czwartek, 13 marca 2025

HISTORIA WIEŻY BABEL

 


Opowiedziana Rafałkowi Kocie Oczko – przyszłemu literatowi.

Pewnego dnia Rafałek wrócił ze szkoły i zapytał:

– Tato, co to znaczy "Wieża Babel"?

– Widzisz, synu, dawno temu nasi przodkowie próbowali zbudować bardzo wysoką wieżę, ale nie udało im się.

– Tato, słyszałem, że Bóg pomieszał im języki, by nie mogli się porozumieć. Czy to prawda? Opowiedz, dlaczego nie mogli dokończyć budowy.

– To nie Bóg im pomieszał języki, lecz sami sobie zaszkodzili przez pychę.

– Tato, opowiedz, jak to było...

W starożytnym Babilonie pewnego dnia ludzie dowiedzieli się, że grozi im wielki potop. Mieszkańcy widząc Noego budującego arkę wraz z synami, głośno z niego szydzili, lecz po cichu zastanawiali się, jak zabezpieczyć się przed kataklizmem. Postanowili wspólnie wznieść wieżę tak wysoką, by sięgała ponad chmury. Byli pracowici i zdolni, szybko podzielili się na grupy: jedni wyrabiali gliniane cegły, drudzy je wypalali, inni dostarczali materiały, a kolejni budowali wieżę.

Praca szła sprawnie, a wieża rosła w oczach. Wkrótce stała się widoczna z każdego miejsca w Babilonie. Wtedy jeden z murarzy powiedział:

– Chłopcy, my to jesteśmy najlepsi! Bez naszej pracy wieża nie byłaby tak okazała.

– Masz rację, Warszoł! Powinniśmy domagać się lepszego traktowania! Wybierzmy spośród nas przedstawiciela, który będzie bronić naszych praw.

Warszoł, choć w pracy nie był najpilniejszy, słynął z wymowy. Wybrano go na przewodniczącego. Gdy wieść o żądaniach murarzy rozeszła się, oburzyli się woźnicy. Postanowili zrobić przerwę w dostawie materiałów. Przez trzy dni radzili, ale każdy miał inne zdanie. W tym czasie murarzom zabrakło cegieł, zaprawy, żywności a woźnicy nie mieli czego wozić.

Po trzech dniach wyrób cegieł wznowiono ale  wyrabiający cegły zażądali wyższych wynagrodzeń. Każdy zaczął liczyć cegły zamiast dbać o ich jakość. Aby uniknąć błędów, zatrudnili buchaltera. Woźnicy poszli w ich ślad, również wynajmując rachmistrza. Koszty rosły, jakość pracy malała.

Wkrótce wieża zaczęła się chwiać. Gdy nadeszły ulewne deszcze, górne warstwy, zrobione z wadliwych cegieł, rozmokły i runęły, grzebiąc tych, którzy szukali tam schronienia.

Deszcz ustał. Na wodach potopu dryfowała arka. W oddali widać było osuwające się resztki wieży. Po czterdziestu dniach zza chmur wyszło słońce. Po tygodniu gołąb przyniósł Noemu gałązkę oliwną.

– Tato, ale w Piśmie Świętym napisano, że to Bóg pomieszał języki Babilończykom.

– Tak, synu. Ale po latach, jeśli nie uda się odbudować jedności w Polsce, ktoś może napisać, że Bóg odebrał Polakom zdolność trzeźwego myślenia, przez co zaczęli się oskarżać i kłócić.

– Czy to dlatego mówi się o polskiej Wieży Babel?

– Tak, Rafałku. Kiedyś Polacy mieli wspólny cel: walczyli z komunizmem. Powstał wielki ruch "Solidarność", pełen życzliwości i jedności. Nawet stan wojenny tego nie zniszczył. Ale po zwycięstwie przywódcy zaczęli się spierać, każdy uważał się za najlepszego. Tworzyli partie, programy, przekonywali ludzi, że tylko ich droga jest słuszna.

– Tato, a dlaczego ludzie ich nie słuchają?

– Bo każda partia mówi co innego, twierdząc, że tylko ona ma rację. Ludzie chcieliby słuchać, ale nie wiedzą, kogo. Politycy nieustannie wskazują błędy innych, by ukryć własne.

– A czy jest szansa na jedność?

– Tak, ale to opowiem ci innym razem. Jest już późno.

– Dobranoc, Tatko!

Chorzów, 18 marca 2001 r.

Jan Mieńciuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz