETU SOCRATIRON
Mimo piątku i 13 kwietnia wyjątkowo uroczyście świętował czwartą rocznicę swojego istnienia świętował Kabaret SOCRATIRON, mający swoja siedzibę w Młodzieżowym Domu Kultury na Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach od 2010 roku.
Kabaret powstał w 2008 roku, z inspiracji Tomasza Sporynia wraz z grupą uczniów II LO im. Juliusza Ligonia w Chorzowie; we współpracy z Regionalnym Klubem Europejskim QUO VADIS w Chorzowie; obecnie prowadzony przez założyciela wraz z managerem Mateuszem Wierzbickim i Grzegorzem Szołtysikiem w MDK "Tysiąclecie" w Katowicach. Dzięki zaangażowaniu i pasji opiekunów Kabaret prężnie rozwija się, uczestniczy w przeglądach artystycznych; ostatnio na XIII Festiwalu Małych Form, 30 marca w MDK "Szopienice-Giszowiec" w Katowicach zdobył trzecie miejsce. Na swoje urodziny przygotowali program pt.: – KABARET JAK ZA DAWNYCH LAT . W rocznicowym spotkaniu wystąpili: Grupa Artystyczna „Wywenieni”, Grupa Teatralna „Atelier”, Zespół Pieśni i Tańca "Tysiąclatki", w asyście miłych Gości: Ryszarda Zaorskiego – aktora Teatru Śląskiego w Katowicach, Mariana Makuli, śląskiego satyryka, poety, pisarza, Adama Podgórskiego, pisarza z Rudy Śląskiej, Andrzeja Bogdanowicza, Prezesa Stowarzyszenia Chorych na Stwardnienie Rozsiane - Wichrowe Wzgórze, dr. Jacka Kurka z Uniwersytetu Śląskiego oraz Grona Przyjaciół z Regionalnego Klubu Europejskiego QUO VADIS w Chorzowie, i wspaniałej ponad 100-osobowej publiczności.
ZLOT MŁODZIEŻY RÓŻNYCH DRÓG
Kraków 14 kwietnia 2012 przy pomniku Adama Mickiewicza między kościołem Mariackim
a Sukiennicami O. Salezjanin ks. Andrzej Szpak powitał przybyłą na zlot Młodzież Różnych Dróg, których zaprosił na Eucharystię do Bazyliki Miłosierdzia Bożego w Krakowie Łagiewnikach. W wigilię Bożego Miłosierdzia Mszę świętą O. Andrzej odprawił w intencji ciężko chorego Marcelego, jednocześnie zawierzył Bożemu Miłosierdziu wszystkich tu przybyłych młodych ludzi. Należy dodać, że wielu tu przyjechało właśnie ze względu na ks. Szpaka. Tam gdzie jest Szpak, tam zawsze bezpiecznie i spokojnie. Przyjeżdżają z różnych stron Polski, niejednokrotnie z bardzo daleka aby przez kilka godzin być blisko siebie, odczuć serdeczność, bezinteresowną życzliwość. Są jak szpaczki pod skrzydłami Ojca Szpaka, jest im dobrze, bo Ojciec ich w sercu nosi, za każdego się modli.
Po mszy udali się do galerii Galerii Forty a po drodze zwiedzili dorobek wolontariatu misyjnego w Afrykańskiej Wiosce na Tynieckiej. W tym czasie O. Andrzej udaje się do Miechowa, swojej rodzinnej miejscowości spotkać zespół muzyczny „Echo Sacrosongu”, którym również się opiekuje. Na nocleg wszyscy spotkają się u Ojców Salezjanów.
ECHO SCROSONGU
Chór i Orkiestra „ECHO SACROSNONGU” przy parafii Opatrzności Bożej Księży Salezjanów w Rzeszowie ma już 12 lat. Założycielem, opiekunem, często też i dyrygentem jest Salezjanin O. Andrzej Szpak, który jednocześnie jest opiekunem Młodzieży Różnych Dróg. ECHO SACROSNONGU jest pokłosiem powstałego w 1969 roku festiwalu Sakrosong, który w dobie komunizmu szczególnie promował Kardynał Karol Wojtyła. Między innymi 25 kwietna 1971r. czestniczył w finałowym koncercie w kościele św. Antoniego w Chorzowie o czym przypomina wmurowana tablica. W 2001 r. zespół wystąpił przed Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Watykanie. Po wysłuchaniu Ojciec Święty powiedział: "Jesteście wielcy, a już chciałem zwątpić, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę Sacrosong". Jak podkreśla ks. Andrzej - "to wyróżnienie stało się dla nas siłą w utrzymaniu kondycji do dzisiaj”. Zespół koncertuje nie tylko w Polsce ale zwiedził już prawie całą Europę, Indie. Na chwałę Bogu zaśpiewał w ponad 120 kościołach. W tym roku pojadą na turnee do Stanów Zjednoczonych. W sobotę 14 kwietnia zespół jedzie do Krakowa aby w Święto Bożego Miłosierdzia zaśpiewać Ojcom Salezjanom. Po drodze zatrzymuje się w Miechowie, rodzinnej miejscowości O. Andrzeja dać koncert tu, gdzie wszystko się zaczęło. Nie wielu wie ile sił, zdrowia, ale przede wszystkim serca każdego dnia aby ten zespół rozwijał się, aby przez śpiew i taniec głosił Chwałę Bogu. Koncert trwał ponad półtorej godziny. Chętnie by jeszcze gościł u swoich rodzinnych progach ale trzeba jechać dalej bo w Krakowie czekają na Niego, którzy przyjechali na Ogólnopolski Zlot Młodzieży Różnych Dróg, niektórzy przyjechali z bardzo daleka. Nie może ich zawieść. Na wieczór zespół zatrzymuje się w klasztorze ojców salezjanów na nocleg, również tutaj w salkach nocuje młodzież przybyła zlot. Razem ze swoimi szpaczkami na materacu, przykryty kocem nocuje też i ich opiekun – Ojciec Szpak.
Biała Niedziela Bożego Miłosierdzia - po szybkim śniadaniu zespół śpiewa w kościele Najświętszej Maryi Panny przy seminarium ojcom sprawującym Eucharystię i klerykom podczas mszy św., która wydłużyła się do półtorej godziny. Zaraz po mszy szybko zbierają instrumenty i autokarem jadą do Pychowic, parafii Najświętszego Serca Jezusa aby jeszcze raz zaśpiewać. I znowu Msza święta przedłużyła się ponad półtorej godziny- to jest modlitwa tych młodych ludzi – ECHO SACROSONGU. Po mszy proboszcz tutejszej parafii Jacek Ryłko ugościł młodych artystów obiadem, pysznym żurkiem.
MANIFESTACJA W OBRONIE WOLNYCH MEDIÓW W WARSZAWIE
Sobota 21 kwietnia w Warszawie niezwykle słoneczne i bardzo ciepłe przedpołudnie. Na Placu Trzech Krzyży już od godz. 10 gromadzą się rzesze przybyłych z różnych stron Polski słuchaczy, sympatyków Radio Maryja i Telewizji Trwam w obronie wolności słowa, mediów w Polsce oraz o przyznanie miejsca na cyfrowym multipleksie dla Telewizji TRWAM. Na ogólnopolskim Marszu poparcia szczególnie dużo przyszło członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski, Stowarzyszenie Solidarni 2010, Kluby Gazety Polskiej. Mszę świętą w
obronie wolności słowa koncelebrował ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz , ordynariusz diecezji drohiczyńskiej. W homilii skierowanej do rzeszy zgromadzonej na placach Trzech Krzyży i przyległych ulicach powiedział , że gromadzimy się w Sercu Warszawy aby dać wyraz sprzeciwu wobec dyskryminacji katolickiej społeczności domagającej się sprawiedliwości w kształtowaniu ładu moralnego. Po Mszy świętej stutysięczna rzesza (według mediów publicznych tylko 20 tys.) całą szerokością Traktu Królewskiego skandując m/in. „Nie oddamy wam telewizji Trwam”, „Chcemy prawdy o Smoleńsku”. Pod Urzędem Rady Ministrów przemówił prezes PiS Jarosław Kaczyński, jeszcze raz przypomniał rządzącym, że odmowa koncesji Telewizji Trwam była bezprawna. – Bez praworządności nie ma normalnie funkcjonującego państwa – podkreślił. Do Kancelarii Prezydenta złożono 2,1mln podpisów za koncesją Telewizji Trwam.
Pod koniec manifestacji gdy czoło osiągnęło Pałac Rady Ministrów słońce przesłoniły chmury, zaczęło padać. Była to bardzo pokojowa manifestacja. Nie usłyszało się żadnego nieprzyzwoitego słowa. Policja trzymała się w odległości. Manifestanci byli posłuszni porządkowym. Nie zdarzyło się żadnych incydentów.
Premier na czas manifestacji wyjechał wraz z małżonką aż do Dubaju nad Zatoką Perską. Prezydent także był nieobecny w Belwederze, swojej warszawskiej rezydencji.
Tekst i zdjęcia Jan Mieńciuk

sobota, 24 marca 2012

POMNIK OFIAROM TRAGEDII SMOLEŃSKIEJ W MYSŁOWICACH

Sobota 17 marca – w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Mysłowicach koncelebra Mszy świętej za Ojczyznę oraz za tych, którzy dwa lata temu zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Na uroczystą Eucharystię przybył premier Jarosław Kaczyński z parlamentarzystami- m/in. Marią Nowak, Grzegorzem Tobiszewskim, Waldemarem Andzelem, Czesławem Ryszką oraz rodzinami osób, które tragicznie zginęły 10 kwietnia 2010r. pod Smoleńskiem. Podczas homilii kaznodzieja nawiązał do Czwartku Wielkiego, kiedy Jezus z uczniami wieczerzę spożywał. Wiedział Pan, co niebawem się zdarzy, widział serca apostołów i widział serce zdrajcy – Judasza. Wszystkich do końca umiłował, umył nogi. Na zakończenie Mszy świętej
odczytano list Metropolity Katowickiego Abp Wiktora Skworca, który (z uwagi na obowiązki zaplanowane wcześniej nie mógł osobiście przybyć) przesłał wyrazy duchowej łączności oraz udzielił pasterskiego błogosławieństwa zgromadzonym na Eucharystii. Po Mszy św. pochód ze sztandarami przeszedł przed pomnik. Niestety w nocy obelisk został oblany farbą – świadczy to, jak pewna grupa osób jątrzy nienawiść do tych, którzy chcą uszanować pamięć, chcą budować na sprawiedliwości. Na odsłonięcie przybyli parlamentarzyści, przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego, Sejmiku Śląskiego, władze miejskie. Przy pomniku stanęły ponad 33 poczty sztandarowe ze wszystkich organizacji na Śląsku. Premier Jarosław podziękował władzom miasta za decyzję usytuowania pomnika w centrum miasta, niedaleko Urzędu Miejskiego oraz
członkom Społecznego Komitetu Budowy Pomnika, którzy przez swoje zaangażowanie utrwalili pamięć przełomowych wydarzeń historycznych. Jest to bardzo ważną rzeczą dla tych, którzy zginęli, jak również dla świadomości naszego narodu. Dodał, że nie ma takich decyzji usytuowania pomnika w miejscach publicznych w innych miastach, jak w Warszawie, Krakowie.
Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl

czwartek, 22 marca 2012

D R O G A K R Z Y Ż O W A

JAN MIEŃCIUK
POLSKA DROGA KRZYŻOWA W DWUDZIESTY PIERWSZY WIEK
Jan Mieńciuk
CHORZÓW
tel. 0503415136
email:janekm2@tlen.pl
OGRÓD OLIWNY
OGRÓD
Miejsce wypoczynku po dniu ciężkiej pracy Miejsce wytchnienia dla człowieka. Przychodzą do ogrodu przyjaciele Aby dzielić się radościami, smutkami. Przychodzą zakochani wyznać miłość sobie Wyczytać w gwiazdach przyszłość szczęśliwą. Miłość jest zawsze szczęśliwa.
OGRÓD OLIWNY
W tym ogrodzie Jezus w oddaleniu, samotny Oparty o skałę - ołtarz ofiarny Przyjaciele Jego snem znużeni Nie zobaczą potu kropli krwawych Anioła z kielichem w ręku. Cierpi się zawsze w samotności.
SAMOTNOŚĆ
Jesteśmy blisko siebie W rodzinie, szkole, pracy Oddzieleni murem niebotycznym „EGO” Żyjemy według schematu na szklanym ekranie. Tam gdzie nie ma miłości Samotność bardzo boli.
SAMOTNOŚĆ
Jezus samotny w Ogrodzie Oliwnym Ojcze! Czy muszę wypić ten kielich? Ojcze! Nie moja, ale Twoja Wola niechaj się stanie. Jeżeli trzeba, wypiję do dna. Najważniejsze decyzje trzeba podjąć samotnie.
STACJA I
JEZUS SKAZANY NA ŚMIERĆ
Wywiedli Jezusa przed oblicze Piłata, ale On nie znalazł winy, umył ręce. Ukrzyżuj, ukrzyżuj woła gawiedź przed pałacem Piłata podburzana przez Faryzeuszy. Tylko Ona, jedna przerażona, blada-cichym głosem woła: Ludzie, ludzie - co robicie? On leczył wasze rany, chlebem karmił na pustyni. Głosu Matki nie słucha nikt. Gawiedź posłuszna Faryzeuszom.
DWUDZIESTY PIERWSZY WIEK Panowie Lóż Wysokich uchwalają prawo do aborcji, eutanazji. Prawo zabijania. Prawo wolności bez granic, bez miłości, bez Chrystusa. Ziemię, za którą nasze Ojce życie poświęcali w cudze ręce oddają. Jestem na placu przed Pałacem Piłata. To moja obojętność o przyszłość naszej ojczyzny, moich przyjaciół, troska o siebie samego postawiły mnie w tłumie krzyczącym: - ukrzyżuj.
STACJA II
JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA
A Kiedy już wyszydzili włożyli krzyż na ramiona, następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. Kto idzie za mną a nie bierze swojego krzyża nie jest Mnie godzien. Krzyż - dwie belki. Jego ciężar jest proporcjonalny do grzechu, braku miłości, braku pomocy, zrozumienia drugiego człowieka. Na ciężar tego krzyża składa się i mój grzech.... W tym krzyżu ukryta tajemnica zbawienia. Tę tajemnicę widzi Jezus. Może dostrzec ją każdy, kto patrzy oczyma miłości.
STACJA III
JEZUS PIERWSZY RAZ UPADA POD KRZYŻEM.
Czy to był kamień zwyczajny na drodze, o który się potknął, czy ciężar krzyża był tak przytłaczający, że zachwiał się Jezus, upadł? Wstawaj! Szybko! Nie ma czasu. Trzeba iść dalej. Ciężar krzyża nie zmniejsza się, ale zawierzenie Ojcu, pragnienie, aby we wszystkim wypełnić Jego Wolę dodaje Tobie Jezu sił, aby iść dalej. Każdy upadek jest bolesny. Każdy grzech rani moją osobowość, moje człowieczeństwo. Jestem chrześcijaninem. Jestem winien świadectwa Twojej Miłości.
</ STACJA IV
JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ
Na drodze krzyżowej, drodze największego pohańbienia i bólu Syn Boży spotyka Matkę swoją. Spotkanie oczu i Serc gorejących Miłością. Nie ma czasu na wyznania. Nie trzeba czasu. Miłość i ból są ponad czasem. Obejmują nasz czas. Nasze cierpienia. To tylko nasze zapatrzenie w siebie nie pozwala dostrzec zatroskanych oczu Matki. Wszyscy jesteśmy Jej dziećmi.
STACJA V
SZYMON CYRENEJCZYK POMAGA NIEŚĆ KRZYŻ JEZUSOWI
Pomagać komuś, kto jest uznany za wyrzutka społeczeństwa, za przestępcę nie należy do przyjemności. Nie chodzi o ciężar belki krzyża, ale o nienawiść, szyderstwo faryzeuszów, podburzanego tłumu towarzyszącego skazanemu. Szymon przymuszony przez żołnierzy do pomocy niesienia krzyża. Sam by się nigdy nie zdobył na ten gest. Można być bardzo pobożnym, mówić o godności, prawach człowieka, pokazywać się w kościele, na uroczystościach, gdy kamery, gdy ludzie patrzą. Ale nieść krzyż Jezusa, kiedy ze mnie szydzą, bo jestem niepoprawny politycznie, bo mówię rzeczy niepopularne? Czy jestem zdolny do takiego czynu, gdy moja pozycja jest zagrożona, moja praca? Czy jestem zdolny wyrzec się z własnych planów, ambicji dla Chrystusa?
STACJA VI
Św. WERONIKA OCIERA TWARZ JEZUSOWI.
Nawet się nie zastanawiała nad tym, że ryzykuje własną pozycję, naraża się Faryzeuszom. Weronika. Przedarła się przez tłum nienawistny. Kordon żołnierzy było łatwiej ominąć. Cóż mogła zrobić jedna niewiasta więcej niż chustą otrzeć twarz z nienawiści, plwocin, krwi zakrzepłej. W tym geście nie było żadnej kalkulacji, wyrachowania. Czysty gest miłości. Na chuście obraz Przenajświętszego Oblicza.
ACJA VII
JEZUS DRUGI RAZ UPADA POD KRZYŻEM
Znowu upadek. Tak bardzo boli. Jednak nie można się zatrzymać. Na tej drodze nie ma zatrzymań, odpoczynku. Trzeba wstać i iść, czym szybciej do celu. Tym celem jest Golgota - Ołtarz ofiarny. Ojczyzno! Ile razy ty pod krzyżem ciężkim upadała? Ile razy gnębił Ciebie wróg? Zawsze jednak przychodził zbrojnie jako najeźdźca zza rubieży. Dziś przychodzi jako biznesmen z kraju bogatego. Za grosz i pustą obietnicę kupuje twój majątek, sumienie, twoją duszę. Przyjacielem każe ci się zwać.
STACJA VIII
JEZUS NAUCZA PŁACZĄCE NIEWIASTY
Nie płaczcie nade mną, nie szlochajcie. Nie czas i nie miejsce na łzy, na rozczulanie się. Płaczcie nad sobą, nad dziećmi waszymi, a raczej ich brakiem. Zestarzejecie się, kto wam wtedy poda szklankę mleka? Będą domy starców, zastrzyki - ze słodką śmiercią. Nie płaczcie. Nie czas i nie miejsce na łzy, na ckliwość.
STACJA IX
JEZUS TRZECI RAZ UPADA POD KRZYŻEM
Jeszcze jeden upadek. Krzyż staje się coraz cięższy. Tak trudno wstać aby iść dalej. Na tej drodze nie ma współczucia, zatrzymań. Żołnierze nie pozwolą. Tutaj nie liczy się człowiek. Jest skazaniec, przedmiot. W unijnym państwie państw nikogo nie interesują korzenie chrześcijaństwa, szacunek do ziemi, kultury ojców naszych. Tu się liczy tylko zysk, sukces medialny. Na miłość nie ma miejsca. Ojcze dodaj sił abym Twoją Wolę do końca wypełnił. Kocham moich braci. To nic, że szydzą, że kpią.
STACJA X
JEZUS Z SZAT OBNAŻONY
Zdarto szaty z Syna Człowieczego. Ostatnie oznaki godności ludzkiej. Aby jeszcze bardziej poniżyć człowieka. Zaspokoić tłum spragniony widowiska. Niech się gawiedź gapi na nagość człowieka, niech się cieszy jego poniżeniem. U progu trzeciego tysiąclecia, w dobie postępu cywilizacji, nie obnaża się skazańca. Obnażanie godności człowieczeństwa powinno przynieść korzyć wymierną. Stworzono, więc programy typu Show Reality. Ile kosztuje godność człowieka? Ile kosztuje moralność człowieka? Ile kosztuje wieczność?
STACJA XI
JEZUS DO KRZYŻA PRZYBITY
Żołnierze wykonują swój obowiązek z wyuczoną, wzorową dokładnością. Syn Boży rozciągnięty na drzewie krzyża jak struna wiolinowa. Zjednoczony z drzewem krzyża. Drzewo krzyża własną krwią obmył, uświęcił cierpieniem. Miłość żąda ofiary. Dwudziesty Pierwszy Wiek. Nie można głosić Nauki Chrystusa a żyć wbrew ewangelii. Polsko, Ojczyzno! Ile razy Ciebie krzyżowano? Mocarze obcych państw dzielili Ciebie jak szaty zdjęte z Chrystusa. Dziś rzucają los o tunikę Twoją decydenci. Pierś mają udekorowaną orderem.
STACJA XII
JEZUS UMIERA NA KRZYŻU
I będą patrzeć na Tego, Którego przebodli. Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Wykonało się. Ojcze, w Ręce Twoje powierzam Ducha Mojego. Pod ten znak przyjdą wszyscy, którzy uwierzyli, że Chrystus jest Synem Boga Żywego, Jest Miłością. Przyjdą, aby dać świadectwo swojej wierności Ewangelii, Prawdzie. Przyjdą wszyscy, którym ten znak przeszkadza w realizacji swoich planów, zamierzeń, aby walczyć, aby szydzić. Dla jednych będzie znakiem chwały. Dla innych znakiem zgorszenia.
STACJA XIII
JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA
Pod krzyżem pozostała tylko Matka i ci, którzy kochali Jezusa naprawdę. Miłość potwierdza się w chwilach szczególnych. Kiedy wszyscy odeszli, pozostali tylko: Ów uczeń, którego Jezus szczególnie miłował, siostra Matki Jezusa Maria, Maria Magdalena, Józef z Arymatei, aby pomóc w pochówku Jezusa? Nikodem przyniósł zioła aby ciało namaścić. DWUDZIESTY PIERWSZY WIEK Kiedy wszystkie racje w obronie Ewangelii, godności człowieka zawiodą pozostanie jedynie wierne trwanie przy Chrystusie. Czas próby naszej wierności Chrystusowi.
STACJA XIV
JEZUS ZŁOŻONY DO GROBU
Obwiązali ciało Jezusa w płótna razem z wonnościami stosownie do żydowskiego sposobu grzebania Józef złożył w nowym, przestronnym, wykutym w skale grobie. Ostatnią przysługę Chrystusowi oddali ci, których rzadko, albo wcale z Nim nie widziano. Józef, Nikodem. Niewiele mogli zrobić. Uczynili najwięcej. DWUDZIESTY PIERWSZY WIEK. Co zrobiłem dla Chrystusa? Co uczyniłem dla Ojczyzny?
ZMARTWYCHWSTANIE
Oto zwyciężył Baranek Z Pokolenia Judy
Raduje się niebo Ziemia się cieszy Chóry anielskie Śpiewają Hosanna,
Hosanna. Pan prawdziwie ZMARTWYCHWSTAŁ
ALLELUJA !!!
W Zwycięstwie Chrystusa Udział wzięli Wszyscy, którzy poszli za Nim Krzyża się nie zlękli.
Drzewo hańby Stało się Drzewem chwały. Szczęśliwym ludem się nazywają Którzy w znaku tym wiernie trwają.
(Chorzów, Wielkanoc31 marca 2002r.)

CZUWANIE MODLITEWNE WOLONTARIUSZY

W sobotę 17 marca, tradycyjnie, już od pięciu lat w kaplicy Sióstr Szarytek przy kościele św. Jadwigi odbyło się modlitewne czuwanie wolontariuszy posługujących chorym w hospicjum w Chorzowie Batorym. Czuwanie poprowadził ks. Wojciech Szymczak z parafii św. Marii Magdaleny, który na stałe opiekuje się chorymi w hospicjum. Zawsze w niedziele i we wtorki sprawuje mszę św. w intencji chorych i tych, którzy odeszli już do Domu Ojca. Czuwanie rozpoczęto rozważaniem Drogi Krzyżowej. W wygłoszonej konferencji ks. Wojciech przytoczył przykład życia św. Ignacego Loyoli, który podczas leczenia ran odniesionych w wojnie o Nawarrę czytał dzieła religijne, m. in. „Vita Christi” Ludolfa Kartuza i „Złotą legendę” Jakuba de Voragine. Przeczytane lektury i przemyślenia spowodowały zmianę postawy oraz stosunek do życia, do świata, do Boga. Zrezygnował z kariery wojskowej, stał się pielgrzymem, pustelnikiem. We współczesnym świecie człowiek często ucieka „od...” tymczasem trzeba wejść w głębię ciszy, uciec „do...”, znaleźć czas aby być samemu z Bogiem. Wystawienie Przenajświętszego Sakramentu i adoracja, bezpośrednio po konferencji, pozwoliły pełniej odczuć jak bardzo konieczna cisza wnętrza naszych serc, zwłaszcza w obecnym czasie medialnego krzyku, chaosu. Podczas Eucharystii ksiądz przypomniał, że konieczne, aby jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, wywyższono Syna Człowieczego by każdy, kto w Niego wierzy miał życie wieczne. Wystarczy ufne spojrzenie. Nie mów nic Nie trzeba Patrz na Mnie Mój ZNAK ma MOC Modlitwa bez słów Jest serca modlitwą Twój Bóg usłyszy Odpowie. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl

niedziela, 12 lutego 2012

SYMPOZJUM

SYMPOZJUM Piątek, 18 listopada – Częstochowa – na Jasnej Górze XIX Sympozjum Duszpasterzy Katolickich Ośrodków i Wspólnot Pomagającym Osobom Uzależnionym na temat: „Współczesny profil osoby uzależnionej. Sposoby i cele terapii” Otwarcia seminarium dokonał ks. bp Antoni Długosz, któremu łagodnością i delikatnością niewielu może dorównać. Wszystkich uczestników sympozjum obdarzył swoją płytą „Siewca radości” z nagranymi pieśniami we własnym wykonaniu. Kiedy płyt zabrakło poprosił o adres, aby przesłać pocztą? Podczas sympozjum zostały poruszone tematy - m/in.: • Optymalny model etyczny człowieka • Zmiana profilu osoby uzależnionej na przestrzeni ostatnich 30 lat • Ośrodek Rehabilitacyjno – Readaptacyjny jako sposób leczenia uzależnień • Ambulatorium jako sposób leczenia uzależnień Prelegenci zwrócili szczególna uwagę, że obecnie profil uzależnień rozszerzył się, bo wchodzą w to obok takich używek jak narkotyki, alkohol uzależnienia od hazardu, wróżb karcianych, a nawet od posiadania telefonu komórkowego. Choć te ostatnie nie wydają się groźne to jednak systematycznie powodują degradację osobowości osoby uzależnionej. Najlepszym, a może nawet jedynym niezastąpionym lekarstwem w wyzwoleniu z uzależnień jest poczucie bliskości drugiego człowieka, jego akceptacji. Trzeba, bowiem odbudować takie wartości jak uczciwość, nadzieja, szczerość, rozwój umiejętności bycia sobą, dostosowanie się do grup społecznych. Wieczorem, autobusem z Rzeszowa przyjechał zespół Echo Sacrosongu z Ojcem Salezjaninem Andrzejem Szpakiem, aby w Kaplicy Matki Bożej zaśpiewać podczas wieczornej mszy św. sprawowanej w intencji uczestników sympozjum.
Po Apelu Jasnogórskim w obszernej kaplicy domu Pielgrzyma im. Jana Pawła II, zespół zaprezentował przepiękny koncert śpiewu oraz tańca. Dyrygował założyciel i opiekun tego zespołu Andrzej Szpak. Koncert trwał prawie do godz. 23. Potem młodzi artyści wracali do Rzeszowa - cała noc w drodze?!. W drugim dniu sympozjum przewidziano spotkania tematyczne – warsztaty w grupach. Tematem dyskusji w naszej grupie – religijność jako, alternatywa narkomanów, alkoholików. Każdy z uczestników opowiedział o sobie, były to niezwykle osobiste i szczere wyznania ludzi, którzy w tym gronie spotykali się pierwszy raz.. Romek ma 35 lat, wyznał, że przez 15 lat był ateistą. Nie zaprzestawał jednak szukać sensu życia, ponieważ ateizm nic nie rozwiązywał, nie wyjaśniał. Wyjaśnienie, sensu życia daje wiara w prawdziwego Boga. Andrzej Szpak 60 lat - mówiąc o sobie zwrócił uwagę na religijność, w
szczególności katolicyzm, który jest atakowany szczególnie przez media, zwłaszcza narodowy katolicyzm, że nie wiadomo czy nie będzie przypisywano jemu wszystko zło w Polsce. Basia mieszka na Opolszczyźnie pracuje w szkole, udziela się w Stowarzyszeniu wsparcia AA, przyjechała aby bardziej rozwijać umiejętność pomocy uzależnionym. Andrzej ma 55 lat, miłośnik zwierząt, żyje w związku niesakramentalnym, mimo to stara się regularnie w niedziele przychodzić do kościoła na mszę św., często również i w tygodniu. Nie może jednak przyjmować sakramentu Komunii św. Często przebywa w środowiskach krytykujących kościół, właśnie tam trzeba szczególnie go bronić. Weronika była alkoholiczką, od 12 lat nie pije, odeszła od męża alkoholika, mieszka z synami o których bardzo się boi bo też czasem zaglądają do kieliszka. Mówi, że wyrwanie się z alkoholizmu zawdzięcza Matce Bożej, dlatego często przyjeżdża do Częstochowy, bo ma, za co dziękować, ale jeszcze więcej prosić, zwłaszcza o dzieci. Brat Hieronim jest we Franciszkańskim Zakonie Braci Mniejszych w Katowicach - Panewnikach, studiuje teologię. Rodzice się rozeszli przez alkohol. Lubi pracę z dziećmi, z bezdomnymi i... lubi się uśmiechać, to często rozładowuje wiele niezręcznych sytuacji, ludzie najczęściej odwzajemniają. Aleks z Żyrardowa, jest osobą współuzależnioną. Interesuje się uzależnieniami oraz metodami skutecznej pomocy. Tomasz jest alumnem piątego roku Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży. Piotr jest diakonem również z Łomży, w sympozjum już trzeci raz. Ukończył studia pedagogiki, resocjalizacji. Pracował z młodzieżą rodzin patologicznych. Leon, archiwista ze Szczecina ma problem natury erotycznej, od 12 lat spotyka się w grupach uzależnionych, od 9 lat chodzi na indywidualną terapię. Problemem są jednak niewłaściwe emocje uczuciowe, destrukcyjne wzorce rodzinne. Był nieakceptowany (odrzucony) przez matkę, bo ją ojciec wydziedziczył z gospodarki, ponieważ wyszła za mąż wbrew jego woli. O. Edward, franciszkanin z Połańca, jest socjoterapeutą.
Zainteresowania - to duchowość wschodu, przez pewien czas pracował jako misjonarz. Miłośnik parolotni, pasjonat zbierania fajek, sam też pali fajkę. Tadeusz ze zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, alumn, na szóstym roku studiów, współpracuje z osobami uzależnionymi od alkoholu, też jest dzieckiem alkoholika. Siostra Maria z bezhabitowego zgromadzenia Sióstr Pasterzanek pracuje w ośrodku socjoterapii, dodatkowo służy pomocą osobom prostytuującym się na ulicach Warszawy. Najwięcej satysfakcji daje praca z młodzieżą. Kleryk Marcin od księży Salwatorianów chce pogłębić wiedzę o psychologii uzależnień, aby bardziej pomagać w swoim środowisku. Tak wiele wokół nas osób uzależnionych. Piotr uczy się w technikum w Bydgoszczy, dodatkowo pracuje w wolontariacie. Niestety wśród osób potrzebujących pomocy najwięcej jest ludzi uzależnionych. Brat Maksymilian ze gromadzenia Franciszkanów w Katowicach - Panewnikach jest wolontariuszem w domu dziecka pochodzących z różnych środowisk. Największą radością jest właśnie praca z tymi dziećmi. Brat Krzysztof mieszka w Łodzi, studiuje socjoterapię, zajmuje się tematyką psychomanipulacji SEID. Beata mieszka w Tarnowskich Górach, pracuje w z dziećmi świetlicy szkolnej. Ukończyła studia resocjalizacji, to pomaga w pracy, dzieci bowiem pochodzą z różnych środowisk. Po pracy dodatkowo udziela się w resocjalizacji więźniów oraz w klubie AA. Mąż notorycznie przychodził do domu piany zaczynał od awantury i bicia. Gdy prosiła, aby poszedł do klubu AA nie chciał słyszeć, zawsze twierdził, że nie jest pijakiem. Aby ratować dzieci i siebie musiała odejść i wziąć rozwód. Potem zaczęła sama chodzić do klubu aby pomagać innym. Jarek w Tarnowskich Górach jest redaktorem gazety ŁOPOT – od łopot flagi lub żagla łodzi, gdy zmienia hals (kierunek). Opisuje życie Młodzieży Różnych Dróg /hipisów/, ma jedyny nałóg – palenie i nie umie się wyzpolić . Jest sympatykiem klubu AA. Żyje z Beatą w związku niesakramentalnym. Można się przyzwyczaić do takiego życia, zawsze jednak na dnie serca pozostanie rana, która nie przestaje boleć. Przyjeżdżają więc tutaj aby spotkać ludzi otwartych, życzliwych. Najważniejsze bowiem to być zrozumianym, akceptowanym takim jakim się jest. Ks. Andrzej podsumowując wszystkie wypowiedzi stwierdził, że z tego wynikło drugie sympozjum o uzależnieniach. Słuchając wielu wypowiedzi o sobie odkrywa drugiego człowieka, jak wiele w każdym człowieku jest dobra, możliwości. Nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi o szydzeniu z katolików, narodowców, symboli religijnych, świętości rani uczucia, zawstydza. Młodzież wstydzi się religijności, angażować się religijnie. A co by było bez religijności, katolicyzmu? Historia kultury polskiej oparta ściśle na religii. Nie ma poetów w Polsce, którzy by nie nawiązywali do Bożego Narodzenia,
do Matki Najświętszej. Potrzeba pasji religijnej, zaangażowania. Pasja, to Dar Ducha Świętego, zaangażowanie - to męstwo. Pamiętamy jak piękne i wielkie uczucia do Matki Bożej wyzwalał Kardynał Stefan Wyszyński. Polska pobożność jest bardzo uczuciowa, ale właśnie dzięki temu przetrwaliśmy największe próby czasu. Teraz nasza uczuciowość, religijność jest wyszydzana (to niezwykłe - czynią to ludzie, którzy nie tak dawno uważali się za gorliwych katolików). Ważne jest jak rozwijamy naszą religijność, czy w ogóle rozwijamy? Dojrzała religijność uodparnia na uzależnienia. Po południu w Domu Sióstr Służebniczek dębickich O. Andrzej z dominikaninem O. Krzysztofem sprawuje mszę św. dla grupy hipisów, którzy przyjechali na sympozjum. Podczas homilii w rozważaniach nawiązał do Uroczystości Chrystusa Króla. Uznać Chrystusa za Króla to znaczy kierować się nauką, prawem Chrystusa tak w życiu osobistym jak i społecznym. Polska jest krajem katolickim, potrzeba więc aby rządzący kierowali się tymi zasadami. Są pewne rzeczy, granice, których nie wolno przekroczyć. Tradycyjnie do rozważań włączyli uczestnicy Eucharystii. Andrzej wyznał, że wszystko co posiada uznaje to za dar od Boga. Przychodząc z pomocą starszym, potrzebującym osobom stara się odpowiedzieć na Miłość Stwórcy. Przychodzi na msze niedzielne, niejednokrotnie i w tygodniu. Niestety żyje w związku
niesakramentalnym i nie może przyjąć Komunii Świętej. Odczuwa ogromny brak Eucharystii. Dla tych co nie mogą przyjąć Sakramentu Eucharystii przyniesiono chleb, kapłan pobłogosławił i podał do spożycia. Msza trwała tylko dwie godziny, ale to tylko ze względu na dom i kaplicę sióstr, bo zwykle trwa 4 godziny. Wystarczy być Po mszy O. Andrzej i jego „szpaczki” idą do gimnazjum im. Jana Matejki na nocleg. Lokujemy się w dużej sali gimnastycznej. Młodzież w tym czasie przygotowuje kolację. Madzia robi specjalną herbatę według sobie tylko znanej recepty, jest pyszna z kawałkami pomarańczy, cynamonem, imbirem. Teraz granie i śpiewanie przy świecach. Krótki sen na materacu gimnastycznym pozwolił zregenerować O. Andrzejowi siły. Teraz z Puńkiem i innymi przy świecach grają klimaty bluesowe, śpiewamy „Wzgarda”, „Mojżesz”. Ośmioletnia Magda,
bratanica Jacka, choć powinna już dawno spać, właśnie tańczy ze świecą majestatycznie tak, królewsko, jak Salome... Jak opisać świecy drżący płomień, który dużą salę zamienia w krainę baśni tysiąca i jednej nocy? W pewnym momencie w tych klimatach O. Andrzej śpiewa Jezus Najwyższe Imię/ Nasz Zbawiciel/ Książe Pokoju... Przy świetle świecy nikt nie zobaczy wzruszenia Marii, która zamknęła bar we Wrocławiu, aby być tu, nie zobaczy wzruszeń Brygidy, Anżeliki.... To co najważniejsze zawsze oczom niewidoczne pozostanie.
http://www.youtube.com/watch?v=bgdnIL0VjOc&list=UUnpPIT8Jxgocpe-oZW3RiKg&index=58&feature=plcp Tekst i zdjęcia Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl

poniedziałek, 30 stycznia 2012

LIKWIDACJA GOTÓWKI

Unia Europejska planuje likwidację gotówki admin, ndz., 2012-01-29 13:32 Szeroko zakrojone plany zmierzające do delegalizacji transakcji gotówkowych niepokoją zwolenników wolności. Tak jak każde nowe podłe prawo tak i to oficjalnie będzie skierowane przeciwko "mafiom piorącym brudne pieniądze". Jak przy ACTA prawda jest taka, że celem są nie zwyrodnialcy tylko wszyscy ludzie. W Europie gotówka może zniknąć szybciej niż nam się wydaje. Odpowiednie dyrektywy unijne już powstały. Upadające gospodarki południa Europy słyną z wielkich długów i monstrualnej szarej strefy. Jest to zjawisko zwykle przedstawiane w formie negatywnej a przecież szara strefa to tańsze produkty i usługi. Szara strefa jest naturalnym mechanizmem obronnym uciskanych fiskalnie społeczeństw. Dlatego właśnie jest solą w oku dla władzy. Likwidacja gotówki to również eliminacja dużej części szarej strefy. To jest warunek konieczny wyjścia z kryzysu, bo pieniądze potrzebne na spłatę monstrualnych długów zaciągniętych przez polityjów będą pochodzić od ludzi. Im bardziej ludzie będą się starali ukrywać dochody tym bardziej rząd będzie się starał dopaść takie owieczki i ostrzyc je do zera. Przy okazji owieczkę zarzynając, ale kto by oczekiwał logiki od tych ludzi? Ucisk fiskalny jest nieskuteczny właśnie, dlatego, że istnieje jeszcze gotówka. Trudno się, zatem dziwić, że snute są plany jej wycofania. Jak mogłoby do tego dojść? Bardzo prosto, przecież wszyscy już mamy karty płatnicze. Wystarczy wprowadzić odpowiedni monitoring transakcji i zobowiązać ustawowo każdy punkt usługowy i handlowy do posiadania czytników. Mogą wręcz karać za nieposiadanie czytników lub za ustalanie kwot minimalnych transakcji. W Polsce są najwyższe w UE opłaty za transakcje bezgotówkowe. To ma się zmienić dzięki zapowiadanej interwencji UE, ale ceną za obniżkę będzie właśnie wprowadzenie dodatkowych regulacji zmuszających do korzystania z kart. To samo planują Niemcy, których martwi to, że aż 60% wszystkich transakcji odbywa się za pomocą gotówki. Zwykły człowiek nie śledzi każdej dyrektywy wychodzącej z wyjątkowo płodnych w produkcji przepisów instytucji unijnych. A powinien. Na przykład dyrektywa 2009/110/EC otwiera drogę do wprowadzenia cytuję "innowacyjnych i bezpiecznych usług pieniędzy elektronicznych" umożliwiających transakcję bez gotówki. Ta dyrektywa wdrożona w całości ziści ten czarny scenariusz bez szarej strefy. Na przykład we Włoszech, od 4grudnia 2011 kwoty powyżej 1000 € nie będą wypłacane w gotówce. Nowy premier Włoch Mario Monti jest zmuszony do zwiększenia wielkości udziału płatności bezgotówkowych gdyż tego oczekują od niego Niemcy i Francuzi. Zresztą, Monti był wcześniej komisarzem UE ds. usług finansowych i pracował jeszcze przed wprowadzeniem euro, aby znaczną część płatności gotówkowych w UE zastąpić za pomocą kart chipowych i przez kontrolowane przepływy finansowe. Skłonności totalitarne przejawiane przez naszych władców widzieliśmy na własne oczy kilka dni temu. Mimo tego, że manifestacje zwykle nie są liczne w zimie ulice polskich miast zaroiły się od protestujących. A co na to władza? Nic i robi swoje. Wielu twierdzi, że to już dawno nie jest nasza władza tylko nominaci niczym namiestnicy. Ciekawa teoria, ale brak na nią dowodów, są tylko poszlaki. Procesy następują bardzo szybko i wkrótce możemy się znowu obudzić na trzy dni przed podpisaniem czegoś, co miało być podpisane w tajemnicy a czego cele, pozornie zbożne są w istocie obliczone na zwiększenie opresyjności państwa względem obywateli. Wiadomośc otrzymałem z pocztą e-mail
O wsi Wierszyna w Okręgu Irkuckim w Federacji Rosyjskiej dowiedzieliśmy się w swoim czasie dość sporo. Stało się tak za sprawą kilku wypraw naszych globtroterów, a także oficjalnych wizyt dostojników. Ponieważ zainteresowanie w Zagłębiu wsią Wierszyna było oczywiste, Wyższa Szkoła „Humanitas” ufundowała nawet stypendium dla studenta stamtąd - co jak się dowiaduję, nie zostało dotąd „skonsumowane” - wydaje nam się słuszne przypomnieć raz jeszcze o tym ciekawym epizodzie naszej historii. Zatem krótko, o co chodzi. Otóż na przełomie XIX i XX wieku, kiedy sprawa osadnictwa na Syberii stawała się dla ówczesnych władz Rosji coraz bardziej paląca, a wśród wielu dygnitarzy tamtego czasu dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan. Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”. Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich. Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia pierwszych osadników - założycieli. Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl

Syberyjska wieś o zagłębiowskich korzeniach

O wsi Wierszyna w Okręgu Irkuckim w Federacji Rosyjskiej dowiedzieliśmy się w swoim czasie dość sporo. Stało się tak za sprawą kilku wypraw naszych globtroterów, a także oficjalnych wizyt dostojników. Ponieważ zainteresowanie w Zagłębiu wsią Wierszyna było oczywiste, Wyższa Szkoła „Humanitas” ufundowała nawet stypendium dla studenta stamtąd - co jak się dowiaduję, nie zostało dotąd „skonsumowane” - wydaje nam się słuszne przypomnieć raz jeszcze o tym ciekawym epizodzie naszej historii. Zatem krótko, o co chodzi. Otóż na przełomie XIX i XX wieku, kiedy sprawa osadnictwa na Syberii stawała się dla ówczesnych władz Rosji coraz bardziej paląca, a wśród wielu dygnitarzy tamtego czasu
dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan.
Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”. Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi
zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich.
Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia
pierwszych osadników - założycieli. Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl