niedziela, 18 listopada 2018

RÓŻA I MARTWY SEZON


Niedziela, 18 listopada 2018 r. Jeszcze wczoraj prężyła swoje płatki ku co raz chłodniejszemu jesiennemu słońcu. Ostatnia noc była wyjątkowo zimna. Pierwszy mróz płatki zmienił w lodowe, czerwone brylanty. Nie było jednak nikogo aby podziwiał, że, ona, róża jest wierna do chwili ostatniej, że liczy się tylko piękno. Rano słońce rozgrzało zlodowaciałą czerwień płatków. Ale już nie mogła podnieść kielicha. Jeszcze liście ma zielone, jeszcze wiernie trwa nim pogrąży się w sen zimowy.
Zawsze, gdy wychodzę z Hospicjum patrzę na nią- czasem przez dłuższą chwilę stoję przed klombem. Wydaje się, że Ona chce mi powiedzieć- widzisz , najważniejsze być wiernym miejscu, w którym jesteś, wiernym słowu które wypowiadasz. Widzisz, wszystko przemija. Ja też przemijam. W następnym roku, na wiosnę będę inną różą, nawet takie same kwiaty rodzić to jednak  będą zawsze inne kwiaty.
Przed wczoraj odeszła Pani Zofia. Kiedyś szliśmy razem pielgrzymką do Częstochowy, przed tron Matki Bożej.  Ostatnio bardzo była śpiąca. Zawsze trzymała w ręku różaniec. Już jest przed prawdziwym i  wiecznym tronem Niepokalanej.
Wieczorem z Zenkiem obejrzałem dokumentalny film o młodym, utalentowanym człowieku,  poecie Rafale Wojaczku wg  scenariusza i reżyserii Dagmary Drzazgi „Martwy sezon”.  Tragiczna śmierć (samobójstwo), podobnie jak całe jego życie, do dzisiaj pozostaje tajemnicą.
W całym, młodym życiu wyjątkowo utalentowanego, wrażliwego człowieka nie było miejsca na  wartości etyczne, moralne, nie było miejsca na Boga. A może były, tylko reżyser w swoim filmie nie pokazała - bo to nie modne. Szukał cały czas sensu życia i nie znajdował. Istnieć dla samego istnienia to zbyt mało. Pisanie wierszy dla samego pisania to też zbyt mało.  

2018-11-18 22:17

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz