poniedziałek, 7 stycznia 2019

NOKTURNUM


Poniedziałek, 7 stycznia 2019 r. Popołudnie w Galerii MM wernisaż wyjątkowych dzieł  Rafała Ereta. Artysta urodził się  w 1970r. w Lubartowie.  Ukończył jednak szkołę – Wydział Malarstwa w Gerrit Rietveld  Akademie w Amsaterdamie w  2001 roku. Tam też mieszkał i tworzył(1993 r. - 2003 r.).  Wrócił do Polski, do Lubartowa i tutaj dalej tworzy i zachwyca swoim artyzmem. Swoje dzieła prezentował na wielu wystawach- m/in na Warszawskich Targach Sztuki (2014).  oraz na wielu innych wystawach. Dziś swoje obrazy zaprezentował w chorzowskiej Galerii MM.
Twórczość artysty  dotyka sfery realizmu magicznego, a świat realny nabiera wieloznaczności,  Codzienna prozaiczność nagle nabiera  nowych estetycznych wartości. Autor obrazów wykorzystuje światło dzięki któremu zmienia rzeczywistość rzeczy, pejzaży, nasze postrzeganie.

Obrazy  Rafała to obrazy ciszy, skupienia, medytacji. Zatrzymaj się człowiecze przy tych łodziach  odpoczywających w poświacie księżycowej.  

NAGŁA ZMIANA DECYZJI


7 stycznia 2019 r. Zażenowałem się, gdy na stronie Fb. zobaczyłem przypomnienia, że prawie wszystkie poprzednie lata wędrowałem z Orszakiem TRZECH KRÓLI a w tym roku zupełnie inaczej było. Zaraz, może po kolei, przecież wcale nie siedziałem w domu... Planowałem, że po rannej mszy św. w naszym kościele pójdę na spotkanie tercjarzy. Należę, bowiem do FZŚ, czyli jestem też tercjarzem.  Nie znajduję jednak tam siebie. Jednak w ostatniej chwili(pod wpływem snu), tj. wcześnie rano zamiast iść do kościoła pojechałem tradycyjnie do Hospicjum. Zawsze w niedziele i środy jest sprawowana Eucharystia w świetlicy obok sal chorych, które nie mogą wyjść z łóżka. Dziś wyjątkowo mogły przyjechać na wózkach aż cztery osoby, w tym pierwszy raz IRENA, też tercjarka. Bardzo się cieszyła, że może bezpośrednio w świetlicy wziąć w Eucharystii. Przypadkowo od dr. Barbary dowiedziałem się, że w kościele św. JÓZEFA po mszy wieczornej jest wystawiany dramat liturgiczny „ORDO, STELLAE –czyli rzecz o gwieździe” – według rękopisu z Opactwa Saint Benoit nad Loarą.  
Na początek procesyjne rozpoczynające nieszpory na święto Objawienia Pańskiego.
Adoracja Dzieciątka Jezus przez Króli i Pasterzy. Ucieczka do Egiptu Świętej Rodziny, rzeź niewiniątek.  Akcja dzieje się w całym kościele czyniąc w ten sposób wiernych uczestnikami w przedstawianym dramacie.

Wciąż rozważam niezwykłe „poruszenia” we śnie. Tę nagłą zmianę decyzji, aby zamiast iść do kościoła i na spotkanie tercjarzy wybrałem Hospicjum, co później zaowocowało pójściem do kościoła św. Józefa.  

piątek, 4 stycznia 2019

OSTATNIA DROGA W SŁOŃCU


Piątek, 4 stycznia 2019 r.  O godz. 10 kościół  Świętego Floriana wypełnili wierni z licznej rodziny, przyjaciół, znajomych Franka  jak na niedzielnej mszy św., tylko, że przed ołtarzem na katafalku stała trumna ze śp. Frankiem. Przyszli dorośli już dzieci ze swoimi dziećmi  i wnukami. Mimo pracującego piątku przy ołtarzu zgromadzili się chórzyści aby teraz śp. Frankowi zaśpiewać kilka pieśni na jego ostatnią drogę ku Wiecznemu Światłu. Ksiądz Proboszcz Damian przypomniał jego zatroskanie o dobro kościoła- zawierzył wszystko Panu Bogu. W imieniu Franka podziękował małżonce, dzieciom, wnukom, prawnukom, rodzinie za serce, miłość. Smutną a wzruszającą homilię zakończył słowami: „-do zobaczenia, do widzenia w tym lepszym ze światów”.  
Od Nowego  Roku niebo było zawsze pochmurne, padał deszcz i śnieg. Na ostatnią drogę śp. Franka niebo się rozpogodziło, zaświeciło jasne słońce. Wieczny odpoczynek  racz jemu dać Panie.



czwartek, 3 stycznia 2019

OSTATNIA MODLITWA

Czwartek, 3 stycznia 2019 r. Dziś ostatnia modlitwa przy otwartej trumnie  naszego przyjaciela Franka- koronka do Miłosierdzia Bożego, różaniec, litanie. Kilkanaście osób, w tym zapłakana żona, córka z mężem, syn z żoną, najbliżsi przyjaciele. W październiku 2018 r. Frankowi minęło 77 lat. Pozostawił bardzo piękne wspomnienia. Jego życie mogłoby być wzorem dla niejednego katolika. Do ostatniej chwili, tj. dopóki nie zmogła go nowotworowa choroba był niezwykle aktywny. Nie tylko chodził na pielgrzymki- do Częstochowy, pielgrzymka  szlakiem Św. Kingi oraz inne. Również śpiewał w chórze przy naszym kościele św. Floriana. Był bardzo uczynny. Również jego córka i syn są bardzo dobrymi małżeństwami. Jutro ostatni raz odprowadzimy na miejsce spoczynku. 
Dziś była ostatnia modlitwa przy otwartej trumnie. Modlitwa za śp. Franka będzie zawsze towarzyszyła jego żony, dzieci, przyjaciół. Swoim życiem wywarł trwały ślad w sercach bardzo wielu ludzi. 
Wieczny odpoczynek racz jemu dać Panie


środa, 2 stycznia 2019

GLĘDZENIE NOWOROCZNE



                                           
Środa, 2 stycznia 2019 Przeczytałem owe ”ględzenie noworoczne” Romy Jegor i... źal mi bardzo się zrobiło kochanej Romy.  (Skopiowany tekst zamieściłem niżej)
A to dlatego, że  Romie nie można pomóc. Bo jak można pomóc osobie, która nie akceptuje rzeczywistości, w której dano nam żyć. Przecież człowiek po to rodzi się, dojrzewa, zdobywa doświadczenie życiowe, z którym się dzieli z przyjaciółmi, znajomymi, lub po prostu z ludźmi napotkanymi na swojej drodze życiowej. Na pewno niejednokrotnie też korzystała z doświadczeń innych. W tym jest sens i cel naszego życia. Po to żyjemy, aby ubogacać innych.
Nikt z nas nie jest samotną wyspą. A to, że z biegiem lat, upływem czasu, co raz więcej bruzd na skroniach, kurze łapki pod oczami- jest to zwykła naturalność biologii człowieka i nie ma, czemu się dziwić. Jest właśnie, za co dziękować, Bogu, ludziom, losowi, że dano nam przeżyć, doświadczyć wspaniałych rzeczy wiele, spotkać niezwykłych ludzi. Kochać i doświadczyć miłowania. Roma jest wspaniałą poetką i pisarką, wydała kilka książek.  Tak, więc to nie jest jej nowość.
Dwa razy w tygodniu przychodzę do Hospicjum w Chorzowie Batorym. Tam nie rozmawiam o smutnych rzeczach. Owszem, za nim przyjdę do pacjentów przez 15 albo 20 minut trwam w ciszy maleńkiej hospicyjnej kaplicy. Pierwszego stycznia w nocy odszedł do Pana Boga serdeczny przyjaciel. Wiele przeżyliśmy wspaniałych wspólnych doświadczeń. Co powiedzieć? Każdy z nas musi przekroczyć bramę czasoprzestrzeni.  Ja mam bardzo wysokie PSA. Co mam powiedzieć? Owszem, można narzekać. Można też powiedzieć:
Niech będzie Bóg uwielbiony
źe dał nam życie
wieczność obiecał nam  
  

Roma Jegor
Takie Ględzenie Noworoczne.
Oglądasz ją na ekranie ( Claude Forlani) i myślisz, że taka cudna, taka młodziutka i takie oczy ma przepastne, że ( gdybyś była facetem) to tylko w nich utonąć. I że jaka szkoda , że minął już ten czas, kiedy ty byłaś taka młodziutka i ( jak tata mówił) śliczna. I że jak koledzy zza miedzy mawiają - to se ne wrati.
No szkoda. I że przebiegły te młodości jak jakieś stado baranków, albo tarpanów... A tu jeszcze kolejny rok dodaje ci patyny... O, matko! Nic tylko skowyczeć za czasem minionym i osiadać na łachach i mieliznach...
Ale patrzysz na niego ( Anthony Hopkins), na jego filmowe 65 lat i myślisz jaki (w tym filmie) wspaniały, jaki nasycony życiem po dziurki w nosie, nasączony miłością rodziny i przyjaciół, jak świąteczny tort makowy - rumem... I jak niczego mu nie żal, żadnych prób, błędów, żadnego minionego lata, ani zimy.
Oglądasz późnym wieczorem ten film, kiedy domownicy, zmęczeni sylwestrowymi przeżyciami, już chrapią i myślisz, że każdy wiek "ma swoje", każdy rok "ma własne" , każdy człowiek ma. Możliwości Kopciuszka. Wydłubanie sobie maku, z popielnika. Tak wiem, że niektórzy nie muszą, bo mają własne pola naftowe, albo, choćby, centalne ... ogrzewanie. Albo rodzinny Cental Park, gdzie słońce nigdy nie szkodzi i nie zachodzi. No, dobrze. Ale to tylko margines ludzkości i w dodatku ten margines też nie ma gwarancji na własne "szczęśliwe sztabki". I, jak mówi inny bohater z innego filmu "niby celebryci, a tacy sami jak wszyscy". No więc, tak myślę, że lepiej jest stawiać na możliwości Kopciuszka i własne samozaparcie - i wydłubać sobie każde ziarenko, jakie może być nasze. Z każdego roku. Z tego najnowszego Nowego też!
I nie ma co tęsknić do poprzednich. Może tylko powspominać z ulgą, albo rozżewnieniem. Ku pamięci. Dopóki ona działa. Jak wewnętrzna biblioteka papirusów, którą dziedziczymy kolejno po jakiejś prababce Nefretete.
Szczęśliwego Nowego Roku nam wszystkim!


ODSZEDŁ NASZ PRZYJACIEL




Środa, 2 stycznia 2019 r. Dzisiejszej nocy odszedł do Pana Boga nasz przyjaciel Franek. Kilka lat temu chodziliśmy na piesze pielgrzymki do Częstochowy. Niejednokrotnie spotykaliśmy się po niedzielnej rannej mszy u mnie na kawie. Przychodzili zwykle w czwórkę: -Franek, Anatol, Heniek, Janek. Były długie rozmowy przy kawie właściwie o wszystkim, najwięcej o wspólnych pielgrzymkach, o wyjazdach do sanktuariów. Ostatnio, co raz rzadziej spotykaliśmy się, najczęściej w niedzielę w kościele. Franek na był na wózku.  Odszedł w pierwszej dobie Nowego Roku. Był bardzo głębokiej wiary. Również jego dzieci bardzo religijne. Wieczny odpoczynek racz jemu dać Panie.
Sypnęło śniegiem. W mediach ostrzeżenie przed wiatrem. Właściwie to nic nadzwyczajnego, że zimą śnieg pada. Na Wileńszczyźnie, gdzie się urodziłem spędziłem dzieciństwo o tej porze roku zawsze było w niektórych miejscach kilka metrów śniegu. Często powracałam wspomnieniami do tych stron, do tych miejsc.

Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty, jak pierwsze kochanie.

/ Adam Mickiewicz /

wtorek, 1 stycznia 2019

PRZEZ SERCE MARYI


 Wtorek, 1 stycznia 2019 r. Pierwsza godzina Noego Roku na Jasnej Górze, przed Obliczem  Matki Bożej w Cudownej Ikonie. Sanktuarium – Kaplica Cudownego Obrazu i Bazylika wypełnione  szczelnie na ogół młodymi ludźmi. Specjalnie na Czuwanie noworoczne przyjechała duża grupa z Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej, którzy latem przychodzą tu pieszo. Aby tę pierwszą godzinę być u stóp Matki Bożej wielu przyjechało z dalekich stron Polski. O północy JE ks. bp Antoni Długosz przewodniczył uroczystej koncelebrze Eucharystycznej. W pięknej homilii przypomniał, że jesteśmy w domu najwspanialszej Matki.  „Matka wchodzi z Synem w dzieje ludzkie i otwiera nową erę”. Właśnie  Matce Bożej wieżą nawet ci co w nic nie wierzą. Matka Boża jest patronką nowego 2019 roku. Nie można zbudować szczęśliwego świata bez Boga, bez Dekalogu...

Gdy byłem dzieckiem, tam, na Wileńszczyźnie marzyłem aby zobaczyć z bliska obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. Pamiętam jak z namaszczeniem całowaliśmy mały, czarnobiały obrazek. Marzenia z dzieciństwa  spełniły się. Matka nikogo nie zatrzymuje dla siebie ale powierza swojemu Synowi, Jezusowi.