Niedziela, 29 kwietnia 2018 r. Rano po mszy św. w hospicjum
wyszedłem z Kasią i Różą (one oczywiście na wózkach) na kilkunastominutowy spacer do
ogródka. Pani Kasia cały czas myśli /marzy/ o powrocie do domu, do męża do
dzieci. Ale zdrowie ma bardzo
słabiutkie, może tylko na wózku krótka chwilę pobyć w ogródku. Jest cały czas pod opieką lekarzy i służby
medycznej. Dziś trochę dłużej byłem w hospicjum. Upalne przedpołudnie, jak na kwiecień wyjątkowo gorąco. Poprzednie
lata gdy kwitły drzewa, krzewy - przy kwiatach aż roiło się od pszczół owadów.
W tym roku zupełna cisza. Nawet much nie
wiele widać, nie słychać ćwierkania wróbelków.
Burza, która przeszła w samo południe trochę ochłodziła ale nie wiele.
Pod wieczór wyszedłem na Amelung
zrobić kilka próbnych zdjęć nowym aparatem. Na wieczór jeszcze raz
popadało. Deszcz jest bardzo potrzebny. Syn chyba wrócił z biznesowej podróży
do Chin. Ale nie odzywa się, tylko światełko na Skype
świadczy, że jest obecny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz