niedziela, 9 marca 2014

BYŁ ŚWIATŁEM ZE ŚLĄSKA, METRONOMEM WSZECHŚWIATA




           W ostatnią niedzielę 29 grudnia, w Święto Rodziny 2013 roku po ciężkiej chorobie odszedł do wieczności Wojciech Kilar,  największy polski kompozytor i muzyk końca XX wieku oraz początku III tysiąclecia.  Dołączył do swojej żony Barbary, która odeszła do Pana przed sześcioma laty.  Wszystkie  utwory, które tworzył przez całe swoje życie mówiły o Bogu, Jego wielkości, jedynym, niepowtarzalnym pięknie. We wszystko co czynił wkładał całe swoje serce. Nade wszystko kochał Boga i kochał człowieka. To miłość do Boga i ludzi uczyniła go wielkim. Wszystko przemija, życie przemija. Tylko to co rodzi się z MIŁOŚCI nie przeminie.  Niejednokrotnie będziemy słuchać jego utworów łykając łzy wzruszenia.
W pierwszą sobotę 2014 roku - 4 stycznia w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach odbyła się niestety smutna  uroczystość ostatniego pożegnania mistrza muzyki współczesnej.
Koncelebrze przewodniczył abp Wiktor Skworc. Współkoncelebransami, abp Damian Zimoń, bp. Antoni Długosz oraz kilkudziesięciu kapłanów. W uroczystości wzięły udział władze państwowe, wojewódzkie, samorządowe. Wojskowa straż honorowa, rzesze miłośników jego muzyki. Nie mogło być inaczej. Był bowiem jedną z czołowych postaci polskiej szkoły kompozytorskiej, niestrudzony awangardysta i pasjonat muzyki góralskiej. Napisał muzykę do ponad stu filmów pełnometrażowych, furtka do kariery w Hollywood stała przed nim otworem, ale on wolał komnaty klasztoru na Jasnej Górze i rady swojej małżonki. Był człowiekiem głębokiej modlitwy, wielkiej duchowości, bardzo częstym gościem Jasnej Góry. To tutaj najczęściej czerpał inspiracje do swojej twórczości. 
Zwracając się do zgromadzonych ks. abp Wiktor w archikatedrze oraz słuchaczy przy radioodbiornikach, telewizorach przypomniał, że śp. Wojciech już na początku swojej młodości musiał opuścić Lwów i zamieszkać na Górnym Śląsku, który stał się dla niego jak również  wielu innych kresowian nowym miejscem życia.  Tutaj skończył studia muzyczne, znalazł dom, miłość swojego życia,  żonę Barbarę. Górny Śląsk stał się jego nową Ojczyzną. O sobie mówił ''Jestem Ślązakiem urodzonym we Lwowie''. Tutaj najbardziej i najpełniej rozwinął swoje zdolności, pomnożył otrzymany od Stwórcy talent. Stworzył najbardziej niezwykłe i piękne dzieła, jak m.in. "Angelus", "Exodus", "Krzesany",  "Kościelec 1909",  "Siwa mgła",  "Orawa".  – Mistrz Wojciech był światłem ze Śląska, głosem dotykającym Tajemnicy, a jego muzyka była metronomem wszechświata, egzaltacją powietrza i niebieską medycyną. Przemawiała do nas tym, czym sam żył, a co ubierał w alfabet nut – powiedział arcybiskup.

 Za swoją działalność otrzymał wiele nagród - m/in. odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1976) oraz Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2002). Od 1998r. honorowy obywatel miasta Rzeszowa, zaś od 2006 roku – Katowic i Wodzisławia Śląskiego. Uniwersytet Śląski przyznał doktorat Honoris Causa. Nagrodę Arcybiskupa Metropolity Katowickiego „Lux ex Silesia" (1995). Nagrodę Feniksa przyznawaną przez Związek Polskich Kawalerów Maltańskich twórcom sięgającym
do tradycji chrześcijańskiej (2008). To tylko niektóre nagrody. Nie  sposób wymienić wszystkich nagród i wyróżnień. Prezydent Katowic Piotr Uszok powiedział o śp. Wojciechu: "To był po prostu bardzo dobry człowiek". ... Niech to zostanie w naszych sercach, pamięci.





Jan Mieńciuk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz