W
świadomości wielu Polaków Syberia kojarzy się z podróżą w jedną stronę –kibitką
za cara, albo wagonem bydlęcym za czasów stalinowskich. To prawda, droga od
granic Polski, aż do Irkucka jest naznaczona nie jedną mogiłą. Jest to jednak
kraj o niepowtarzalnym tajemniczym pięknie i uroku, kraj rozciągający się od
Uralu po Ocean Spokojny, liczący około 33 mln. mieszkańców w tym ludność ponad
100 narodowości.
W środę, 7 lipca 2010 roku -z dworca
Warszawa Centralna, o godz. 21:10 wyruszamy w drogę, którą zamierzamy pokonać pociągiem
transsyberyjskim. Przypadkowo jedzie z nami grupa pielgrzymów z ks. Andrzejem Sulewskim z Wołowa, oraz P. Heleną Babicką
z Lidzbarka Warmińskiego - organizatorką pielgrzymki udających się do
rodzin byłych zesłańców, którzy mieszkają w okolicach Irkucka.
Podróż do Irkucka pociągiem trwa
5 dób, myliłby się jednak ten, kto by sądził, że to nudne. Nie! To wręcz niezwykła podróż.
Rano następnego dnia, tj. 8 lipca
- jesteśmy już w Mińsku, stolicy Białorusi, tutaj jest dłuższy postój.
Wychodzimy, więc zwiedzić najbliższe okolice miasta. Naszą uwagę zwracają
bardzo czyste ulice, place, domy. Dworzec
jest położony w centrum miasta. Szybko więc trafiamy do najstarszego kościoła
w Mińsku - -św. Heleny i Szymona, tu, zachwyca nas neogotyk bardzo ładnie
odrestaurowany. Ks. Andrzej sprawuje Eucharystię w intencji pielgrzymów i
ludzi, których spotkamy na drodze naszego pielgrzymowania.
Na Białorusi od kilku kadencji
nieprzerwanie rządzi Łukaszenko. Kontrowersyjne opinie są o nim. Wielu twierdzi, że obecnie na
Białorusi panuje dyktatura równa dyktaturze na Kubie i Korei Północnej. No, ale
trzeba przyznać, że kraj podnosi się z kryzysu gospodarczego. Niedaleko
wspomnianego czerwonego kościoła znajduje się z rozmachem wykonany monumentalny
pomnik Lenina stale obserwowany przez patrol policyjny. Jeżeli ktoś za bardzo
zbliży się do obeliska, by zrobić
zdjęcie, a do tego przyjmie „nieodpowiednią” pozę natychmiast pojawia się
policjant.
O godz. 16:00 czasu moskiewskiego
jedziemy dalej, o północy przekraczamy granicę Federacji Rosyjskiej, mijamy
Smoleńsk- miejsca upamiętnienia dramatu mordu polskich żołnierzy i oficerów z
przed 77 laty, oraz 10 kwietnia 2010r.- tragedii rządowego samolotu z 96
osobami na pokładzie, w tym pary prezydenckiej. W intencji wszystkich odmawiamy
różaniec.
Każdy rosyjski wagon posiada
specjalny zbiornik, w którym jest zawsze zagotowana woda – tzw. „kipiatok”. Ma
to tę zaletę, że wystarczy zabrać ze sobą herbatę, kawę i można zaparzać do
woli. Tak samo przygotowywać posiłki z zupek błyskawicznych.
Jedziemy drogą, którą kiedyś
jechały kibitki z polskimi zesłańcami na Syberię, więc każdego dnia, podczas
sprawowania Eucharystii wspominamy tych, którzy ukazem carskim byli pędzeni tą
drogą, -wielu z pośród nich na tej drodze pozostało.
W naszym przedziale jedzie
Artijom (Artur) z Abakanu, stolicy republiki Czkaskasja. Mieszka w Warszawie i pisze
doktorat na temat wkładu
inteligencji polskiej w rozwój Syberii w
XIX wieku. Mówi nam zawsze, przez którą republikę przejeżdżamy i jaka jest
godzina wg czasu miejscowego.
Na większych stacjach takich jak:
- Kazań, Jekatierynburg, Tumeń, Omsk, Nowosybirsk pociąg zatrzymuje się dłużej
– kilkadziesiąt minut. W tym czasie do pociągu przychodzą osoby oferujące sprzedaż bardzo ciekawych towarów,
które w miejscowych fabrykach są
wytwarzane a na które nie ma zbytu. Można więc po stosunkowo niskiej
cenie kupić bardzo ładne wyroby. Produkty te pracownicy otrzymywali jako
wypłatę. np. szale z wełny lam, skarpety z wełny wielbłądziej
i psiej. bransoletki z półszlachetnych kamieni misternie zdobione, wypchane
wiewiórki, orły itp. Można też kupić miejscowe wyroby kulinarne.
Na szczególną uwagę zasługują
dworce. Są niezwykle okazałe, niektórer przypominają pałace, wybudowane z wielkim
rozmachem – jak chociażby ten w Jakacierynburgu. Wnętrza wykonane artystycznie,
wielkie kryształowe żyrandole. (Właśnie
w tym mieście bolszewicy w 1918 roku
zamordowali ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja II Romanowa z całą
rodziną). Kilkanaście metrów dalej zaczyna się szara rzeczywistość. Z okna
pędzącego pociągu mamy możliwość oglądania znajdujących się wzdłuż torów
opuszczonych, lub upadających wiosek z drewnianymi chatami liczącymi ponad 100
lat, oraz szkielety kołchozowych zabudowań. Wszystkie budowle są kryte gontem wykonanym
z azbestu.
Późnym wieczorem w poniedziałek, 12 lipca dojeżdżamy do Irkucka -
najstarszego oraz największego miasta na Syberii. To tutaj byli zsyłani przez cara powstańcy
polscy, zresztą nie tylko polscy, ale też wielu kozaków, którzy nie
podporządkowali się carskim ukazom. Irkuck był punktem, z którego potem rozsyłano zesłańców dalej,
m/innymi do Kirenska, Jakucka. Przede wszystkim jednak do Kirenska. Najwięcej jednak śladów pozostawili właśnie
Polacy. Do tej pory żyje wiele rodzin- których przodkowie przybyli tu jako
zesłańcy-katorżnicy.
Szkoda, bo bardzo dobrze nam się
wspólnie podróżowało. Mamy jednak różne plany wizyt i potrzeby, zwiedzania.
Grupa o tych samych zainteresowaniach jedzie do Uisola Syberyjskiego, gdzie
mieszka wielu potomków zesłańców z Polski.
Na peronie
witają nas Aksana i Artiom z żoną Anną. Samochodem jedziemy na drugą stronę
Angary w rejon Jubileuszowy. Zatrzymujemy się u Ramila , narzeczonego Aksany,
Azerbejdżanina. Przyjechał do Irkucka z ojcem Alkiem, który przez 7 dni w tygodniu jeździ prywatnym busem
(marszrutą) od 6 do 23 godz., gromadzi
pieniądze na wesele syna. Dziś przyszedł
do domu o 23:30-przyniósł duży arbuz- mówi, że to od pasażerów, którzy go
lubią. Stawiamy na stół naszą polską „żołądkową”, bo „biez wodki nie
rozbieriosz”.
Następnego
dnia zwiedzamy Irkuck – bramę przybajkała. Miasto uzyskało prawa miejskie w
1686 r. , od 1764r. było stolicą guberni największej na świecie, nawet Alaska była pod
jego władzą. . Przeżyło 120 trzęsień
ziemi. W 1785 roku pożar strawił 3,5
tysiąca drewnianych domów. W owym czasie wszystkie domy były budowane z drewna
sosnowego, trwałe i dobrze izolujące przed zimnem,ale łatwopalne.
W drugiej połowie XIX w. w Irkucku mieszkało
ponad 3 tysiące Polaków – zesłańców, ale też i dobrowolnych emigrantów. Na uwagę zasługuje dom Szubina przy ul. Łapina wybudowany pod koniec XVIII w. –najstarszy
zachowany dom i dom i dom Szastina nazwany „Domem Europy” przy ul. Engelsa –
piękna, „koronkowa" budowla. Dom
został odnowiony w 1999r .
Jest tu osobliwe muzeum kory
brzozowej. Artysta wykonał kufle do piwa, samowar a nawet album z cerkwiami
Irkucka.
Po południu zwiedzamy nadbrzeże
Angary – jedynej rzeki wypływającej z Bajkału, która ma tak silny prąd, że na długości
80 km nigdy nie zamarza przez całą zimę (mrozy 30- 40 stopni). Na ogrodzeniu
nowożeńcy zakładają kłódki, symbol związania się na całe życie. Niestety, ale
rowodów jest tam również bardzo dużo.
Obecny, murowany - tak zwany-czerwony
kościół- pod wezwaniem Zaśnięcia
Najświętszej Maryi Panny został wybudowany w latach 1881- 1884 przez
miejscowych parafian- polskich zesłańców pod kierownictwem ks. Szewernickiego,
zesłanego w 1851 roku. Mimo, że po trzech latach pobytu ksiądz otrzymał
zezwolenie na powrót do Ojczyzny, na prośbę tutejszych mieszkańców postanowił
pozostać do końca swojego życia – do
1895 roku. Został (podobno) pochowany w tym kościele, nie zachowała się jednak
żadna tablica upamiętniająca miejsce pochówku . Kościół całkowicie wybudowany przez
Polaków jak również koszty budowy zostały sfinansowane z polskich środków. Tak
samo i teren na którym świątynia stoi został wykupiony za polskie pieniądze.
Diecezja tutejsza obejmuje całą
wschodnią Syberię. Dekanat Irkucki jest parę razy większy od Polski, jednak pracuje
tu tylko około 20 księży. Obecne przepisy wizowe pozwalają na pobyt tylko na trzy miesiące, po których kapłan
winien wyjechać aby po trzech miesiącach móc znowu przyjechać do Rosji. Dopiero
w tym roku niektórzy kapłani otrzymali kartę czasowego pobytu. Zasadniczo
pracują tu tylko polscy kapłani oraz siostry zakonne z Polski. Na terenie
Irkucka jest około 500 – 600 katolików, którzy przychodzą do kościoła. W
niedzielę na mszę świętą przychodzi około 200 osób. Do polskiego kościoła na Mszę św. w niedzielę
przychodzi około 25 osób, w tygodniu 3-5 osób.
Na lewym brzegu Angary jest
Katedra Niepokalanego Serca Matki Bożej – widoczna z wielu miejsc. Pomysłodawcą
budowy był pierwszy biskup irkucki Jerzy
Mazur (SVD).
14 lipca jedziemy na jednodniową
wycieczka statkiem z przystani na
Angarze. Po niecałych dwóch godzinach
drogi dopływamy do wyspy Wielkie Koty na
Bajkale. Tutaj idziemy nad urwiskiem, ścieżką niezwykle wąską, stromą,
miejscami niebezpiecznie rozmytą przez spływające wody w czasie deszczu, za to
widoki oszałamiająco piękne. (Przechodząc
fragment rozmytej drogi o mało nie spadliśmy ze stromej góry wprost do
Bajkału) Po trzech godzinach marszu
docieramy do najbardziej malowniczego cypla Wielkich Kotów, robimy krótki
odpoczynek. Woda w Bajkale jest bardzo czysta, ale bardzo zimna, ma chyba około
80. Teraz wracamy bezpieczną ścieżką brzegiem jeziora do przystani.
Są tu w większości domy pamiętające dawne czasy carskie. Krajobraz jednak
szybko się zmienia. Już kilka miejscowych domów przystosowano na bazy
turystyczne, w budowie nowe obiekty.
Kirensk – miasto prawie w całości drewnianej zabudowy, malowniczo
położone 1000km na północ od Irkucka nad najdłuższą syberyjską rzeką Leną, oraz
jednym z jej dopływów – Kirengą. Brzegi rzek tworzą niewysokie zniesienia, pagórki,
z wysokości których miasto wygląda jakby było położone na wyspie. Początek Kirenska
datuje się na połowę XVII wieku, kiedy tu zostali osiedleni pierwsi zesłańcy
za powstanie - kozacy dońscy. Zasadniczy rozwój miasta nastąpił po powstaniu listopadowym w 1830r. oraz
styczniowym w 1863r. W tym czasie przybywają polscy zesłańcy kierowani z
Irkucka do północnej części Syberii, m/in. Kirenska oraz Jakucka. Na wniosek gubernatora Irkucka Ernca w 1865r.
Generalny Gubernator Wschodniej Syberii zlecił wykorzystać polskich zesłańców
do budowy drogi między Kireńskiem a stacją Zaborskaja. W tym celu 25 sierpnia
1865r. zostało dodatkowo wysłanych 100
polskich zesłańców. W
historycznych przekazach archiwalnych zachowała się notatka napisana przez
nadzorcę do Naczelnika “Komandy” Loszkowa:
“Jutrzejszego dnia, 17 maja 1867r. o godz.10:00 rano znajdujący się w Kireńsku
polscy przestępcy … będą mną … wyprowadzeni do budowy traktu z Kireńska do
Zaborkiej stacji…” Według danych tutejszych archiwów przy budowie drogi miało
pracować 135 osób. Zesłańcy latem mieszkali w szałasach. Ogromne ilości komarów
i muszek utrudniały prace oraz powodowały dużą zachorowalność, co było
przyczyną, że budowa posuwała się bardzo
powoli. Ponadto kierownictwo Irkuckiej Guberni uznało budowę za niepotrzebną i
po wybudowaniu około 80km zaprzestano dalszych prac. Budowę drogi
wznowiono oraz dokończono w późniejszym terminie. Obecnie łączy Kirensk z
Irkuckiem, do tej pory nosi nazwę “POLSKA”
i jest najlepszym odcinkiem drogi na całej trasie. U podnóża góry, nieopodal
miasta do czasu wojny 1941-1945r.znajdował się krzyż z wyciętymi na nim słowami
modlitwy (nie znalazłem informacji jaka
to była modlitwa).
Ciekawostką jest, że tutaj przez pewien czas przebywał na
zesłaniu Józef Piłsudski, w domu,
w którym wcześniej mieszkał dekabrysta Walerian Holicyn. Do Kireńska Piłsudski dotarł 23 grudnia 1887, a przebywał w nim do
lipca 1890. Spotkał tam innych zesłańców-Polaków, byłych powstańców
styczniowych
W
czasach pirestrojki, po upadku system komunistycznego, w 1991r. w
budynku byłego NKWD dokonano
makabrycznego odkrycia- znaleziono zwłoki pomordowanych i zamurowanych w
piwnicach 83 ludzi.
Dokładnie
nikt nie wie, kiedy zostali zamordowani- (prawdopodobnie, aby uniknąć dźwięku
wystrzałów byli mordowani uderzeniem tępym przedmiotem w tył głowy).
Ofiary mordu zostały pochowane na
cmentarzu w osobnej mogile. Nazwiska ofiar mordu, które dało się ustalić
zostały wypisane na tablicach.
Obecnie miasto liczy około 360 tys.
mieszkańców, przybyłych z różnych stron: z Białorusi, Ukrainy, centralnej
Rosji, Polski. Zatrudnieni głównie przy pracach leśnych, w transporcie drzewa,
myślistwie, budowie niedużych statków rzecznych. Wiosna tutaj zaczyna się w maju i trwa tylko jeden miesiąc, lato trwa
3 miesiące - czerwiec, lipiec, sierpień, należy dodać, że jest bardzo ciepłe –
temperatury w dzień dochodzą do 40 stopni. Wrzesień jest ostatnim miesiącem
jesieni - niezwykle kolorowej i na ogół pogodnej. Zimą temperatura spada do –45, -50 stopni. Są tu
niezwykle ciekawe, dziewicze, turystycznie atrakcyjne tereny, o walorach przyrodniczych. Bazy turystycznej
tutaj raczej nie ma. Nie mniej jednak jest możliwość zakwaterowania. Pobyt, nie
licząc dalekiego dojazdu - stosunkowo niedrogi.
Komunikacja głównie samolotem. Niestety nie ma tu kościoła, jest tylko
cerkiew. Ludzie bardzo serdeczni,
uczynni, jednak obojętni religijnie. Tereny wymagają ewangelizacji. Wielu
tutejszych mieszkańców nie odczuwa potrzeby chrztu, modlitwy, odwiedzenia
cerkwi. Są to skutki wieloletniej indoktrynacji przez były system komunistyczny
Związku Radzieckiego.
Niedziela: 18 lipca. Z braku kościoła
idziemy na niedzielną liturgię prawosławną. Okazuje się, że nie wrócił z
Irkucka pop, więc zamiast liturgii jest tylko niedzielne nabożeństwo prowadzone
przez dwie niewiasty. Wsłuchujemy się w przepiękny śpiew starocerkiewny, który
trwa ponad godzinę.
Podczas poprzedniego pobytu w
Kirensku- jak już wspominałem na wstępie – z Lonią i jego żona Aksaną
wybraliśmy się motorową łodzią tzw. „wodomiotem” w górę rzeki Kirynga
około 100km w głąb tajgi do chatki myśliwych schowanej w zaroślach
kilkanaście metrów od brzegu rzeki. Kirynga w odróżnieniu odo Leny jest
stosunkowo płytką rzeką, pływają więc tylko niewielkie łodzie. Woda jest bardzo
czysta, ale też zimna. Jesień w tajdze jest fantastycznie kolorowa.
Niepowtarzalne barwy jesieni. Nocowaliśmy w tym domku nad rzeką. Kiedy jeszcze
wszyscy spali wyskoczyłem z chatki i udałem się nad brzeg rzeki. Nigdy takich
widoków nie widziałem i chyba nie zobaczę.
Ten wschód słońca we mgle… Ciszy, delikatnego szmeru wody żaden aparat
nie odda.
Wracajmy
do roku 2010
Poniedziałek; 19 lipca. Zwiedzamy tartak Loni po drugiej stronie Leny. Przez rzekę latem samochody są
przewożone promem, zimą przejeżdżają po lodzie (bez względu na ciężar). Jest to
duży teren po byłym państwowym gospodarstwie leśnym. Wszystko na nowo trzeba
organizować, budować. Wszystkie maszyny, urządzenia wypracowane, po remoncie -
sprawne. Terenowym łazikiem jedziemy ponad 2 godziny w głąb tajgi. Tutaj przygotowania do wycinki
oznakowanych drzew. Jest środek lata, ale tu obowiązują inne przepisy i wyrąb
lasu o tej porze jest możliwy.
Wtorek; 20 lipca. Rano jedziemy zwiedzić gospodarstwo rolne Ireny (wdowy
po moim bracie), a raczej fermę hodowlaną trzody chlewnej i bydła . Ma 60 krów,
kilkanaście cieląt, około 50 sztuk trzody chlewnej, sporo drobiu. Do pomocy ma
trzy osoby. Znajduje się też na drugim brzegu Leny, za każdą przeprawę promem trzeba
uiścić odpowiednią opłatę.
Po południu ruszamy w drogę powrotną, do
Irkucka, też mikrobusem. Jest upalne słońce.
Zaraz za miastem kończy się asfalt, samochody
jadące z naprzeciwka wzbijają potężne chmury kurzu. Nic nie widać. Mimo
szczelnie zamkniętych okien w aucie kurz przedziera się wszędzie. Znowu droga
przez tajgę, tym razem z przygodami. Po kilku godzinach jazdy został uszkodzony
bak i wszystko paliwo wyciekło. Na szczęście kierowca miał kilka plastikowych
pojemników w zapasie, więc jeden z nich wstawił do kabiny i przysposobił jako
zbiornik paliwowy (dobrze, że miałem nóż turystyczny, który posłużył mu do
zrobienia odpowiednich otworów). Jedziemy dalej. W nagrodę mamy piękne widoki
zachodzącego słońca nad tajgą. Żeby nie było za dobrze, po drodze zdarza nam
się jeszcze dwukrotna awaria przebicia
koła. Tym razem podróż trwa 24 godziny. Ponownie dziękujemy kierowcy, że mimo
wszystko dojechaliśmy szczęśliwie do końca.
Czwartek, 22 lipca. Do przeprawy na największą
na Bajkale wyspę Olchon z Irkucka jest
około 300km. Jedzie się w większości po wyboistej drodze, po obu stronach
ciągną się po horyzont wzgórza, pokryte stepową roślinnością, gdzieniegdzie
wypasane jest bydło. Czasem zdarza się, że stado krów spokojnie „maszeruje”
środkiem drogi. Po pięciu godzinach dojeżdżamy do przeprawy na wyspę. Wyspa
Olchon ma 70 km długości i ok. 30 km szerokości. W połowie leży największa
miejscowość – Chużyr – centrum turystyczne.
Prowadzi do niej dość kręta, polna, czerwona droga. Jest tu poczta, kilka
sklepów, stoisk, głównie z pamiątkami turystycznymi. Można tu kupić pieczonego
omula, rybę ,która żyje tylko w Bajkale –najlepszy przysmak wód bajkalskich.
Nie ma tu chodników, asfaltu, więc przejeżdżające samochody, a ostatnio modne
terenowe gokarty - wzniecają tumany kurzu.
Wyspa Olchon jest ośrodkiem
szamanizmu. Jest to religia dominująca wśród Buriatów obok lamanizmu
(stanowiącego odłam buddyzmu). Dlatego też w wielu miejscach wyspy można
napotkać miejsca święte, tzn. drewniane słupki z trzema nacięciami. Wierni
wiążą wstążki na jednym z nich: jeśli na najwyższym, oznacza to, że chcą modlić
się do bóstwa, jeśli na środkowym - za sprawy ludzkie (np. o zdrowie dla
najbliższych), a zawiązanie szmatki na najniższym nacięciu oznacza skierowanie
modlitwy za zmarłych. Często można zobaczyć inne przedmioty pozostawiane w
pobliżu - monety, kamyki etc1.
Właśnie na wyspie rozpoczyna się
festiwal młodzieżowych zespołów teatralnych. Przyjechali młodzi artyści z
prawie całej wschodniej Rosji aby zaprezentować swoje umiejętności. Uroczyste
otwarcie festiwalu odbywa się przy skale i samotnym drzewie szamana,
udekorowanym różnobarwnymi wstążeczkami. Przed nami kilka godzin prawdziwego
folkloru. Przyjechało wprawdzie tylko 11 wybranych grup, ale jakże wysoki poziom artystyczny,
nieskazitelny urok piękna!!! Ci młodzi artyści
szczerze wierzą w wartości, o których mówią, śpiewają…. Potem przyjdą
różne, często bolesne doświadczenia, pozostaną wyuczone gesty zachowań, ale też
co najważniejsze, pragnienie dobra, wrażliwość na piękno.
Następnego dnia gospodarz
domu u którego jesteśmy zakwaterowani, Wołodzia Stiepanowicz swoim łazikiem
wiezie nas na najbardziej wysunięty na
północ cypel Choboj. Cały czas jedziemy
po miałkim piasku, często, niebezpiecznych
stromiznach, ale warto. Stąd
roztacza się pełny widok na Bajkał. W kierunku północnym nie widać
przeciwległego brzegu, natomiast patrząc w kierunku północno-zachodnim przez
lornetkę można zobaczyć stoki lodowców[1].
Sobota, 24 lipca – po południu opuszczamy
najpiękniejszy zakątek Rosji, najgłębsze i najczystsze (póki co) jezioro na
świecie. Marszrutką jedziemy w kierunku Irkucka, nie dojeżdżamy jednak ,gdyż
spotykamy się z Ramilem, który czeka przy drodze wiodącej do polskiej wsi Wierszyny (w obwodzie
irkuckim), Okręgu
Ust-Ordyńsko-Buriackiego, nad rzeką
IDĄ . 100 km na północ od Irkucka), założonej
przez Polaków w 1910 r. Pada deszcz. Do wsi prowadzi jedyna gliniasta droga
pełna dziur, wybojów. Na spotkanie wyjeżdża Sabina, przyjaciółka Tani. Na
miejsce dojeżdżamy daleko po północy, szczęśliwi, że nareszcie koniec tak
uciążliwej drogi.
Na przełomie XIX i XX wieku car Mikołaj II Romanow postanowił
zagospodarować tajgę. Dawał po 300 rubli tym, którzy zechcieliby się tam
osiedlić. W owych czasach była to poważna suma. Wiele rodzin zdecydowało się na
wyjazd. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawiać. Wśród chętnych byli
Polacy. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę. Na
początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Katowic, Sosnowca Będzina,
Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę
wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała.
Jednak już na miejscu podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali
tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać
swoją pierwszą zimę. A zima na Syberii jest bardzo długa i niezwykle mroźna.
Temperatura spada nawet do minus 60 stopni C. Następną zimę spędzili już w
solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też
kościół. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie
mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych
miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei.
To niezwykłe, może zdziwić fakt, że po studiach (w Rosji lub w Polsce)
większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko
raz w tygodniu
Nazwa „Wierszyny” pochodzi od
geograficznego położenia- dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm. Tutaj
kończy się jedyna droga, dalej tylko las i tajga. Wioska ta różni się od innych
wzorowym porządkiem, uporządkowane zagrody. Największe moje zdumienie wywołało
zobaczenie pokoju – czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków, którzy
mieszkali nad morzem, do których przyjechałem
w1965 roku z Wileńszczyzny? Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy
i polski wystrój ich wnętrza. Do tej
pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku. Obecnie mieszka około 150
rodzin, niektórzy zachowali nawet śląski akcent. Był czas, kiedy mieszkańcy
polskiej wsi byli szykanowani przez władze komunistyczne NKWD. 19 lutego 1938
zostało rozstrzelanych 30 mieszkańców. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku.
Wierszyny 10 lipca 2010 roku świętowały setną rocznicę przybycia pierwszych
osadników, założycieli.
Dobrze się składa, bo właśnie tu
świętujemy niedzielę, uczestni-czymy we mszy św. w tutejszym kościele z
kilkudziesięcioma osobami. O. Karol
czyta Ewangelię wg Św. Łukasza, fragment, w którym Jezus mówi jak mają się
modlić uczniowie: „…Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje
Imię…”. W nawiązaniu do przeczytanego Słowa przypomina, że właśnie ta modlitwa
zawarta na kartkach Ewangelii jest odmawiana przez wszystkich chrześcijan-
katolików, protestantów, prawosławnych, zawiera siedem próśb. Przez najbliższe
niedziele Ojciec będzie szczegółowo rozważał każdą z nich zawartą
w modlitwie.
w modlitwie.
Chorzów, sierpień 2010r.
tekst i zdjęcia -Jan Mieńciuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz