środa, 31 stycznia 2018

SUPER KSIĘŻYC






Środa, 31 stycznia 2018

Ewelina na moją prośbę zaśpiewała kilku pieśni ludowych, których się nauczyła w Wierszynin. Wieczorem przyjechał jej brat. Od kilku lat pracuje  w Katowicach. Odprowadziłem do samochodu. Halina wytrwale szuka w archiwach rodowód swoich przodków. Część znalazła w księgach parafialnych w Sosnowcu,  w Niwce. Wieczór wyjątkowo pogodny. Dziś nad Chorzowem świeci super – księżyc. Ładnie to wygląda.   

wtorek, 30 stycznia 2018

PIEŚNI ŚPIEWANE WE WSI WIERSZYNA






Wtorek, 30 stycznia 2018r.
Z Eweliną zwiedzamy  Muzeum Śląskie na terenie byłej kopalni Katowice. Jest urzeczona. Jeszcze takiego muzeum nie widziała. Mówi, że w Moskwie takiego nie ma. Zwiedzanie zajęło nam ponad 3 godziny. Obiad trochę spóźniony. Po obiedzie Ewelina zaśpiewała kilka ludowych piosenek, których się  nauczyła  właśnie w polskiej wsi Wierszyna. Urzekający śpiew a cappella. Nigdzie z takim śpiewem, interpretacją, akcentem nie spotkałem się. Urzekające piękno!  Wszystkie piosenki nagrałem.



poniedziałek, 29 stycznia 2018

KOLACJA



Poniedziałek, 29 stycznia 2018r.

Po południu już przyjechała Halina przyjechała z kuzynką Ewęliną – studentka na wydziale  pieśni ludowych w Moskwie. Na kolację zaprosiłem Beatę i Piotra oraz choreograf Renatę. Pięknie! Takie kolacje są niezwykle budujące  Tyle rzeczy wspaniałych można przekazać drugiemu i dowiedzieć się.  Dobro zawsze pomnaża dobro. Ewęlina przepięknie śpiewa ludowe polskie pieśni. Te pieśni nauczyła się właśnie w Wierszynie.  Jedynej wsi gdzieś zagubionej gdzieś w tajdze 150 km. za Irkuckiem. Te pieśni śpiewali jej pradziadkowie, którzy przyjechali  w te strony w 1910r. ( za chlebem).   

niedziela, 28 stycznia 2018

DUŻO SERCA


Niedziela, 28 stycznia 2018r.
Tradycyjnie msza św. w hospicjum, w tym miejscu przeżywa się intensywniej. Dzisiejszą Eucharystię ks. Marcin  sprawował w intencji Pani Marii z okazji urodzin. Dzisiejsza ewangelia wg św. Marka –  o nauczaniu Jezusa w Kafarnaum, o wyrzuceniu złego ducha.
Podczas homilii zwrócił uwagę, że obecnie świat jakby zapomniał o grzechu, jakby jego nie było. Tym czasem za grzechem kryje się realne zły duch, szatan.  Szczególnie atakowane osoby, które pragną, starają się żyć w czystości serca, łasce sakramentalnej. Szatan nie atakuje tych, którzy żyją z dala od Boga.
Podczas przekazania pokoju podchodzimy do łóżek osób, które nie mogą wstać. To nie tylko przekazanie znaku pokoju – dzielenie się tajemnicą życia, bólu i radości trwania blisko Boga.
Krótka chwila podania rąk żłobią wielki znak. Potem kapłan przynosi Sakrament Komunii Świętej. Jeszcze tylko zaufać w Miłosierdzie Boże- tak bez reszty.
Po Mszy świętej Pani Maria zaprasza na kawę i wyjątkowo pyszne ciastko- sernik. Chcę podpytać jak zrobić takie pyszne ciastko.  Pani Maria wymienia składniki ale mówi: do tego wszystkiego  trzeba dodać duużo serca.
Goście ze wsi Wierszyny nie przyjadą dziś.  Halina zadzwoniła, że przyjadą jutro w porze obiadowej. Dziś musiałyby przyjechać do Katowic około godz. 24. 


List Pani Małgorzaty- Mówić czy milczeć?

 

Sobota 27 stycznia 2018

 Szanowni Państwo! 

  Okazuje się, że odpowiedź na takie proste pytanie, wcale nie jest prosta. Nowy rząd ma z tym nie lada kłopot, poczynając od odpowiedzi na pytanie podstawowe, czemu konkretnie ta roszada w gabinecie ministrów miała służyć.

   Nadal nikt z resortu zdrowia nie pofatygował się wytłumaczyć ludziom dlaczego trzeba szczepić jednodniowe niemowlęta. Czy jest jakiś racjonalny powód? Podobnie zachowuje się resort rolnictwa. Wprowadzenie GMO ma pewne racjonalne przesłanki, ale ludzie odpowiedzialni za sprawę nabrali wody w usta, pozwalając na domniemania i upust emocji w eter.

   Wygląda jakby społeczeństwo było traktowane jak gromada przygłupów, którym nie ma co tłumaczyć, bo i tak nie zrozumieją. Albo jest coś na rzeczy, czyli do ukrycia.

    Zgoła odmiennie traktowana jest ewentualna opinia zagranicy. Wystarczy najmniejsza prowokacja, żeby notable gęsto tłumaczyli się, że nie są wielbłądami. Kilku dupków przebrało się za hitlerowców i nagrali film dla TVN-u. Zanim ich wyłapano, ministrowie zdążyli się już od nich „odciąć”, dając dowód, że prowokacja się udała, a Hitler, podobnie jak Lenin, jest wiecznie żywy.

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

......

Sądzę – Pani Małgorzato- nie trzeba wszystko tłumaczyć.

Czas wytłumaczy.

Od dawna  wiadomo, że

każdy swoją rację ma

Dla opozycji cokolwiek zrobi rząd

Będzie źle

A z tym Hitlerem... No cóż

ze wszystkich istot na świecie
szatan najbardziej przebiegły

nie interesuje się
zwykłym przy budce z piwem

zniewala umysły
inteligentów, profesorów, teologów

 

PS.

Dziękuję za listy.

Lubię je czytać

Pozwalają zobaczyć inaczej

Naszą rzeczywistość

Nabrać  dystansu.

sobota, 27 stycznia 2018

SYBERIA




W świadomości wielu Polaków Syberia kojarzy się z podróżą w jedną stronę –kibitką za cara, albo wagonem bydlęcym za czasów stalinowskich. To prawda, droga od granic Polski, aż do Irkucka jest naznaczona nie jedną mogiłą. Jest to jednak kraj o niepowtarzalnym tajemniczym pięknie i uroku, kraj rozciągający się od Uralu po Ocean Spokojny, liczący około 33 mln. mieszkańców w tym ludność ponad 100 narodowości.


     W środę, 7 lipca 2010 roku -z dworca Warszawa Centralna, o godz. 21:10 wyruszamy w drogę, którą  zamierzamy pokonać pociągiem transsyberyjskim. Przypadkowo jedzie z nami grupa pielgrzymów z ks. Andrzejem Sulewskim z Wołowa, oraz P. Heleną Babicką  z Lidzbarka Warmińskiego - organizatorką pielgrzymki udających się do rodzin byłych zesłańców, którzy mieszkają w okolicach Irkucka.
Podróż do Irkucka pociągiem trwa 5 dób, myliłby się jednak ten, kto by sądził, że to nudne. Nie! To wręcz  niezwykła podróż.
Rano następnego dnia, tj. 8 lipca - jesteśmy już w Mińsku, stolicy Białorusi, tutaj jest dłuższy postój. Wychodzimy, więc zwiedzić najbliższe okolice miasta. Naszą uwagę zwracają bardzo czyste ulice, place, domy. Dworzec  jest położony  w centrum miasta.  Szybko więc trafiamy do najstarszego kościoła w Mińsku - -św. Heleny i Szymona, tu, zachwyca nas neogotyk bardzo ładnie odrestaurowany. Ks. Andrzej sprawuje Eucharystię w intencji pielgrzymów i ludzi, których spotkamy na drodze naszego pielgrzymowania.

Na Białorusi od kilku kadencji nieprzerwanie rządzi Łukaszenko. Kontrowersyjne opinie  są o nim. Wielu twierdzi, że obecnie na Białorusi panuje dyktatura równa dyktaturze na Kubie i Korei Północnej. No, ale trzeba przyznać, że kraj podnosi się z kryzysu gospodarczego. Niedaleko wspomnianego czerwonego kościoła znajduje się z rozmachem wykonany monumentalny pomnik Lenina stale obserwowany przez patrol policyjny. Jeżeli ktoś za bardzo zbliży się  do obeliska, by zrobić zdjęcie, a do tego przyjmie „nieodpowiednią” pozę natychmiast pojawia się policjant.
O godz. 16:00 czasu moskiewskiego jedziemy dalej, o północy przekraczamy granicę Federacji Rosyjskiej, mijamy Smoleńsk- miejsca upamiętnienia dramatu mordu polskich żołnierzy i oficerów z przed 77 laty, oraz 10 kwietnia 2010r.- tragedii rządowego samolotu z 96 osobami na pokładzie, w tym pary prezydenckiej. W intencji wszystkich odmawiamy różaniec.

Każdy rosyjski wagon posiada specjalny zbiornik, w którym jest zawsze zagotowana woda – tzw. „kipiatok”. Ma to tę zaletę, że wystarczy zabrać ze sobą herbatę, kawę i można zaparzać do woli. Tak samo przygotowywać posiłki z zupek błyskawicznych.

Jedziemy drogą, którą kiedyś jechały kibitki z polskimi zesłańcami na Syberię, więc każdego dnia, podczas sprawowania Eucharystii wspominamy tych, którzy ukazem carskim byli pędzeni tą drogą, -wielu z pośród nich na tej drodze pozostało.
W naszym przedziale jedzie Artijom (Artur) z Abakanu, stolicy republiki Czkaskasja. Mieszka w Warszawie i pisze doktorat  na temat wkładu inteligencji  polskiej w rozwój Syberii w XIX wieku. Mówi nam zawsze, przez którą republikę przejeżdżamy i jaka jest godzina wg czasu miejscowego.

Na większych stacjach takich jak: - Kazań, Jekatierynburg, Tumeń, Omsk, Nowosybirsk pociąg zatrzymuje się dłużej – kilkadziesiąt minut. W tym czasie do pociągu przychodzą  osoby oferujące sprzedaż bardzo ciekawych towarów, które w miejscowych fabrykach są  wytwarzane a na które nie ma zbytu. Można więc po stosunkowo niskiej cenie kupić bardzo ładne wyroby. Produkty te pracownicy otrzymywali jako wypłatę.   np. szale z wełny lam, skarpety z wełny wielbłądziej i psiej. bransoletki z półszlachetnych kamieni misternie zdobione, wypchane wiewiórki, orły itp. Można też kupić miejscowe wyroby kulinarne.

Na szczególną uwagę zasługują dworce. Są niezwykle okazałe, niektórer przypominają pałace, wybudowane z wielkim rozmachem – jak chociażby ten w Jakacierynburgu. Wnętrza wykonane artystycznie, wielkie kryształowe żyrandole.  (Właśnie w tym mieście bolszewicy w 1918 roku  zamordowali ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja II Romanowa z całą rodziną). Kilkanaście metrów dalej zaczyna się szara rzeczywistość. Z okna pędzącego pociągu mamy możliwość oglądania znajdujących się wzdłuż torów opuszczonych, lub upadających wiosek z drewnianymi chatami liczącymi ponad 100 lat, oraz szkielety kołchozowych zabudowań. Wszystkie budowle są kryte gontem wykonanym z azbestu.
  Późnym wieczorem w poniedziałek, 12 lipca dojeżdżamy do Irkucka - najstarszego oraz największego miasta na Syberii.  To tutaj byli zsyłani przez cara powstańcy polscy, zresztą nie tylko polscy, ale też wielu kozaków, którzy nie podporządkowali się carskim ukazom. Irkuck był punktem,  z którego potem rozsyłano zesłańców dalej, m/innymi do Kirenska, Jakucka. Przede wszystkim jednak do Kirenska.  Najwięcej jednak śladów pozostawili właśnie Polacy. Do tej pory żyje wiele rodzin- których przodkowie przybyli tu jako zesłańcy-katorżnicy.

Szkoda, bo bardzo dobrze nam się wspólnie podróżowało. Mamy jednak różne plany wizyt i potrzeby, zwiedzania. Grupa o tych samych zainteresowaniach jedzie do Uisola Syberyjskiego, gdzie mieszka wielu potomków zesłańców z Polski.

Na peronie witają nas Aksana i Artiom z żoną Anną. Samochodem jedziemy na drugą stronę Angary w rejon Jubileuszowy. Zatrzymujemy się u Ramila , narzeczonego Aksany, Azerbejdżanina. Przyjechał do Irkucka z ojcem Alkiem, który przez  7 dni w tygodniu jeździ prywatnym busem (marszrutą) od 6 do 23 godz.,  gromadzi pieniądze na wesele  syna. Dziś przyszedł do domu o 23:30-przyniósł duży arbuz- mówi, że to od pasażerów, którzy go lubią. Stawiamy na stół naszą polską „żołądkową”, bo „biez wodki nie rozbieriosz”.

Następnego dnia zwiedzamy Irkuck – bramę przybajkała. Miasto uzyskało prawa miejskie w 1686 r. , od  1764r. było stolicą guberni  największej na świecie, nawet Alaska była pod jego władzą. . Przeżyło  120 trzęsień ziemi. W 1785 roku pożar strawił  3,5 tysiąca drewnianych domów. W owym czasie wszystkie domy były budowane z drewna sosnowego, trwałe i dobrze izolujące przed zimnem,ale łatwopalne.
 W drugiej połowie XIX w. w Irkucku mieszkało ponad 3 tysiące Polaków – zesłańców, ale też i dobrowolnych emigrantów.  Na uwagę zasługuje dom Szubina  przy ul. Łapina  wybudowany pod koniec XVIII w. –najstarszy zachowany dom  i dom i dom Szastina  nazwany „Domem Europy” przy ul. Engelsa – piękna, „koronkowa" budowla.  Dom został odnowiony w 1999r .
Jest tu osobliwe muzeum kory brzozowej. Artysta wykonał kufle do piwa, samowar a nawet album z cerkwiami Irkucka.
Po południu zwiedzamy nadbrzeże Angary – jedynej rzeki wypływającej z Bajkału, która ma tak silny prąd, że na długości 80 km nigdy nie zamarza przez całą zimę (mrozy 30- 40 stopni). Na ogrodzeniu nowożeńcy zakładają kłódki, symbol związania się na całe życie. Niestety, ale rowodów jest tam również bardzo dużo.
Obecny, murowany - tak zwany-czerwony kościół-  pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny został wybudowany w latach 1881- 1884 przez miejscowych parafian- polskich zesłańców pod kierownictwem ks. Szewernickiego, zesłanego w 1851 roku. Mimo, że po trzech latach pobytu ksiądz otrzymał zezwolenie na powrót do Ojczyzny, na prośbę tutejszych mieszkańców postanowił pozostać do  końca swojego życia – do 1895 roku. Został (podobno) pochowany w tym kościele, nie zachowała się jednak żadna tablica upamiętniająca miejsce pochówku . Kościół całkowicie wybudowany przez Polaków jak również koszty budowy zostały sfinansowane z polskich środków. Tak samo i teren na którym świątynia stoi został wykupiony za polskie pieniądze.
    43 m2 – zakrystia i kaplica. Za użytkowanie kościoła Episkopat płaci. Nikogo nie interesuje, że to Polacy wybudowali kościół oraz wykupili teren.
Po rewolucji październikowej, za rządów Lenina wszelka własność prywatna została przejęta przez państwo. W 1938 roku wydano zakaz jakiejkolwiek działalności religijnej na terenie Rosji. Kapłani musieli opuścić kraj – groziła nawet kara śmierci tym, którzy odważyliby się w konspiracji prowadzić jakąkolwiek działalność religijną – dotyczyło to nie tylko kościoła katolickiego, ale i cerkwi prawosławnej, również innych wyznań religijnych. Bowiem Lenin stwierdził, że nie ma Pana Boga – więc kościoły, ani inne świątynie nie są potrzebne. Po II wojnie światowej kościół został przekazany dla studia Kinokroniki, która tutaj miała siedzibę przez 30 lat Po przeniesieniu studia kościół adaptowano przez fiharmonię miejską w  Irkucku, w miejsce ołtarza zostały zabudowane organy. Tak więc kościół stał się salą organową oficjalnie nazywany „Organnyj zał” jako własność filharmonii –  4 listopada 2008 minęło 30 lat,  jak istnieje sala organowa. Aby sprawować Eucharystię tutejszy Episkopat wynajmuje kościół na niedzielę i najważniejsze święta w roku liturgicznym, aby odprawiać  Mszę świętą o godz. 10:00. W ciągu tygodnia natomiast jest sprawowana Eucharystia  w małej kapliczce na dole o powierzchni
Diecezja tutejsza obejmuje całą wschodnią Syberię. Dekanat Irkucki jest parę razy większy od Polski, jednak pracuje tu tylko około 20 księży. Obecne przepisy wizowe pozwalają na pobyt  tylko na trzy miesiące, po których kapłan winien wyjechać aby po trzech miesiącach móc znowu przyjechać do Rosji. Dopiero w tym roku niektórzy kapłani otrzymali kartę czasowego pobytu. Zasadniczo pracują tu tylko polscy kapłani oraz siostry zakonne z Polski. Na terenie Irkucka jest około 500 – 600 katolików, którzy przychodzą do kościoła. W niedzielę na mszę świętą przychodzi około 200 osób.  Do polskiego kościoła na Mszę św. w niedzielę przychodzi około 25 osób, w tygodniu 3-5 osób.
Na lewym brzegu Angary  jest  Katedra Niepokalanego Serca Matki Bożej – widoczna z wielu miejsc. Pomysłodawcą budowy był pierwszy biskup irkucki  Jerzy Mazur (SVD).


14 lipca jedziemy na jednodniową wycieczka statkiem  z przystani na Angarze. Po niecałych dwóch  godzinach drogi  dopływamy do wyspy Wielkie Koty na Bajkale. Tutaj idziemy nad urwiskiem, ścieżką niezwykle wąską, stromą, miejscami niebezpiecznie rozmytą przez spływające wody w czasie deszczu, za to widoki oszałamiająco piękne. (Przechodząc  fragment rozmytej drogi o mało nie spadliśmy ze stromej góry wprost do Bajkału)  Po trzech godzinach marszu docieramy do najbardziej malowniczego cypla Wielkich Kotów, robimy krótki odpoczynek. Woda w Bajkale jest bardzo czysta, ale bardzo zimna, ma chyba około 80. Teraz wracamy bezpieczną ścieżką brzegiem jeziora do przystani. Są tu w większości domy pamiętające dawne czasy carskie. Krajobraz jednak szybko się zmienia. Już kilka miejscowych domów przystosowano na bazy turystyczne, w budowie nowe obiekty.
     
Czwartek;15 lipca –o godz. 14,00 mikrobusem marki Mercedes udajemy się z Irkucka do Kirenska, odległość niebagatelna - przed nami – 1000 km! Pierwszy odcinek drogi, do Żigałowa, jest pokryty asfaltem średniej jakości. Jedziemy szeroką doliną otoczoną wzgórzami. Pasterze  na koniach wypasają stada bydła. Zatrzymujemy się w skromnym zajeździe na krótką przerwę. Po 15 minutach jedziemy dalej. Kończy się droga asfaltowa, dalej przez tajgę drogą wysypaną tłuczeniem, chyba wcale nie była utwierdzana, o czym świadczą wyboje, dające się odczuć w wielu miejscach . Zmierzch szybko przechodzi w ciemną noc,  zaczyna padać deszcz, zagłębienia w drodze wypełnia woda, kierowca musi manewrować między kałużami, bo nie wie jak głębokie dziury kryją się pod wodą. W niektórych miejscach redukuje szybkość do 15-20 km, ale podróż trwa, zatrzymujemy się tylko trzy razy na kilkuminutowy postój w głębi tajgi. Deszcz przestał padać. Co pewien czas spotykamy samochody z naprzeciwka, w większości to terenowe ciężarowe auta. Około 60 km przed Kirenskiem- o świcie następnego dnia zaczyna się lepsza, zwana „Polska droga” – budowana przez polskich zesłańców po powstaniu listopadowym - w 1830r. Do Kireńska dojeżdżamy po 18 godzinach jazdy, około godz. 8:00. Jesteśmy pełni uznania dla kierowcy, że w tak trudnych warunkach, praktycznie bez odpoczynku przejechał całą drogę Dziękujemy za bezpieczne dowiezienie nas do celu.

Kirensk – miasto prawie w całości drewnianej zabudowy, malowniczo położone 1000km na północ od Irkucka nad najdłuższą syberyjską rzeką Leną, oraz jednym z jej dopływów – Kirengą. Brzegi rzek tworzą niewysokie zniesienia, pagórki, z wysokości których miasto wygląda jakby było położone na wyspie. Początek Kirenska datuje się na połowę  XVII wieku,  kiedy tu zostali osiedleni pierwsi zesłańcy za powstanie - kozacy dońscy. Zasadniczy rozwój miasta nastąpił  po powstaniu listopadowym w 1830r. oraz styczniowym w 1863r. W tym czasie przybywają polscy zesłańcy kierowani z Irkucka do północnej części Syberii, m/in. Kirenska oraz Jakucka.  Na wniosek gubernatora Irkucka Ernca w 1865r. Generalny Gubernator Wschodniej Syberii zlecił wykorzystać polskich zesłańców do budowy drogi między Kireńskiem a stacją Zaborskaja. W tym celu 25 sierpnia 1865r. zostało dodatkowo wysłanych 100  polskich zesłańców.  W historycznych przekazach archiwalnych zachowała się notatka napisana przez nadzorcę  do Naczelnika “Komandy” Loszkowa: “Jutrzejszego dnia, 17 maja 1867r. o godz.10:00 rano znajdujący się w Kireńsku polscy przestępcy … będą mną … wyprowadzeni do budowy traktu z Kireńska do Zaborkiej stacji…” Według danych tutejszych archiwów przy budowie drogi miało pracować 135 osób. Zesłańcy latem mieszkali w szałasach. Ogromne ilości komarów i muszek utrudniały prace oraz powodowały dużą zachorowalność, co było przyczyną, że  budowa posuwała się bardzo powoli. Ponadto kierownictwo Irkuckiej Guberni uznało budowę za niepotrzebną i po wybudowaniu około  80km  zaprzestano dalszych prac. Budowę drogi wznowiono oraz dokończono w późniejszym terminie. Obecnie łączy Kirensk z Irkuckiem, do tej pory nosi nazwę “POLSKA” i jest najlepszym odcinkiem drogi na całej trasie. U podnóża góry, nieopodal miasta do czasu wojny 1941-1945r.znajdował się krzyż z wyciętymi na nim słowami modlitwy (nie znalazłem informacji  jaka to była modlitwa).
Ciekawostką jest, że tutaj przez pewien czas przebywał na zesłaniu Józef Piłsudski, w domu, w którym wcześniej mieszkał dekabrysta Walerian Holicyn. Do Kireńska Piłsudski dotarł  23 grudnia 1887, a przebywał w nim do lipca 1890. Spotkał tam innych zesłańców-Polaków, byłych powstańców styczniowych
W czasach pirestrojki, po upadku system komunistycznego, w 1991r. w budynku byłego NKWD dokonano  makabrycznego odkrycia- znaleziono zwłoki pomordowanych i zamurowanych w piwnicach 83 ludzi.
Dokładnie nikt nie wie, kiedy zostali zamordowani- (prawdopodobnie, aby uniknąć dźwięku wystrzałów byli mordowani uderzeniem tępym przedmiotem w tył głowy). Ofiary  mordu zostały pochowane na cmentarzu w osobnej mogile. Nazwiska ofiar mordu, które dało się ustalić zostały wypisane na tablicach.
    Obecnie miasto liczy około 360 tys. mieszkańców, przybyłych z różnych stron: z Białorusi, Ukrainy, centralnej Rosji, Polski. Zatrudnieni głównie przy pracach leśnych, w transporcie drzewa, myślistwie, budowie niedużych statków rzecznych.  Wiosna tutaj zaczyna się  w maju i trwa tylko jeden miesiąc, lato trwa 3 miesiące - czerwiec, lipiec, sierpień, należy dodać, że jest bardzo ciepłe – temperatury w dzień dochodzą do 40 stopni. Wrzesień jest ostatnim miesiącem jesieni - niezwykle kolorowej i na ogół pogodnej. Zimą  temperatura spada do –45, -50 stopni. Są tu niezwykle ciekawe, dziewicze, turystycznie atrakcyjne tereny,  o walorach przyrodniczych. Bazy turystycznej tutaj raczej nie ma. Nie mniej jednak jest możliwość zakwaterowania. Pobyt, nie licząc dalekiego dojazdu - stosunkowo niedrogi.  Komunikacja głównie samolotem. Niestety nie ma tu kościoła, jest tylko cerkiew.  Ludzie bardzo serdeczni, uczynni, jednak obojętni religijnie. Tereny wymagają ewangelizacji. Wielu tutejszych mieszkańców nie odczuwa potrzeby chrztu, modlitwy, odwiedzenia cerkwi. Są to skutki wieloletniej indoktrynacji przez były system komunistyczny Związku Radzieckiego.
    Niedziela: 18 lipca. Z braku kościoła idziemy na niedzielną liturgię prawosławną. Okazuje się, że nie wrócił z Irkucka pop, więc zamiast liturgii jest tylko niedzielne nabożeństwo prowadzone przez dwie niewiasty. Wsłuchujemy się w przepiękny śpiew starocerkiewny, który trwa ponad godzinę.
Podczas poprzedniego pobytu w Kirensku- jak już wspominałem na wstępie – z Lonią i jego żona Aksaną wybraliśmy się motorową łodzią tzw. „wodomiotem” w górę rzeki  Kirynga  około 100km w głąb tajgi do chatki myśliwych schowanej w zaroślach kilkanaście metrów  od brzegu  rzeki. Kirynga w odróżnieniu odo Leny jest stosunkowo płytką rzeką, pływają więc tylko niewielkie łodzie. Woda jest bardzo czysta, ale też zimna. Jesień w tajdze jest fantastycznie kolorowa. Niepowtarzalne barwy jesieni. Nocowaliśmy w tym domku nad rzeką. Kiedy jeszcze wszyscy spali wyskoczyłem z chatki i udałem się nad brzeg rzeki. Nigdy takich widoków nie widziałem i chyba nie zobaczę.  Ten wschód słońca we mgle… Ciszy, delikatnego szmeru wody żaden aparat nie odda.
            Wracajmy do roku 2010
    Poniedziałek; 19 lipca.  Zwiedzamy tartak Loni po drugiej stronie  Leny. Przez rzekę latem samochody są przewożone promem, zimą przejeżdżają po lodzie (bez względu na ciężar). Jest to duży teren po byłym państwowym gospodarstwie leśnym. Wszystko na nowo trzeba organizować, budować. Wszystkie maszyny, urządzenia wypracowane, po remoncie - sprawne. Terenowym łazikiem jedziemy ponad 2 godziny  w głąb tajgi. Tutaj przygotowania do wycinki oznakowanych drzew. Jest środek lata, ale tu obowiązują inne przepisy i wyrąb lasu o tej porze jest możliwy.
   Wtorek; 20 lipca. Rano jedziemy zwiedzić gospodarstwo rolne Ireny (wdowy po moim bracie), a raczej fermę hodowlaną trzody chlewnej i bydła . Ma 60 krów, kilkanaście cieląt, około 50 sztuk trzody chlewnej, sporo drobiu. Do pomocy ma trzy osoby. Znajduje się też na drugim brzegu Leny, za każdą przeprawę promem trzeba uiścić odpowiednią opłatę.
 Po południu ruszamy w drogę powrotną, do Irkucka, też mikrobusem. Jest upalne słońce.
Zaraz  za miastem kończy się asfalt, samochody jadące z naprzeciwka wzbijają potężne chmury kurzu. Nic nie widać. Mimo szczelnie zamkniętych okien w aucie kurz przedziera się wszędzie. Znowu droga przez tajgę, tym razem z przygodami. Po kilku godzinach jazdy został uszkodzony bak i wszystko paliwo wyciekło. Na szczęście kierowca miał kilka plastikowych pojemników w zapasie, więc jeden z nich wstawił do kabiny i przysposobił jako zbiornik paliwowy (dobrze, że miałem nóż turystyczny, który posłużył mu do zrobienia odpowiednich otworów). Jedziemy dalej. W nagrodę mamy piękne widoki zachodzącego słońca nad tajgą. Żeby nie było za dobrze, po drodze zdarza nam się  jeszcze dwukrotna awaria przebicia koła. Tym razem podróż trwa 24 godziny. Ponownie dziękujemy kierowcy, że mimo wszystko dojechaliśmy szczęśliwie do końca.
 Czwartek, 22 lipca. Do przeprawy na największą na Bajkale wyspę Olchon  z Irkucka jest około 300km. Jedzie się w większości po wyboistej drodze, po obu stronach ciągną się po horyzont wzgórza, pokryte stepową roślinnością, gdzieniegdzie wypasane jest bydło. Czasem zdarza się, że stado krów spokojnie „maszeruje” środkiem drogi. Po pięciu godzinach dojeżdżamy do przeprawy na wyspę. Wyspa Olchon ma 70 km długości i ok. 30 km szerokości. W połowie leży największa miejscowość – Chużyr – centrum turystyczne. Prowadzi do niej dość kręta, polna, czerwona droga. Jest tu poczta, kilka sklepów, stoisk, głównie z pamiątkami turystycznymi. Można tu kupić pieczonego omula, rybę ,która żyje tylko w Bajkale –najlepszy przysmak wód bajkalskich. Nie ma tu chodników, asfaltu, więc przejeżdżające samochody, a ostatnio modne terenowe gokarty - wzniecają tumany kurzu.

  Wyspa Olchon jest ośrodkiem szamanizmu. Jest to religia dominująca wśród Buriatów obok lamanizmu (stanowiącego odłam buddyzmu). Dlatego też w wielu miejscach wyspy można napotkać miejsca święte, tzn. drewniane słupki z trzema nacięciami. Wierni wiążą wstążki na jednym z nich: jeśli na najwyższym, oznacza to, że chcą modlić się do bóstwa, jeśli na środkowym - za sprawy ludzkie (np. o zdrowie dla najbliższych), a zawiązanie szmatki na najniższym nacięciu oznacza skierowanie modlitwy za zmarłych. Często można zobaczyć inne przedmioty pozostawiane w pobliżu - monety, kamyki etc1.
  
Właśnie na wyspie rozpoczyna się festiwal młodzieżowych zespołów teatralnych. Przyjechali młodzi artyści z prawie całej wschodniej Rosji aby zaprezentować swoje umiejętności. Uroczyste otwarcie festiwalu odbywa się przy skale i samotnym drzewie szamana, udekorowanym różnobarwnymi wstążeczkami. Przed nami kilka godzin prawdziwego folkloru. Przyjechało wprawdzie tylko 11 wybranych grup, ale  jakże wysoki poziom artystyczny, nieskazitelny urok piękna!!! Ci młodzi artyści  szczerze wierzą w wartości, o których mówią, śpiewają…. Potem przyjdą różne, często bolesne doświadczenia, pozostaną wyuczone gesty zachowań, ale też co najważniejsze, pragnienie dobra, wrażliwość na piękno.


Następnego dnia gospodarz domu u którego jesteśmy zakwaterowani, Wołodzia Stiepanowicz swoim łazikiem wiezie nas  na najbardziej wysunięty na północ cypel Choboj.  Cały czas jedziemy po miałkim piasku, często, niebezpiecznych  stromiznach, ale warto. Stąd roztacza się pełny widok na Bajkał. W kierunku północnym nie widać przeciwległego brzegu, natomiast patrząc w kierunku północno-zachodnim przez lornetkę można zobaczyć stoki lodowców[1].
Sobota,  24 lipca – po południu opuszczamy najpiękniejszy zakątek Rosji, najgłębsze i najczystsze (póki co) jezioro na świecie. Marszrutką jedziemy w kierunku Irkucka, nie dojeżdżamy jednak ,gdyż spotykamy się z Ramilem, który czeka przy drodze  wiodącej do polskiej wsi Wierszyny (w obwodzie irkuckim),  Okręgu Ust-Ordyńsko-Buriackiego, nad rzeką IDĄ . 100 km na północ od Irkucka), założonej przez Polaków w 1910 r. Pada deszcz. Do wsi prowadzi jedyna gliniasta droga pełna dziur, wybojów. Na spotkanie wyjeżdża Sabina, przyjaciółka Tani. Na miejsce dojeżdżamy daleko po północy, szczęśliwi, że nareszcie koniec tak uciążliwej drogi.
Na przełomie XIX i XX wieku car Mikołaj II Romanow postanowił zagospodarować tajgę. Dawał po 300 rubli tym, którzy zechcieliby się tam osiedlić. W owych czasach była to poważna suma. Wiele rodzin zdecydowało się na wyjazd. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawiać. Wśród chętnych byli Polacy. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Katowic, Sosnowca Będzina, Olkusza,  Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak już na miejscu podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą zimę. A zima na Syberii jest bardzo długa i niezwykle mroźna. Temperatura spada nawet do minus 60 stopni C. Następną zimę spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei.
To niezwykłe, może zdziwić fakt, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu


Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia- dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm. Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko las i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem,  uporządkowane  zagrody. Największe moje zdumienie wywołało zobaczenie pokoju – czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków, którzy mieszkali nad morzem, do których przyjechałem  w1965 roku z Wileńszczyzny? Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrza.  Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku. Obecnie mieszka około 150 rodzin, niektórzy zachowali nawet śląski akcent. Był czas, kiedy mieszkańcy polskiej wsi byli szykanowani przez władze komunistyczne NKWD. 19 lutego 1938 zostało rozstrzelanych 30 mieszkańców. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. Wierszyny 10 lipca 2010 roku świętowały setną rocznicę przybycia pierwszych osadników, założycieli.

Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę święta, prowadzi katechezy. Aby zmobilizować do większej aktywności młodych, zleca czytanie liturgiczne, prowadzi tematyczne katechezy.
Dobrze się składa, bo właśnie tu świętujemy niedzielę, uczestni-czymy we mszy św. w tutejszym kościele z kilkudziesięcioma osobami.  O. Karol czyta Ewangelię wg Św. Łukasza, fragment, w którym Jezus mówi jak mają się modlić uczniowie: „…Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje Imię…”. W nawiązaniu do przeczytanego Słowa przypomina, że właśnie ta modlitwa zawarta na kartkach Ewangelii jest odmawiana przez wszystkich chrześcijan- katolików, protestantów, prawosławnych, zawiera siedem próśb. Przez najbliższe niedziele Ojciec będzie szczegółowo rozważał każdą z nich zawartą
w modlitwie.

Chorzów,  sierpień 2010r.
tekst i zdjęcia -Jan Mieńciuk




OCZEKUJĄC NA GOŚCIA


Sobota 27 stycznia 2018r.
Styczniowe wieczory jeszcze są długie
Dzień bez większych zdarzeń. Sobota  najlepszym dniem na porządki poświąteczne . Juro na wieczór ma przyjechać Pani Halina – Prezes polskiej wsi Wierszyny. Została założona przez polskich osadników, którzy w 1910 roku  wyjechali z Sosnowca, Będzina, Dąbrowy Górniczej DO Irkucka. Następnie założyli własną osadę – wieś w dolinie rzeki IDA. Wszystkim, którzy zdecydowali się wyjechać  Car  dawał 30 rubli w złocie i darmowy przejazd – w jedną stronę. Oczywiście mogli zabrać ze sobą cał\y swój dobytek. Wyjechali tam z całymi rodzinami.
Byłem tam  w 2010 roku. Opisałem w reportażu  SYBERIA. W tej wsi do tej pory mówią po polsku. Piękną i dramatyczną ma  historię. Byłem urzeczony  gdy usłyszałem podczas wspólnego obiadu polskie pieśni: „Poszła Karolinka...”, albo „Czerwone maki”.
Tam trzeba się uczyć polskiego patriotyzmu.
Dołączam reportaż  SYBERIA z 2010r.

 Pokój mieszkania we wsi Wierszyny

piątek, 26 stycznia 2018

PIĘKNO I DOBRO



Piątek, 26 stycznia 2018
Wczoraj odebrałem  jeden lek sprowadzony z hurtowni. Nazwa zgadzała się. Nie zwróciłem jednak uwagi, przy nazwie zabrakło dwóch symboli oznaczających wydłużone działanie. Na wieczór przyszedł do mnie, który wydawał mi  ten lek z przeproszeniem, że  się pomylił i nie ten dał. Właściwy lek dopiero ma otrzymać w piątek. Na szczęście jeszcze nie otwierałem. Więc  oddałem. Dziś przyniósł ten właściwy lek. Wypadki przy pracy się zdarzają, każdemu może coś  się zdarzyć. Najważniejsze przyznać się do błędu i zrobić wszystko aby jak najszybciej naprawić. Podarowałem mu swój zbiór wierszy „Ci co kochają nie mówią nic” .
Na pierwszej stronie napisałem sentencję:
Piękno i dobro
Źrenicą Boga
Trwaj w zachwycie.

Z wdzięcznością Panu Markowi....
Jakże ogromnie był uradowany ten młody człowiek! Sprawiło mi to też wielką satysfakcję.

Wieczór - konferencja w Hospicjum mgr Pawła Superata  „Relacja wiary z wiedzą  i św. Tomasza z Akwinu”. Całość nagrałem . Jacek prosił abym całe nagranie zgrał na płytę dla niego. 

czwartek, 25 stycznia 2018

DOTYK ŁASKI

Podobny obraz
Czwartek, 25 stycznia 2018
Tradycyjnie czwartek zaczynam półgodzinnym czuwaniem w kaplicy hospicyjnej.
Dziś  Święto nawrócenia św. Pawła Apostoła. Ks. dr Marcin Niesporek sprawuje Eucharystię w intencji podopiecznych hospicjum stacjonarnego i domowego. Nikt bowiem tak bardzo nie potrzebuje modlitwy jak terminalnie chorzy. Dzisiejsza Ewangelia wg  św. Marka mówi: - po zmartwychwstaniu Jezus ukazał się jedenastu apostołom i polecił głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu aż po krańce świata... Podczas homilii o świętym Pawle zwrócił uwagę,  że największy charyzmat – to Charyzmat Miłości. Szczęśliwi, którzy zaufali Bogu – żadne zło nie zaszkodzi, nie zwiąże im rąk aby mogli zawsze czynić dobro.
  ***
Pan dotknął Łaską
Serce Szawła  przemienił
Już nie ma go, umarł
Poraniony Światła Promieniem
Narodził się nowy - Paweł
Boży Szaleniec
Z Ducha Prawdy i Światła
Zaśpiewał hymn najpiękniejszy
MIŁOŚCI

Po południu odwiedził mnie Jacek- Franciszkanin Zakonu Świeckich. Wydaje mi się, że mamy bardzo wiele wspólnego do podzielenia się. Trochę pokazałem swoich pism dotyczących FZŚ. Jestem zafascynowany św. Franciszkiem. Przecież  na owe czasy był największym buntownikiem, który nie liczył się z opinią możnych i wpływowych.  Oskarżony przez ojca przed biskupem zrzucił szaty i oddał ojcu.... Niestety,  z franciszkankami wspólnoty przy mojej parafii nie znajduję  wspólnego języka.  Tak wylukrowali  św.  Franciszka, że jest mało podobny do prawdziwego świętego.  Noże dlatego młodych w FZŚ prawie wcale nie ma. 

Święty Franciszek
Na owe czasy był największym poetą.
Pierwszy zaśpiewał pieśń o słońcu o ptakach
Śmierć Siostrą nazwał
I poszli za nim młodzieńcy
Oni śmierci się nie bali
Serce Bogu oddali

 ****************
Wszystko co czynił
nie oglądał się wstecz
szaleństwem rzucić się na róży krzew
odtąd róże św. Franciszka  kolce schowały

W sercu biedaczyny ogniem się stały
ogień nie spalał, przemieniał
poszli za nim gnuśni młodzieńcy
na każdego ogień rzucił, wyrzekł słowo

BĄDŹ SZALEŃCEM
niech w twoim sercu  Ogień Boży
powstały zakony i ogień wciąż nowy

Niekontrolowany sieje spustoszenia
pożera wszystko na swej drodze
Ogień Boży oczyszcza, przemienia



Stworzył regułę -niech ogień w sercach płonie
POKÓJEM I DOBREM
reguła bez iskry - martwa litera

Kim jestem? Czy jestem
tylko krzakiem ciernistym?


Możemy bowiem codziennie modlić się, chodzić do kościoła i być daleko od Chrystusa. 

Chrześcijanin to ten, który głosi Jezusa Chrystusa świadectwem swojego życia.

(Z homilii podczas czuwania modlitewnego- „Nocy Pokutnej” w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Turzy Śląskiej 29-30 .11 .2015)


środa, 24 stycznia 2018

ŚRODEK TYGODNIA - ZDJĘCIA KRZYŚKA WIECZORKA




Środa, 24 stycznia 2018r.
Powinienem już dawno pojechać do Starochorzowskiego Domu Kultury aby ustalić termin wieczoru poetyckiego – promocji   książki „Ci co kochają ni mówią nic”. Ale Dyrektor przez długi czas był chory, więc odłożyłem na później. Dziś uzgodniłem  termin na  wtorek 8 maja godz. 17- w ramach programu  „Barwy Śląska”. Termin trochę odległy ale może to wyjdzie na dobre. Wcześniej w GALERII /KAWIARNIA   „KAMIENICA” rozmawiałem możliwości zorganizowania wieczoru literacko - muzycznego z Panią Anetą Sorokin-  Dyrektor Artystyczny. Jest zainteresowana zrobieniem wieczoru literackiego z autorami  książek. Dałem swoją wizytówkę. Muszę pamiętać o  ustalonym terminie  wieczoru autorskiego  w MDK Batory  11 kwietnia 2018r. Trzeba zabrać się za przygotowanie materiału.
Wieczorem z ChSM „Pokolenie” przywiozłem fotogramy do prezentowania na sztalugach. Leżały od mojego wieczoru autorskiego w listopadzie ubiegłego roku. Krzysiek Wieczorek przysłał przepiękne zdjęcia z Bazyliki św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Panewnikach Dopracowanych nowym programem. Wszystkie jego zdjęcia wkleiłem. Są piękne.   

  



wtorek, 23 stycznia 2018

TAKI DZIEŃ ZWYCZAJNY



Wtorek 23 stycznia 2018 
Taki, ot dzień zwyczajny, bez zdarzeń nadzwyczajnych.  Do sklepu zawiozłem dysk zewnętrzny z reklamacją. Na wieczór oczekuję Józka. Przyszedł, po chwili nieprzewidzianie odwiedził  przyjechał Piotr. Taka nieoczekiwana wizyta. Przyjechał prosto ze sklepu. Ożenił się z niepełnosprawną. Teraz ma wielkie problemy, których nie jest wstanie nawet wypowiedzieć. Znajomi, przyjaciele  ostrzegali go, że trudno liczyć na miłość i zrozumienie od osoby dotkniętej chorobą.  Ale stało się , jak się stało. Z Józkiem zdążyłem tylko omówić ostatnie zdjęcia oraz artykuł do  Górnoślązaka. Piotrkowi odgrzałem trochę zupy. Cały dzień w zimnym sklepie. Więc trochę zupą się rozgrzeje.  Za chwilę zadzwoniła  jego małżonka, że będzie czekała na niego gdzieś tam na przystanku w Bytomiu.  


poniedziałek, 22 stycznia 2018

POLITYCY



Poniedziałek 22 stycznia 2018

Lubię taka pogodę, kiedy lekki mróz. Lepiej się czuję.
Przedpołudnie zajęło rozebranie choinki i trochę zrobienie porządku
Wieczór- spotkanie w komitecie Pis.  Właściwie nic ciekawego, owszem, omówiliśmy zasady przygotowań do wyborów. Ale to dopiero  na późną jesień. Więc jeszcze czas.
Czasem mam wrażenie, że politycy tak samo i po prawicy, i w Pis-ie  bardziej wierzą logice własnych działań, poczynań, poprawności politycznej zamiast Bogu. Z doświadczenia wiemy- ci co Bogu zaufali –wygrali.  Wciąż powtarzam – Polska potrzebuje  WIELKIEJ, NIEUSTANNEJ MODLITWY.   
 Ps. Zdjęcie z zasobów archiwalnych. Dziś nie robiłem  zdjęć. Ale ci sami ludzie- politycy.

niedziela, 21 stycznia 2018

KOLĘDOWY WIECZÓR





Niedziela 21 stycznia 2018r.
Niedzielny poranek wyjątkowo biały.  Dziś chyba pierwszy porządny śnieg w Chorzowie. Cały czas sypie. Majestatycznie pięknie wyglądały drzewa, latarnie, balkony. Tylko odśnieżający Ścieszki buczeli, że muszą wcześnie wstać. Kiedyś Rosiewicz śpiewał: „Wacek wstań/, bo śnieg na dworze/ Wacek wstań...” . Przyzwyczaiłem się już, że niedziele rano jadę do hospicjum. O godz. 8 msza św. za osoby pod opieka hospicjum tak stacjonarnego jak i domowego. Na moją prośbę ksiądz dołączył intencję Agnieszki w dniu jej imienin.
Ewangelia wg św. Marka – „...Czas się wypełnił, bliskie jest Królestwo Boże” czyta oraz homilię głosi ks. dr Marcin Niesporek.  Trzeba uwierzyć, że Słowo Boże ma MOC, że to nie ja, ale Pan Bóg działa.

W kościele, św. Anny Zabrzu Chór św. Cecylii przy parafii św. Anny z towarzyszeniem orkiestry kameralnej dał piękny koncert kolęd dla parafian i gości pod dyrygenturą mgr Jolanty Jońca. Niektóre utwory wspólnie z chórem śpiewali parafianie. Ksiądz Janusz Iwańczyk dołączył piękne rozważania na podstawie Ewangelii. Dzięki temu koncert stał się jedną piękną modlitwą dziękczynienia. Przyjechałem na prośbę Joanny, aby nagrać jej śpiew. Warto było przyjechać, nagrać cały koncert mimo niepogody i że  z Chorzowa jest trochę drogi.

sobota, 20 stycznia 2018

ŚLĄSKOŚĆ



Sobota  20 stycznia 2018r.  W bibliotece Śląskiej : kolejne spotkanie z cyklu „Czy to prawda, że…?”, czyli dyskusje o pieśniach śląskich, ich historii, pielęgnowaniu tradycji śpiewu śląskich pieśni.
Przyjechałem do Katowic  wcześniej, tak, aby być na mszy św. o godz. 8 w Katedrze Chrystusa Króla, w Kaplicy Przenajświętszego Sakramentu.. Wydaje się że,  tu jest zupełnie inna atmosfera. Na posadzce przed marmurowym ołtarzem  w kształcie prostokątnej bryły napis: „Tu modlił się Ojciec Święty Jan Paweł II 20-VI-1983”.  Zaraz po mszy św. jest wystawiony Przenajświętszy Sakrament. 
Jest to niezwykłe miejsce, miejsce wypełnione modlitwą. Tutaj człowiek odpoczywa, odbudowuje nadwyrężone emocje, nabiera nowych sił, „ładuje akumulatory”.
   W bibliotece spotkanie o historii pieśni i piosneczek śląskich prowadzą  Redaktor Radio Katowice  Beata Tomanek i Bogdan Widera. W rozmowie  bierze udział Grzegorz Płonka, regionalista i pieśniarz, a także Sylwester Szweda, miłośnik śląskiej historii i muzyk, lider zespołu U Pana Boga za Piecem.
Najbardziej fascynującym było wspólne śpiewanie pieśni śląskich.
Myślę, że jest to bardzo ważne, najważniejsze dla śląskości.










piątek, 19 stycznia 2018

BYŁ GOTOWY DO DROGI





Wielkie tłumy zgromadzili się, poczty sztandarowe przy trumnie  ze śp. Janem Michalikiem w oczekiwaniu na wyjście  kapłana i wprowadzeniem do kościoła  św. Antoniego. Obszerny kościół szczelnie wypełnili wierni biorący udział w koncelebrze Mszy św. za sp. Jana. Przybył Prezydent Miasta Chorzowa, zastępcy prezydenta, radni miasta. Przedstawiciele Związku Górnośląskiego z Prezesem na czele. Przy trumnie stanął  poczet sztandarów 8 sztandarów.  Przychodził do kościoła na mszę św. nie tylko w niedzielę ale często również i w tygodniu. Śp. Jan nie obnosił się  ze swoją religijnością, wiarą. Wszystko co czynił – czynił z myślą o dobru drugiego człowieka – gdy był zastępcą Prezydenta Chorzowa.  Tak samo  gdy pełnił obowiązki Dyrektora  w Chorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Był współzałożycielem  Związku Górnośląskiego - Koła Klimzowiec.  W 2014 r. o reaktywował Koło Królewska Huta. Żył zawsze zgodnie ze sumieniem, które kształtował według Dekalogu, Ewangelii.
Jeszcze rano w piątek 12 stycznia br. w Zarządzie Związku Górnośląskiego z Prezesem Grzegorzem Franki układał plany na przyszłość, na rozwój Związku.
Jechał samochodem  do domu, gdy nagle serce się zatrzymało. Lekarze nie dali rady reanimować
Mszę św. koncelebrowało pięciu kapłanów. Homilię wygłosił Ks. proboszcz senior Jaromin Maria, który znał sp. Jana od wielu lat. Przypomniał więc, że był najbardziej energiczny, uczynny. Był człowiekiem wiary. Talenty, które otrzymał od Boga- pomnażał, dzieł się.
Był gotowy do drogi na spotkanie z Panem Bogiem.

W podzięce za dobro, które czynił w ziemskim życiu przyszły tłumy śp. Janowi złożyć hołd.
WIECZNY ODPOCZYNEK
RACZ JEMU DAĆ PANIE 

czwartek, 18 stycznia 2018

MÓJ DZIEŃ


Czwartek 18 stycznia 2018.

 Rano jadę do hospicjum, aby najpierw w kaplicy odmówić różaniec. Godz. 8 ks. dr Marcin Niesporek sprawuje Mszę św. w intencji Pani Liliany – pracownicy hospicjum-bardzo serdeczna, miła, cicha osoba. Dzisiejsza Ewangelia wg św. Marka mówi o tłumach ludzi idących za Jezusem, szukających uzdrowienia. Podczas homilii nawiązał do grzechu zazdrości, który nigdy nie daje żadnych korzyści natomiast ma moc niszczenia. Po mszy św. oczywiście życzenia i kawa w biurze Pani dr Barbary. Ciastko – tort wyjątkowo pyszny! Urzędzie Miejskim wybory do Rady Seniorów. Oddałem głos na osobę, którą najbardziej cenię- Marię. Wieczór w PTTK, spotkanie KFK. Czesław zaprezentował piękne zdjęcia z wyprawy do Meksyku.  Alicja przesłała niezwykły artykuł o swoim nawróceniu oraz o szukaniu drogi życia tak, aby zawsze żyć w Łasce Bożej. Warunki drogi, życia, jakie sobie wytyczyła tylko na początku wyglądają na łatwe i proste, ale to bardzo trudna droga, wymaga dużo wiary i zaparcia. Nieustannej walki każdego dnia na nowo.   

środa, 17 stycznia 2018

ŚLĄSKSKA TOŻSAMOŚĆ






Środa 17 stycznia 2018r
Jackowi nie działa internet. Przyszedł do mnie z komputerem, aby skorzystać z łącz moich. Okazało się jednak, że mylne hasło, zaś drugie, zapisane ma w domu. Musi iść do domu. W MDK Batory warsztaty poetyckie z M. S. Pogoda styczniowa nie rozpieszcza – przyszło, więc tylko cztery osoby. Nawet to dobrze. Więcej czasu o naszej codzienności. Mirka wyjątkowo pogodna i nawet wesoła. Przeczytała dwa swoje wiersze. Niestety nie zapisałem tytułów – w pamięci nie przechowuję, pewna pamięć bardziej na penraifie.
Początek spotkania poetyckiego z Panem Maciejem zdominowały dyskusje o Śląsku. To dziwne- urodzeni na Śląsku negatywnie się wypowiadają o śląskości, nie chcą śląskiej gwary.
A ja właśnie już przed laty nazwałem Śląsk „Moją drugą Ojczyzną” i nie zamierzam cokolwiek zmienić. To właśnie na Śląsku doświadczyłem wiele dobra od ludzi, których śląskie rodowody sięgają pokoleń. Przypomniałem, że kiedyś Wojciech Kilar zapytany:, co jest motywem, że komponuje tak niezwykłą, piękną muzykę, miał odpowiedzieć: „- bo mieszkam w Katowicach”.  Pozwolę na sparafrazowanie: - piszę wiersze, bo mieszkam w Chorzowie, w mojej rodzinie nie było tradycji literackich, poetyckich. Lubię śląską gwarę słuchać. Nie próbuję naśladować, bo bym kaleczył. Pozostanę przy moim wileńskim akcencie i moim „Ł”.
   Często poruszamy temat Hospicjum, do którego przychodzę, jako wolontariusz. Tym razem podzieliłem się wspomnieniami z wiosny ubiegłego roku. Zostały przyjęte dwie panie Halina i Mirosława, które jeszcze mogły na wózku podjechać do stołu na świetlicy i tu zjeść śniadanie, potem wypić kawę. Pewnego razu jedna z pań mówi: „tak bym chciała zjeść jakieś ciastko”. Miałem prawie kupione trzy małe pączki. Więc zawołałem: „- mówisz i masz” i dałem im te pączki.  Później przez kilka kolejnych czwartków przynosiłem. Jakie one były radosne? Chciały mi zapłacić, ale powiedziałem, że to dla nich daruję.  Niestety na drugi miesiąc najpierw jedna pani nie mogła wstawać, potem druga. Niestety nie ma ich już wśród nas. Wieczny odpoczynek daj im Panie.


wtorek, 16 stycznia 2018

NASZA CODZIENNOŚĆ




Wtorek 16 stycznia 2018r.
Pochmurny mroźny dzień - jeżeli to można nazwać mrozem styczniowym -5 . Przyzwyczailiśmy się już do -01, +1. Znacznie mniej dokucza mi reumatyzm.
W Chorzowianinie wydrukowano nekrologi  z wyrazami współczucia od Związku Górnośląskiego- Koło Królewska Huta oraz Chorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Czekam na Jacka. Kiedyś razem pracowaliśmy na PKP tylko w różnych działach. Jacek pracował w Biurze Projektów ja byłem Organizatorem Przewozów. Spotykaliśmy się na cyklicznych spotkaniach Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich Koło Katowice. Było dużo wyjazdów na ogólnopolskie spotkania KSKP w różnych miastach – od Szczecina po Białystok, Częstochowa, Kraków, Wadowice. Były to bardzo serdeczne spotkania, przyjaźnie, zawsze połączone wspólną Eucharystią.  Bez względu na odległość tworzyliśmy jedna rodzinę. Czasem podróżowaliśmy Pociągiem Papieskim. Często kontaktowaliśmy się telefonicznie. Przybyło nam lat, przyjaźnie pozostały. Dalej się spotykamy, odwiedzamy. Może niektórzy rzadziej. Teraz mim priorytetem jest przychodzenie do hospicjum. Dalej jednak, co pewien czas przychodzę na spotkania KSKP w Katowicach.


poniedziałek, 15 stycznia 2018

NIE ZNASZ DNIA ANI GODZINY



Śmierć przychodzi zawsze w chwili najmniej stosownej, kiedy wcale się nie spodziewamy.
Do Jana Michalika przyszła w sobotę  13 stycznia, w czasie jazdy samochodem. Tylko raz musiało mu zaboleć w klatce piersiowej. Zatrzymało się serce. Lekarze nie dali rady reanimować. Był zawsze dynamiczny, pełen życia, serdeczny. Nie skarżył się na żadne dolegliwości.  Dowiedziałem się wczoraj późnym wieczorem.  Pani Maria przypomniała o potrzebie (serca) napisania wyrazów współczucia dla rodziny i zamieszczenia w chorzowskiej prasie. 
Wieczorną Mszę świętą w kościele Świętego Ducha sprawował ks. proboszcz Grzegorz Kotyczko w intencji Zw. G. Koła „Królewska Huta”. Wspomniał o tragicznie zmarłym Janie. Po mszy tradycyjne spotkanie przy parafii. Smutne – zabrakło  najbardziej energicznej osoby- Jana. Jest nas tylko piętnaście. Urodziny dziś świętują  Pan Jacek i Mariusz. Tradycyjnie składamy życzenia solenizantom. Na spotkanie przybył ks. Proboszcz.

RAZY WSPÓŁCZUCIA
Wyrazy głębokiego współczucia żonie, synom, wnukom i wszystkim bliskim osobom z  powodu nagłej śmierci ich kochanego męża, ojca i dziadka Jana Michalika składają członkowie Związku Górnośląskiego – Koło Królewska Huta. 

niedziela, 14 stycznia 2018

NAJWAŻNIEJSZE POZOSTAJE OCZOM NIEWIDOCZNE


Niedziela 14 stycznia 2018-01-14
Tradycyjnie, zaraz po wczesnym śniadaniu (5,30 ) jadę do Hospicjum.
O godz. 7 na salach chory wszyscy śpią. Na piętrze jest maleńka kaplica. O tej porze jeszcze jest ciemnawo. Zanurzam się więc w półmroku z różańcem w ręku przed obrazem Matki Bożej w wielkiej ciszy, odmawiam różaniec.  Zawsze jedną dziesiątkę za chorych, jedną za posługującym chorym – na ostatnim etapie życia.  Jeszcze  trzeba w modlitwie wspomnieć za naszą Ojczyznę. Czasem któraś z pielęgniarek otworzy drzwi, uklęknie na krótką chwię oddać hołd Jezusowi ukrytym w Tabernakulum. O godz. 8  ks. Marcin Niesporek sprawuje Eucharystię. Chorzy czekają w łóżkach aż przyjdzie kapłan z Przenajświętszym Sakramentem. O postać przynajmniej o jedną  godzinę dłużej. Mam zawsze jednak wiele zajęć więc jestem tylko do godz. 10.

W domu czeka mnie opracowanie materiałów z wczorajszego spotkania w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich-  z Abp. Markiem Jędroszewskim 

KAŻDY DZIEŃ JEST WAŻNY

Sobota 13 stycznia 2018
Intensywnie obfity w dobre wydarzenia  dzień.  Trzeba było wstać trochę wcześniej aby przed godz. 10 dotrzeć do Pałacu Biskupów Krakowskich.  Dziś bowiem miały tradycyjne od wielu lat kolejarze z Polski południowej oraz Katowic.
Mszę św. w Kaplicy biskupiej sprawował ks.  kapelan Duszpasterstwa Kolejarzy Krakowskich. Na zakończenie mszy św. dziękował za obecność kolejarzy  i rodzin kolejarskich. Przy okazji wstawił małą dygresję – gdyby nie emerytowani kolejarze  to było by nas bardzo mało.

Po Mszy św. kolejarze przeszli do sali audiencyjnej na spotkanie z metropolitą krakowskim  ks. Abp. Markiem  Jędroszewskim oraz przełamaniem się opłatkiem. Witając Metropolitę Krakowskiego delegacje poszczególnych jednostek  kolejowych złożyli Ekscelencji upominki.  Korzystając z okazji podarowałem własny tomik poezji „Ci co kochają nie mówią nic”.  Ks. Abp wyjątkowo z każdym tu obecnym na spotkaniu przełamał się opłatkiem oraz  zamienił kilka słów. Na zapytanie JE o moim pochodzeniu- podczas dzielenia się opłatkiem- wyznałem, że jestem z Chorzowa, Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich- Koło Katowice, ale pochodzę z Wileńszczyzny, natomiast tomik poezji jest owocem modlitwy. Obiecał przeczytać. 

MAGICZNY WIECZÓR POEZJI








We czwartek – 11 stycznia w  Muzeum Historii Katowic niezwykle miłe spotkanie pięknej poezji oraz najbardziej emocjonalnej literatury o człowieku, który wpisał się w najpiękniejsze kanony kultury polskiej i światowej -  z Barbarą Gruszką-Zych, autorką książki "Portret Wojciecha Kilara. Takie piękne życie" oraz bardzo wielu zbiorów poezji. Spotkaniu towarzyszyła promocja najnowszego tomiku poetki: "Tacy kruchutcy". Spotkanie prowadziła Sabina Wawerla-Długosz - Publicystka w prasie Społeczno-Kulturalnej, również poetka. Pięknym uzupełnieniem wieczoru poetyckiego był recital  Mirosława Kańtora wprawdzie tylko jednego ale za to jakże pięknego i wymownego  wiersza Basi „Nic się nie stało” / „Tylko dla czego patrzymy na siebie z ustami rozchylonymi jak do pocałunku”
Znakomity artysta Wojtek Luka podarował nowe swoje dzielo, linoryt przedstawiający rybe, na którym znalazł się wiersz Barbary:„Na Twoim ciele mnie widać bezwstydny znak wodny”. 
Wieczór pełen poetyckiej magii.


Jan Mieńciuk


































sobota, 6 stycznia 2018

NAJPIĘKNIEJSZY ZESPÓŁ ŚLĄSK

W KOŚCIELE ŚWIĘTEJ BARBARY
Dziś, w święto Objawienia Pańskiego- potocznie zwane- Trzech Króli wiele wydarzyło się rzeczy ważnych i wspaniałych w Polsce, na Śląsku, w Chorzowie.
Młodzi kolędnicy po każdej mszy dla wiernych w kościele śpiewali kolędy.
Orszaki Królewskie  ulicami miasta podążały aby hołd złożyć nowo-narodzonemu Dziecięciu Jezus.
W Kościele Świętej Barbary zaśpiewał najpiękniejsze kolędy polskie najwspanialszy na Śląsku zespół ŚLĄSK. Na zakończenie ks. Proboszcz Ks. Zygmunt Błaszczok serdecznie dziękując za wspaniały występ zespołu oraz Urzędowi Miasta za sponsorowanie finansowe życzył aby na wszystkich mszach było tylu ludzi. Należy dodać, że kościół był szczelnie wypełniony. Warto było przyjść, wysłuchać urzekająco pięknego śpiewu.


Jan Mieńciuk