13 marca br. opublikowałem krótki artykuł na temat medialnego chaosu – wzajemnych oskarżeń, napięć między partiami i nieustannej promocji kandydatów na prezydenta. Wskazałem w nim, że zamiast wzniecać kolejne spory, warto się modlić za Ojczyznę i zamówić Mszę Świętą w jej intencji. I wtedy się zaczęło…
Pod moim wpisem na Facebooku rozgorzała dyskusja.
Każdy z komentujących miał swoje zdanie – odmienne od mojego. Jeden z oponentów
zarzucił Kościołowi rzekome mieszanie się do polityki. Inny nazwał mnie
„katolem”, dodając jeszcze obraźliwy epitet. Tylko jeden głos był wyważony:
ktoś napisał, że modlitwa za Ojczyznę to nie polityka – że każdy ma prawo się
modlić i nawet powinien to robić. Uznał, że nie ma w tym nic złego, iż
zamówiłem Mszę Świętą w tej intencji.
Tymczasem zbliżające się wybory prezydenckie
tylko podsycają ten medialny zgiełk.
Każdy czuje się ekspertem, każdy wie najlepiej, co służy Polsce. W imię swoich
racji jedni obrzucają innych błotem, nie przebierając w słowach. Inni mają żal,
że Kościół odprawia Msze za Ojczyznę – bo według nich to już działanie
polityczne. A ci, którzy się modlą, muszą być z PiS-u.
Wielu dziś uważa, że modlitwa to sprawa prywatna.
To przypomina retorykę PRL-u, gdzie wiara była wypierana ze sfery publicznej.
Niestety, ten sposób myślenia wciąż pokutuje.
A przecież pierwsze Msze za Ojczyznę
zapoczątkował błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko. Jego słowa: „Zło dobrem
zwyciężaj” stały się przesłaniem nadziei. Za odwagę głoszenia prawdy został
brutalnie zamordowany — związany, z kamieniem u szyi wrzucony do rzeki. Jego
heroiczna ofiara przyniosła owoce – dodała odwagi wielu wierzącym, którzy mimo
szykan i prześladowań potrafili publicznie przyznać się do wiary i bronić
wartości.
Dziś nikt nas nie prześladuje fizycznie – ale
pojawiają się próby ośmieszenia, zepchnięcia na margines. Współcześni
chrześcijanie często boją się nie szykan, lecz... drwin. Bo co powiedzą, jeśli
ktoś publicznie przyzna: „Modlę się za Ojczyznę”? Nazwą go „pisowcem”?
Ja jednak nie przestanę się modlić. Będę się
modlić o to, by Polską kierował prezydent, który będzie bronił wartości
chrześcijańskich, etycznych, opartych na Dekalogu.
Nazwą mnie „pisowcem”? Trudno.
Jan Mieńciuk.
Kiedy do Polski przybyli muzułmańscy emigranci, swoje spotkania w hali
sportowej w Mysłowicach rozpoczęli wspólną modlitwą do Allaha. W innych
miastach wyglądało to podobnie. Ale to już inna bajka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz