piątek, 22 lutego 2013

ŚLĄSKI KAPŁAN

..Synu, idź i bądź dobrym kapłanem.
ŚLĄSKI KAPŁAN W niedzielę 30 grudnia 2012 r. w kościele pod wezwaniem św. Floriana w Chorzowie świętowano 100. rocznicę urodzin śp. księdza Konrada Szwedy, niezłomnego prałata, więźnia Oświęcimia i Dachau, budowniczego miejscowej świątyni. Kościoła powstałego w regionie przemysłowym jako symbol, bo jego patron miał chronić opieką boską śląskich hutników i strażaków. Na tę jubileuszową okoliczność została wmurowana pamiątkowa tablica na ścianie kościoła, a przylegającą ulicę nazwano Jego imieniem.
Uroczystą Eucharystię wraz proboszczami chorzowskiego dekanatu koncelebrował ks. biskup. Józef Kupny. Homilię wygłosił ks. profesor Józef Kiedos - pierwszy ministrant w tejże parafii po jej otwarciu, potem uczeń i wychowanek w kapłaństwie ks. Konrada. Profesor przypomniał szereg faktów z życia śp. księdza, swojego pierwszego nauczyciela, którego życie było naznaczone wielkim trudem, cierpieniem i znakiem Krzyża. Ks. Prałat Konrad urodził się 31 grudnia 1912 r. jako dwunaste dziecko w rodzinie Szwedów. Tylko dzięki pomocy ówczesnego proboszcza z Rybnika i hojności jego parafian mógł kontynuować studia w seminarium w Krakowie. Oto zachowana scenka z tamtych lat: Przed wyjazdem do seminarium matka powiedziała: "- Cieszę się, ale cóż ci mogę dać? Nie mam majątku. Uklęknij synu, dam ci na drogę moje błogosławieństwo. Położyła ręce na jego głowę, uczyniła znak krzyża i rzekla: -synu, idź i bądź dobrym kapłanem."
Święcenia kapłańskie przyjął 25 czerwca 1939 r. z rąk biskupa Stanisława Adamskiego. Po wybuchu wojny już 3 września władze niemieckie wydały zakaz używania polskiego języka i śpiewu w kościołach oraz zawieszono działanie bractw i stowarzyszeń na Śląsku. Ksiądz Szweda, za nauczanie w języku polskim, został aresztowany przez gestapo i 18 grudnia 1940 r. trafił do Oświęcimia jako więzień nr 7669, skąd następnie został przewieziony do Dachau.
Przeżył gehennę tych kaźni i został wyzwolony przez aliantów. Odmówił emigracji do Francji oraz USA i po powrocie na Śląsk, jako gorliwy duszpasterz, bronił w czasach komunizmu wolności nauczania religii, jedności z kościołem, współpracował z kapłanami, trwał przy biskupie. Mimo wielokrotnych wezwań do Urzędu Bezpieczeństwa i upokarzających przesłuchań nie uległ szykanom i nie skapitulował. Zawsze twierdził, że kościół jest ponad tymi „rzeczywistościami”, no ma władzę od Boga i nikt jej nie może ograniczać czy niszczyć. Ksiądz-oświęcimiak nigdy nie dał się złamać, był zawsze z ludem, był oparciem i ostoją dla wielu osób, które za swoją postawę w czasach dyktatury komunistycznej - zwłaszcza tu, na Śląsku - byli szczególnie prześladowani.
Mianowany 17 stycznia 1957 r. proboszczem parafii św. Floriana miał za zadanie dokończyć rozpoczętą budowę kościoła, którą władze od wielu lat spowalniały metodą obstrukcji administracyjnej. Budowa kościoła rozpoczęta w 1949 r,. została wstrzymana w 1951 r. na poziomie krypty. Kościół był położony w najgorszym z możliwych miejsc- na zasypanym stawie, dwa metry poniżej poziomu płynącej w kolektorze rzeki Rawy..
Ks. Konrad Szweda dwoił się i troił. Kołatał do miejscowych władz. Wykorzystywał materiały z rozbiórek budowli uszkodzonych podczas wojny - parafianie często przywozili mu cegły na taczkach. W pracach pomagali wszyscy parafianie, zdarzało się, że ks. Konrad przychodził do piwiarni i prosił pijących o pomoc i - o dziwo - nikt Mu nie odmawiał. Wiedział bowiem, że kościół to nie tylko budowla świątyni, ale przede wszystkim ludzie, którzy maja serca otwarte na Boga i na drugiego człowieka. Angażował wszystkich parafian w życie wspólnoty, którą traktował jak jedną rodzinę. Jednocześnie chciał, aby całą swoją parafię „zarazić” śpiewem. Zdecydował więc założyć przykościelny chór, który po raz pierwszy wystąpił już 23 listopada 1959 r. podczas uroczystości poświęcenia ukończonego prezbiterium. Dyrygentem liczącej 26 osób grupy był organista Stanisław Czarnecki.
Drażniło to ówczesne władze. We wrześniu 1960 r. ksiądz został aresztowany pod (sfingowanym) zarzutem wręczenia łapówki. Według opowiadań świadków aresztowano go po kazaniu do młodzieży w sprawie obrony krzyży w szkołach. Powiedział z ambony: "Młodzieży! Nie daj sobie Boga wyrzucić ze szkoły !". I znowu, jak w czasie wojny, przesłuchania, poniżające prace, np. czyszczenie ubikacji etc. Kapłan pokornie wszystkie te szykany znosił. Dopiero dzięki interwencji Komitetu Oświęcimskiego 18 stycznia 1961 r. został uwolniony z aresztu.
Ks. proboszcz Konrad swoją postawą spowodował, że parafia bardzo okrzepła i stała się jakby jedną rodziną, a budowa kościoła, mimo owych przeszkód, została ukończona. Kościół konsekrowano 28 i 29 października 1961 r., uroczystości prowadził bp. Herbert Bednorz.
Proboszcz Szweda zadbał, żeby powstała najbardziej prężna grupa parafian, która swoją żarliwością wiary i postawą "zarażałaby" innych do trwania jak najbliżej Boga. Głosił płomienne kazania na mszach św. o idei franciszkańskiej, zachęcał do wstępowania do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Należy zauważyć, że działo się to w czasie programowej laicyzacji społeczeństwa przez system komunistyczny. Tymczasem wspólnota franciszkańska dynamicznie rozwijała się, prawie każdego roku przybywało kilkanaście osób. Początkowo ksiądz osobiście prowadził kronikę FZŚ. Do tej przy św. Florianie jest jedna z najliczniejszych wspólnot tercjarzy oraz najbardziej prężny chór, który bardzo często daje koncerty w innych kościołach, nie tylko chorzowskich (np. w Piekarach Śląskich, w katowickich Panewnikach, brał udział w wielu prestiżowych festiwalach, m. in. w IV Międzynarodowym Festiwalu Pieśni Chóralnej w Ózd na Węgrzech w 2002 r.).
Po dwudziestu trzech latach proboszczowskiej posługi w chorzowskiej parafii św. Floriana 17 stycznia 1980 r. ks Konrad Szweda udał się na zasłużony odpoczynek. Nie potrafił jednak długo trwać w bezczynności na emeryturze. W następnym roku ponownie. udał się do biskupa i poprosił o włączenie go do czynnej pracy duszpasterskiej. Bp. Herbert Bednorz mianował go proboszczem parafii Matki Boskiej Różańcowej w Łaziskach Górnych. Przez osiem lat, choć nogi odmawiały mu już posłuszeństwa, dokonał tam renowacji kościoła i wybudował nowy Dom Katechetyczny. 28 lipca 1988 r. - na dzień przed przyznaną emeryturą - niespodziewanie zmarł. Pogrzeb odbył się 1 sierpnia 1988 r., został .pochowany na tamtejszym cmentarzu
Za czasów totalitaryzmu, tak hitlerowskiego jak i komunistycznego, życie człowieka się nie liczyło. Wielką sztuką było przetrwać to "piekło", nie odstąpić od krzyża, służyć Ojczyźnie tak, aby Polska była Polską. Ks. Prałat Konrad Szweda dokładnie spełnił życzenie Matki - był DOBRYM KAPŁANEM.
Trzeba było wiele lat, wielkich zmian - tak politycznych jak i społecznych - aby zasługi gorliwego kapłana zostały docenione. W doniosłej uroczystości wzięły udział rozmaite podmioty i osoby, m.in. władze miasta Chorzowa, posłanka na Sejm RP Maria Nowak (PiS), przybyła z pocztem sztandarowym.delegacja z rybnickiej Szkoły Podstawowej nr 15 im. Księdza Prałata Konrada Szwedy.
Z tej okazji zostało ponadto wznowione (w wersji uzupełnionej i poszerzonej) wcześniejsze wydanie książki z 1995 r. autorstwa ks. Józefa Kiedosa i ks. Antoniego Brzytwy pt. "Świadectwo śląskiego kapłana" o życiu księdza Konrada Szwedy.
Jan Mieńciuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz