Opowiedziana Rafałkowi Kocie Oczko – przyszłemu literatowi.
Pewnego dnia Rafałek wrócił ze szkoły i zapytał:
– Tato, co to znaczy "Wieża Babel"?
– Widzisz, synu, dawno temu nasi przodkowie próbowali zbudować bardzo wysoką
wieżę, ale nie udało im się.
– Tato, słyszałem, że Bóg pomieszał im języki, by nie mogli się porozumieć.
Czy to prawda? Opowiedz, dlaczego nie mogli dokończyć budowy.
– To nie Bóg im pomieszał języki, lecz sami sobie zaszkodzili przez pychę.
– Tato, opowiedz, jak to było...
W starożytnym Babilonie pewnego dnia ludzie dowiedzieli się, że grozi im
wielki potop. Mieszkańcy widząc Noego budującego arkę wraz z synami, głośno z
niego szydzili, lecz po cichu zastanawiali się, jak zabezpieczyć się przed
kataklizmem. Postanowili wspólnie wznieść wieżę tak wysoką, by sięgała ponad
chmury. Byli pracowici i zdolni, szybko podzielili się na grupy: jedni
wyrabiali gliniane cegły, drudzy je wypalali, inni dostarczali materiały, a
kolejni budowali wieżę.
Praca szła sprawnie, a wieża rosła w oczach. Wkrótce stała się widoczna z
każdego miejsca w Babilonie. Wtedy jeden z murarzy powiedział:
– Chłopcy, my to jesteśmy najlepsi! Bez naszej pracy wieża nie byłaby tak
okazała.
– Masz rację, Warszoł! Powinniśmy domagać się lepszego traktowania!
Wybierzmy spośród nas przedstawiciela, który będzie bronić naszych praw.
Warszoł, choć w pracy nie był najpilniejszy, słynął z wymowy. Wybrano go na
przewodniczącego. Gdy wieść o żądaniach murarzy rozeszła się, oburzyli się
woźnicy. Postanowili zrobić przerwę w dostawie materiałów. Przez trzy dni
radzili, ale każdy miał inne zdanie. W tym czasie murarzom zabrakło cegieł,
zaprawy, żywności a woźnicy nie mieli czego wozić.
Po trzech dniach wyrób cegieł wznowiono ale wyrabiający cegły zażądali wyższych
wynagrodzeń. Każdy zaczął liczyć cegły zamiast dbać o ich jakość. Aby uniknąć
błędów, zatrudnili buchaltera. Woźnicy poszli w ich ślad, również wynajmując
rachmistrza. Koszty rosły, jakość pracy malała.
Wkrótce wieża zaczęła się chwiać. Gdy nadeszły ulewne deszcze, górne
warstwy, zrobione z wadliwych cegieł, rozmokły i runęły, grzebiąc tych, którzy
szukali tam schronienia.
Deszcz ustał. Na wodach potopu dryfowała arka. W oddali widać było osuwające
się resztki wieży. Po czterdziestu dniach zza chmur wyszło słońce. Po tygodniu
gołąb przyniósł Noemu gałązkę oliwną.
– Tato, ale w Piśmie Świętym napisano, że to Bóg pomieszał języki
Babilończykom.
– Tak, synu. Ale po latach, jeśli nie uda się odbudować jedności w Polsce,
ktoś może napisać, że Bóg odebrał Polakom zdolność trzeźwego myślenia, przez co
zaczęli się oskarżać i kłócić.
– Czy to dlatego mówi się o polskiej Wieży Babel?
– Tak, Rafałku. Kiedyś Polacy mieli wspólny cel: walczyli z komunizmem.
Powstał wielki ruch "Solidarność", pełen życzliwości i jedności.
Nawet stan wojenny tego nie zniszczył. Ale po zwycięstwie przywódcy zaczęli się
spierać, każdy uważał się za najlepszego. Tworzyli partie, programy,
przekonywali ludzi, że tylko ich droga jest słuszna.
– Tato, a dlaczego ludzie ich nie słuchają?
– Bo każda partia mówi co innego, twierdząc, że tylko ona ma rację. Ludzie
chcieliby słuchać, ale nie wiedzą, kogo. Politycy nieustannie wskazują błędy
innych, by ukryć własne.
– A czy jest szansa na jedność?
– Tak, ale to opowiem ci innym razem. Jest już późno.
– Dobranoc, Tatko!
Chorzów, 18 marca 2001 r.
Jan Mieńciuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz