Ojcze, Który Jesteś
Który znasz moje serce
moje wczoraj
tylko Tobie jest jawne
kalejdoskop jutra
W Twoje Ręce powierzam
moje teraz
niewiadome zdarzeń
Twoje Słowo się spełnia
Twoje Słowo prowadzi .
.............................................
Czwartek, 4 warty maja 2016r. o
godz. 6,15 spotykamy się w Katowicach na Ptasim Osiedlu w niedużym kościele pw.
Matki Królowej Pokoju Niepokalanej Jutrzenki.
ksiądz Władysław Kolorz sprawuje Eucharystię dla grupy pielgrzymów udających
się odwiedzić sanktuaria w najbardziej wysuniętym na wschód zakątku Polski,
Bieszczadach. Po mszy św. szybko pakujemy się do mini-busa- jest nas z ks.
Władysławem tylko 14 osób. Już w drodze odmawiamy Jutrzni- dziś zamiast psalmów modlimy się
śpiewając pieśni wielkanocne.
W Krakowie dosiada jeszcze jedna osoba Hanna, przyjaciółka Gabi. Jest nas wszystkich 15 osób.
W Krakowie dosiada jeszcze jedna osoba Hanna, przyjaciółka Gabi. Jest nas wszystkich 15 osób.
Rozpogadza się, zapowiada się
ładna pogoda ale przed nami 300
km . , więc wszystko może się zdarzyć. Minibus jako
środek wielogodzinnego transportu ma tę zaletę, że tworzy się rodzinna
atmosfera.
Zatrzymujemy się w miejscowości
Bachórz. Tutaj jest urokliwy skansen kolei wąskotorowej. wszystkie wagoniki
utrzymane w dobrym stanie. Mile jest zwiedzić, zrobić zdjęcia pamiątkowe. Tuż
przy wejściu jest restauracja serwująca regionalne potrawy. wymarzone miejsce
na obiad. Niebo jednak się zachmurzyło, zaczęło padać więc jemy obiad w
deszczu, pod parasolami. Deszcz szybko przeszastał
padać, znowu jest pogodnie. Jedziemy
dalej, mijamy Przemyśl. Na chwilę zatrzymujemy się w Prałkowicach, w Sanktuarium
Matki Bożej Zbaraskiej pochodzącego z XVI w.. Proboszcz i kustosz Sanktuarium
Stanisaw opowiada historię obrazu . Stanowi kopię wizerunku Matki Bożej
Częstochowskiej. Zanim przybył do Prałkowiec w 1972 r., wcześniej w 1946 r. OO.
Bernardyni przywieźli go do klasztoru w Leżajsku.
Przez dłuższą chwile się
modlimy- dziękujemy za o trzymane łaski i prosimy o opiekę Matki podczas
naszego pielgrzymowania po Bieszczadach. Niebawem się okaże jak bardzo potrzebna
szczególna opieka Matki Bożej.
Dalej jedziemy leśną wyboistą
drogą. Zdaje się , że tą drogą poza terenowymi jepami nic nie jeździ. Ale tak
nas prowadzi GPS. Ostatecznie pokazał
zupełnie inny kierunek. Jako pocieszenie
mamy wyjątkowo piękne widoki. W pewnym momencie znaleźliśmy się w zupełnie innej okolicy, droga nagle się
skończyła, trzeba zawrócić. Nasz bus
jest zbyt słaby aby wjechać z powrotem
pod górę. Wszyscy więc wysiadamy i w deszczu pchamy pod stroma górę. Niestety
po pokonaniu pierwszego wzniesienia
silnik całkiem odmawia pracy. Dalszą drogę holuje nas górski ciągnik ale
tylko do osady Gruszowa. Na horyzoncie widzimy kalwarię Pacławską. Po dłuższym
oczekiwaniu przyjeżdża zastępczy środek transportu-
nieduży autobus. Około godz. 18 dojeżdżamy do kalwarii. Przed cudownym obrazem
właśnie jest sprawowana Eucharystia. Janek przyszedł do Sanktuarium jako
pierwszy – zdążył jeszcze przed Ewangelią, a więc brał pełny udział we Mszy św.
Jest wyjątkowo gorliwy. Po śmieci swojej córki czas podzielił na modlitwę i
pomoc potrzebującym. Umie zrobić wszystko. Kiedyś był kierowcą, rzemieślnikiem,
mechanikiem. Jest bardzo uczynny. Właściwie nie ma rzeczy, której by nie umiał
naprawić- chyba tylko komputera nie potrafi złożyć. wyróżnia się tym, że nigdy
nie odmawia pomocy, gdy ktoś poprosi.
Po krótkim zwiedzeniu
Sanktuarium, którego początek datuje się na 1665r. Załozycielem i pierwszym budowniczym był
Andrzej Maksymilian Fredro (1620–1679) kasztelan lwowski i wojewoda podolski.
Najpierw był wybudowany drewniany kościół. Obecnie Sanktuarium Męki Pańskiej i
Matki Bożej Kalwaryjskiej. Na szczycie góry o wysokości
o drodze do Odłamowa zatrzymujemy się na chwilę przy zabytkowej
cerkwi św. Onufrego w Posadzie Rybotyckiej- w gminie Fredropol, w powiecie przemyskim,
jest to najstarsza zachowana cerkiew na
ziemiach polskich – położona na wzgórzu, niezwykle malownicze.
Według tradycji w podziemiach cerkwi pochowano ostatniego prawosławnego
władykę przemyskiego, Michała Kopystyńskiego, który zmarł w 1642 w Kopyśnie.
Jeszcze przed zachodem słońca
dojeżdżamy do Arłamowa – dawniej Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów –
obecnie kompleks hotelowy „Hotel Arłamów”.
Tutaj w stanie wojennym
1981-1982r. był więziony Lech Wałęsa- działacz Solidarności a teraz wg IPN
okazało sie, że był kapusiem i donosicielem.
Arłamów- miejsce niezwykle
pięknie położone, widokowe. Obecnie służy jako osrodek szkoleniowo –
wypoczynkowy dla sportowców reprezentujących barwy polskie w mistrzostwach. Ze
względu na opóźnienia związane z awarią pierwszego mikrobusa nie zdążyliśmy
zwiedzić Ustrzyki Dolne – stolicę
Bieszczad i i Sanktuarium matki Bożej Bieszczadzkiej w Jasieniu.
Już po zmroku dojeżdżamy do położonego w dolinie Sanu, zabytkowego, późnogotyckiego
zamku w Lesku. Późna kolacja i zmęczeni
udajemy się na zasłużony odpoczynek.
Początek historii zamku datuje
się na 1538 rok, kiedy to rozpoczęto budowę w miejsce wcześniejszego
drewnianego zameczku po przeprowadzce Kmitów z pobliskiego Sobienia. Zamek był
początkową własnością marszałka wielkiego koronnego Piotra Kmity Sobieńskiego
herbu Szreniawa. Najpiękniejsza jest jadalnia.
Tutaj kiedyś była sala rycerska. Piękne mury, arkady świadczą o
bogatej tego zamku.
Piątek- drugi dzień naszej
pielgrzymki wita nas pogodnie, tylko trochę mgła nad ranem.
Dziś mamy inny zastępczy
minibus. Kierowca minibusu- Pan Zbigniew jest przewodnikiem turystycznym, górskim oraz pilotem wycieczek.
Zna dobrze historie tutejszych terenów, ludzi, którzy tutaj mieszkają. Jest
bardzo komunikatywny. Chętnie nam opowiada o ludziach, którzy tutaj
mieszkają. A bardzo różnorodności
tutejszych mieszkańców. Mieszkają tutaj po sąsiedzku Łęmkowie, Słowacy, Ukraińcy.
o śniadaniu udajemy się do
Hoczwi- galerii - Zdzisława Pękalskiego
- bieszczadzkiego artysty o rozlicznych zainteresowaniach, który tworzy inaczej niż wszyscy. Tworzy swoje
dzieła na starych deskach, czasem korytkach, w których kiedyś karmiono świnie.
-Gdy popatrzę na jakiś kawałek
drewna to wiem doskonale czy cos z niego zrobię- przyznaje, czy nie. Deska
zniszczona na swojej powierzchni przez różne żywioły ma te swoje piętna bardzo
malowniczo porozstawianie. To jest dla mnie podpowiedź. — podkreślał.
Od dwóch lat niestety ciężko
chory- jest po zawale lewej półkuli mózgu, problemy z mową i porażenie prawej
części ciała.
Żona Maria barwnie opowiada o
galerii, o malowidłach, niepowtarzalnym uroku tych dzieł.
Tutaj jest sprawowana
Eucharystia w intencji Pana Zdzisława o uzdrowienie – jest jedynym
bieszczadzkim artystą, który potrafi zrobić wszystko z niczego.
Po mszy św. Pani Maria zaprasza
na taras swojego domu na poczęstunek. Podaje wszystkim ser z chlebem i miodem
oraz kawa albo herbatę. Jeszcze nie zdarzyło mi się jeść coś równie
wspaniałego. W tym domu wszystkich wita
się jak najbliższą rodzinę i ugaszcza się tym, co jest najlepsze. Przyjeżdża na
wózku Pan Zdzisław. Wszystko słyszy, rozumie ,tylko nie może mówić. Przez cały czas opiekuje się Pani Maria, dla
gości czyta nam wiersze pisane przez męża.
Pan Zdzisław Pękalski - bieszczadzki
artysta tworzył swoje dzieła inaczej niż wszyscy. Tworzy na starych
deskach, czasem nadpalonych, czasem korytkach, w których kiedyś karmiono
świnie, za korony niejednokrotnie wykorzystuje stare podkowy.
racając do Leska zatrzymujemy
na krótką chwilę się przy niezwykle ukształtowanej skale- „Kamieniu Leskim”.
Legęda głosi, że za dawnych czasów król rzucił
klątwę za nieposłuszeństwo na córkę i ta stała się kamieniem.
Wysoko na wzgórzu jest położony
żydowski cmentarz „Kirkut”, ogrodzony, cały czas
pilnowany przez stróża. Za wejście na cmentarz trzeba zapłacić 6zł., le
warto. Bardzo ciekawie rozmieszczone groby. Niektóre są odnowione, maja nowe
granitowe tablice. Opiekun cmentarza mówi, że tablice przywieźli węgierscy
żydzi.
Sobota- trzeci dzień
pielgrzymki- wita nas ciepłym bardzo słonecznym porankiem. zaraz po śniadaniu i
filiżance kawy pakujemy się do naszego minibusa jedziemy do Myczkowiec -
Ośrodka Wypoczynkowo -Rehabilitacyjnego CARITAS
MYCZKOWICE. Kiedyś tu był wojskowy ośrodek wypoczynkowy.
Tuż za bramą ośrodka urzeka
przepiękny Ogród Biblijny. Jest nie tylko nowym sposobem upiększenia otoczenia
roślinnością Bliskiego Wschodu, ale przede wszystkim stanowi specyficzny zapis
teologii biblijnej. Jednocześnie zawiera także przemyślaną i uporządkowana
katechezę o biblijnej historii zbawienia Zajmuje powierzchnię 80 arów w
układzie klinowym o długości 230. Chce się przy każdym krzewie się zatrzymać na
dłuższą chwilę. tutaj rośliny, budowle opowiadają dzieje biblii.
chę dalej znajduje Centrum kultury Ekumenicznej im św. Jana Pawła II. Został utworzony 16
października 2007r. – w 29 rocznicę wyboru Kardynała Karola Wojtyły na papieża-
obecnie św. Jana Pawła II.
Na 10 wzgórzach znajduje się 140 makiet w skali 1:25 najstarszych drewnianych kościołów i cerkwi z terenów południowo-wschodniej Polski, Słowacji i Ukrainy. Makiety przedstawiają, według dawnego podziału etnograficznego tych terenów, architekturę Pogórzan, Dolinian, Łemków i Bojków. Trudno zrobić wszystkim cerkwiom i kościółkom zdjęcia.
Na 10 wzgórzach znajduje się 140 makiet w skali 1:25 najstarszych drewnianych kościołów i cerkwi z terenów południowo-wschodniej Polski, Słowacji i Ukrainy. Makiety przedstawiają, według dawnego podziału etnograficznego tych terenów, architekturę Pogórzan, Dolinian, Łemków i Bojków. Trudno zrobić wszystkim cerkwiom i kościółkom zdjęcia.
Zauroczeni pięknem ogrodu ,
miniatór cerkwi, kościółków jedziemy zwiedzić Jezioro Solińskie. Mamy bardzo
mało czasu na zwiedzanie zapory, więc szybko biegnę zrobić kilka zdjęć widoków
z nad zapory i zaraz jedziemy dalej.
Następny nasz cel to Łopienka –
serce Bieszczad. Jest to nieistniejąca wieś z połowy XVI wieku, położona u
podnóży Łopiennika (1069m n.p.m.) , która podobnie jak wiele innych bieszczadzkich
wsi, nie przetrwała II wojny, została zniszczona, mieszkańcy w większości
wysiedleni. Wieś zasłynęła przede wszystkim z tego, iż podobno ukazała się tu
Matka Boska pod postacią ikony. Wkrótce po tym Łopienka stała się słynnym
ośrodkiem kultu maryjnego. Ikonę umieszczono w kapliczce, a niedługo potem w
drewnianej wówczas cerkwi pw. Świętej Paraskiewii. Obecna - murowana cerkiew -
datowana jest na I poł. XIXw. - jest to jedyny tego typu obiekt w Bieszczadach.
Uratowano również cudowną ikonę - została przeniesiona do kościoła (dawnej
cerkwi) w Polańczyku, gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego. Cerkiew jest stale
dla zwiedzających cały czas. Wewnątrz duża, drewniana figura „Chrystusa
bieszczadzkiego”. Nagłownej ścianie znajduje się kopia cudownego obrazu.
Przy prowizorycznym ołtarzu
ksiądz Władysław sprawuje mszę Św. Dołącza kilka turystów, którzy wędrowali
przez te okolice. podczas homilii ks.
mówi o Bogu Ojcu, Który wie, że miłujemy Jego Syna. Gdy w Imię Jezusa będziemy
prosić naszego Ojca – wysłucha naszych próśb, a nasza radość będzie wielka.
Ojciec zawsze wysłuchuje naszych próśb. Nie zawsze jednak daje nam to o co
prosimy (wszak nie zawsze prosimy o to, co dobre). Ojciec zawsze daje nam
rzeczy tylko dobre dla naszego zbawienia. Ojciec jest Miłosierdziem- największy
to przymiot Boga. Swoim Miłosierdziem pragnie każdego z nas obdarować. Trzeba aby nasze serca były miłosierne.
Najpiękniej o Bożym Miłosierdziu napisała Siostra w swoim Dzienniczku, który
został przetłumaczony na najwięcej języków na świecie. Siostra w dzienniczku
pisze: „-dopomóż mi Panie aby oczy moje były miłosierne, abym nie sądziła
według zewnętrznych pozorów... Dopomóż mi Panie aby słuch mój był miłosierny...
dopomóż mi Panie aby język mój był miłosierny- abym nigdy nie mówiła ujemnie o
bliźnich ale dla każdego miała słowa pociechy i przebaczenia...Dopomóż mi Panie
aby ręce moje były miłosierne.. Dopomóż mi Panie aby nogi moje były
miłosierne... Dopomóż mi Panie aby serce moje było miłosierne...”
Prośmy w tej niezwykłej
świątyni w Łapience abyśmy mieli
miłosierne oczy, ręce, miłosierne nogi a
nade wszystko aby było miłosierne nasze serce.
Wracamy wąską górską drogą,
otaczają nas piękne krajobrazy, przejeżdżamy wypalania węgla drzewnego. Szkoda, że już jest późno i
nie ma czasu aby zatrzymać się dłużej. Nasz miły kierowca i przewodnik po tych
okolicach żegna się z nami. Jutro ma zamówiona trasę na Ukrainę. Szkoda, tak dobrze
i ciekawie nam się nim podróżowało.
Już po zachodzie słońca jemy obiadokolację w Sali rycerskiej naszego
pięknego średniowiecznego zamku. Po kolacji
ks. Włodek prezentuje nam film ....
Czwarty dzień naszego
pielgrzymowania rozpoczynamy Mszą św. w kościele parafialnym.
Po mszy wracamy do naszego
zamku na śniadanie. Po nas przyjeżdża kolejny, zastępczy bus. Tak więc podczas
czterodniowej wyprawy zmieniliśmy aż cztery auta. Podróż pełna przygód i
modlitwy. W drodze powrotnej zajeżdżamy do Muzeum Sztuki Ludowej w Paszynie przy kościele pw Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Niestety jest zamknięte.
Na probostwie nie ma nikogo. ksiądz pojechał sprawować Mszę św. do sąsiedniej
wsi. a szkoda, podobno tutaj znajduje się wiele ciekawych rzeczy. Na stronie
internetowej można przeczytać m/in.:
„...Znawcy sztuki ludowej są zgodni w opinii: ośrodek rzeźby ludowej w
Paszynie jest fenomenem we współczesnej twórczości ludowej, zaś tacy artyści
jak Wojciech Oleksy, Stanisław Mika - starszy, Janina Mordarska, Zdzisław
Orlecki, Andrzej Drożdż - są dziś wliczani do grona najwybitniejszych
przedstawicieli tradycyjnej twórczości wiejskiej. W ślady dorosłych idą młodzi
mieszkańcy wsi...”. 10 września 1994 r. poświęcenie i otwarcie Muzeum Sztuki
Ludowej w Paszynie.
Jedziemy więc dalej. Na naszej
trasie –Jezioro Rożnowskie - powstało w wyniku spiętrzenia wód Dunajca w
obrębie Pogórza Rożnowskiego, którego zbiornik liczy od 16 do 20 km kwadratowych
powierzchni, głębokość koło zapory wynosi około 30 m .
Niezwykle piękne krajobrazy.
Mekka dla urlopowiczów, turystów, miłośników wędkarstwa. Prawie na sam koniec naszego pielgrzymowania po
Sanktuariach Ziemi
Bieszczadzkiej mamy bardzo
„smaczny cukiereczek” Zatrzymujemy się bowiem w małej miejscowości Tropie –
odwiedzamy jeden z najstarszych w Małopolsce kościół parafialny pw. Świętych
Pustelników Andrzeja Świerada i Benedykta –z przełomu XI/XII. Według tradycji
budynek powstał w miejscu gdzie znajdowała się pustelnia św. Świerada, mnicha
benedyktyńskiego żyjącego na przełomie X i XI w. Budowla orientowana, wykonana
z ciosów piaskowca spojonych gliną z niewielką domieszką wapna. Kościół
pierwotnie jednonawowy z wyodrębnionym prezbiterium zamkniętym prosto. Kościół
usytuowany jest na stromej skale nad
brzegiem Dunajca niezwykle malowniczo. Nieopodal znajduje się pustelnia św. Świerada – kaplica upamiętniająca miejsce
pustelniczego życia świętego. Poniżej pustelni wchodzimy na ścieżkę prowadzącą
w las i dość stromym podejściem dojdziemy do źródła, z którego wodę czerpał św.
Świerad. Jest tu jeszcze wiele do
zobaczenia. Droga krzyżowa. Niestety musimy przed nocąwrócić do domu, więc nie
zatrzymujemy się dłużej. Jeszcze kilka zdjęć z cmentarza ofiar głodu i zarazy
cholery z 1847 roku. W samym Tropiu zmarło wtedy 510 osób. W zasadzie nie ma
grobów (zmarłych chowano w grupowych mogiłach) tylko kamienny krzyż i
kapliczka.
Na wieczór szczęśliwi, pełni
wrażeń i przygód wracamy do domu. Podczas czterodniowej wyprawy jechaliśmy czterema
busami.
BOŻE MIŁOSIERDZIE JEST
INNE OD NASZYCH WIDZEŃ.
tekst i zdjęcia
Jan Mieńciuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz