W ostatnią niedzielę 29 grudnia,
w Święto Rodziny 2013 roku po ciężkiej chorobie odszedł do wieczności Wojciech Kilar, największy polski kompozytor i muzyk końca XX
wieku oraz początku III tysiąclecia. Dołączył
do swojej żony Barbary, która odeszła do Pana przed sześcioma laty. Wszystkie
utwory, które tworzył przez całe swoje życie mówiły o Bogu, Jego
wielkości, jedynym, niepowtarzalnym pięknie. We wszystko co czynił wkładał całe
swoje serce. Nade wszystko kochał Boga i kochał człowieka. To miłość do Boga i
ludzi uczyniła go wielkim. Wszystko przemija, życie przemija. Tylko to co rodzi
się z MIŁOŚCI nie przeminie. Niejednokrotnie będziemy słuchać jego
utworów łykając łzy wzruszenia.
W pierwszą sobotę 2014 roku - 4
stycznia w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach odbyła się niestety
smutna uroczystość ostatniego pożegnania
mistrza muzyki współczesnej.
Koncelebrze przewodniczył abp Wiktor Skworc. Współkoncelebransami, abp Damian Zimoń, bp. Antoni Długosz oraz kilkudziesięciu kapłanów.
W uroczystości wzięły udział władze państwowe, wojewódzkie, samorządowe.
Wojskowa straż honorowa, rzesze miłośników jego muzyki. Nie mogło być inaczej. Był bowiem jedną z czołowych postaci
polskiej szkoły kompozytorskiej, niestrudzony awangardysta i pasjonat muzyki
góralskiej. Napisał muzykę do ponad stu filmów pełnometrażowych, furtka do
kariery w Hollywood stała przed nim otworem, ale on wolał komnaty klasztoru na
Jasnej Górze i rady swojej małżonki. Był człowiekiem głębokiej modlitwy,
wielkiej duchowości, bardzo częstym gościem Jasnej Góry. To tutaj najczęściej
czerpał inspiracje do swojej twórczości.
Zwracając się do zgromadzonych
ks. abp Wiktor w archikatedrze oraz słuchaczy przy radioodbiornikach,
telewizorach przypomniał, że śp. Wojciech już na początku swojej młodości
musiał opuścić Lwów i zamieszkać na Górnym Śląsku, który stał się dla niego jak
również wielu innych kresowian nowym
miejscem życia. Tutaj skończył studia
muzyczne, znalazł dom, miłość swojego życia,
żonę Barbarę. Górny Śląsk stał się jego nową Ojczyzną. O sobie mówił ''Jestem Ślązakiem urodzonym
we Lwowie''. Tutaj najbardziej i najpełniej rozwinął swoje zdolności,
pomnożył otrzymany od Stwórcy talent. Stworzył najbardziej niezwykłe i piękne
dzieła, jak m.in. "Angelus", "Exodus",
"Krzesany", "Kościelec
1909", "Siwa mgła", "Orawa". – Mistrz Wojciech był
światłem ze Śląska, głosem dotykającym Tajemnicy, a jego muzyka była metronomem
wszechświata, egzaltacją powietrza i niebieską medycyną. Przemawiała do nas
tym, czym sam żył, a co ubierał w alfabet nut – powiedział arcybiskup.
do tradycji chrześcijańskiej (2008). To tylko niektóre nagrody. Nie sposób wymienić wszystkich nagród i wyróżnień. Prezydent Katowic Piotr Uszok powiedział o śp. Wojciechu: "To był po prostu bardzo dobry człowiek". ... Niech to zostanie w naszych sercach, pamięci.
Jan Mieńciuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz