piątek, 16 kwietnia 2021

PANDEMIA

 


Każdego prawie dnia słyszymy o nowych zakażeniach  szalejącej epidemii koronawirusa, o konieczności przestrzegania zasad restrykcji, zasłanianiu twarzy, maskowania się.  Niestety, żadne ograniczenia, lockdown, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, wręcz odwrotnie...

Należy zadać pytanie: czy rzeczywiście te wszystkie ograniczenia mają jakiś sens?... Media „grzmią” te lewicowe i te prawicowe jednym głosem, że tylko maseczki i odstęp pomogą. Owszem, w ten właśnie sposób wyrabia się w społeczeństwie postawy egotyczne  „JA jestem lepszy, przestrzegam zasad podanych w mediach”... Tymczasem pandemia dobrze się ma, z każdym dniem  coraz lepiej...Czy jest jakieś wyjście? Poszukałem (tylko trochę)
w archiwach internetowych - okazuje się, że takie epidemie co pewien czas nawiedzały nie tylko nasz kraj. Skupiłem się tylko na znanych epidemiach w naszej Ojczyźnie oraz pielgrzymkach wotywnych do miejsc uświęconych modlitwą. To nie przypadek, że epidemie, zarazy wygasały gdy wierni z całkowitym zawierzeniem zwracali się do Opatrzności Bożej,
do Matki Syna Jezusa o wstawiennictwo.

Przytaczam kilka fragmentów opisu pielgrzymek wotywnych opisanych na stronach www.

 

Wykład online: Zaraza ustąpiła. O epidemii z 1676 roku w Tarnowskich Górach i pielgrzymce ślubowanej do Piekar

19 lipca 2020, 18:00–19:30

Najbardziej znaną epidemią w dziejach Tarnowskie Góry wciąż pozostaje ta, która wybuchła w 1676 r. Nie była jednak ani pierwszą, ani ostatnią. Trudno nawet stwierdzić czy była najgroźniejszą ze wszystkich, które na przestrzeni dziejów nawiedziły miasto. Pozostała w pamięci ze względu na towarzyszącą jej tradycję pielgrzymkową. Ustąpienie epidemii wiązano bowiem z procesją błagalną, którą tarnogórzanie odbyli za namową miejscowych jezuitów do Piekar. Pielgrzymki dziękczynne zobowiązano się powtarzać co roku i zwyczaj ten – co zasługuje na szczególną uwagę – przetrwał do czasów współczesnych. Zjawisko to jawi się jeszcze ciekawiej, gdy spojrzy się na jego genezę na tle sytuacji wyznaniowej na Górnym Śląsku w XVII w., a był to czas konfesyjnych sporów i rywalizacji katolików z protestantami, ale także konfliktów wewnętrznych w samym Kościele katolickim.

Dzieje pielgrzymki sięgają 1676r., kiedy to w Tarnowskich Górach wybuchła groźna, dziesiątkująca ludność, zaraza. Obecni w mieście jezuici, kiedy zawiodły różne metody leczenia, nakłonili mieszkańców do błagalnej pielgrzymki do Piekar, gdzie znajdował się słynący cudami obraz Matki Bożej.

 ***   ***  ***  ***  ***  ***   ***  ***  ***  ***  ***   ***  ***  ***  ***

 Początki pieszej pielgrzymki warszawskiej. 
 
Kroniki  podają, że gdy w Warszawie i w całym kraju szalała zaraza jednemu z mieszczan warszawskich ukazał się św. Paweł I Pustelnik i zalecił podjęcie pokuty, podobnie jak kiedyś w Niniwie poszczono przez 40 dni. Wielu dzięki pokucie ocalało przed niebezpieczeństwem zarazy. 

W 1711 r. w środowisku Arcybractwa Pięciorańskiego przy warszawskim klasztorze ojców paulinów i kościele pod wezwaniem Ducha Świętego powstała myśl udania się z pielgrzymką na Jasną Górę w nadziei uproszenia u Boga odwrócenia epidemii w Warszawie. 


Zachowało się na Jasnej Górze złożone przy tej okazji wielkie wotum miasta Warszawy z datą 2 VII 1711 r. wpisane do księgi rejestrującej wota na Jasnej Górze pod datą 14 VII 1711 r. 

Można powiedzieć więcej że ten akt religijny z 1711 roku, stał się początkiem nie tylko kultu, ale w pewnym sensie również instytucji religijnej określanej dziś jako Piesza Pielgrzymka Warszawska na Jasną Górę. Obecne, coroczne pielgrzymki zarówno w programach organizatorów /a jest to ciągle kościół Paulinów w Warszawie/ jak i w świadomości uczestników, stanowią nie tylko kontynuację i wypełnienie tamtego pierwszego zbiorowego pielgrzymowania w imieniu Warszawy, lecz stapiają się i identyfikują z nim....

Więcej na stronie:

http://jasnagora.com/wydarzenie-3027 - Początki pieszej pielgrzymki warszawskiej. 

 ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***  ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***

Oto mamy XXI Wiek. Człowiek uwierzył w logikę swojego rozumu. Tworzy sztuczną inteligencję, buduje statki międzygwiezdne. Logicznie wszystko wytłumaczył. Wytłumaczył, że Bóg nie jest potrzebny do szczęścia, dekalog przeszkadza w rozwoju, postępie nauki. Tymczasem nie potrafi się uchronić przed nanocząstką. Szuka winnych zarazie, ratunek widzi w maseczkach, izolacji od innych, myśleniu tylko o sobie.

A gdyby tak wzorem naszych praojców wyjść ze swoich domów do miejsc uświęconych modlitwą i ofiarą – Częstochowa, Piekary, Ludźmierz, Zebrzydowice. Niechaj  hierarchowie wyjdą ze swoich apartamentów, proboszczowie z kościołów. Niech wyjdą w jednym czasie, godzinie i minucie, niech nie boją się trudu, ośmieszenia. Już tyle było „mądrych” kazań o potrzebie nawrócenia, tylko nic z tego nie wynika, ciągle brak świadectwa.

Jan Mieńciuk

 

„Idźcie już stąd na ulice

na place waszych miast ”

 

https://www.youtube.com/watch?v=oRu4uaGr6OA

 

 

 

 


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz