czwartek, 12 września 2013

GOCZAŁKOWICE




Sobota 17 sierpnia jest ponownie pogodnym, może już nie upalnym ale bardzo ciepłym kejnym dniem lata.  sanatorium Goczałkowice Zdrój odwiedziłem Danutę Wencel, nauczycielkę i tłumaczkę książek z języka szwedzkiego . Czyste, jak kryształ niebo jednoznacznie zaleciło, że nasze spotkanie winno być spacerem. Idziemy promenadą  po parku zdrojowym. Zatrzymaliśmy się przy pięknej fontannie w kształcie ryb tuż obok restauracji, zrobiliśmy kilka zdjęć.
Ponieważ po obiedzie Dana miała zabiegi rehabilitacyjne trwające do wieczora, doradziła abym ten czas wykorzystał  na zwiedzenie niezwykłych ogrodów  Kapias. Ze sanatorium do tych ogrodów idzie się około 50 minut szeroką ulicą obok posesji również ozdobionych ogrodami. W jednej z nich, obok domu  w przybudówce zrobiono gołębnik. Zapewne było ich dużo, bo na dachu budynku była spora gromada gołębi pocztowych. Na przemian wlatywały i wylatywały z gołębnika.

Na bramie wejściowej napis: "Witamy w ogrodach Kapias" . Tuż za bramą posadzone są rośliny, które tworzą kompozycje kwiatowe.  W tym ogrodzie jest również sadzawka z kolorowymi rybkami. Dalej idzie się wyłażoną drobnymi kamykami aleją osobliwych ogrodów wypełnionych  niezwykłymi roślinami.  Jest tutaj chatka  wiejska,  gniazdo bocianie, studnia, szopa z narzędziami rolniczymi jeszcze w latach 50-70 ubiegłego wieku będących 

w użytku na wielu gospodarstwach. Jest tu ogród zachodzącego słońca charakteryzujący się tym że rośliny i kwiaty rozkwitają bardziej w porze wieczorowej. W ogrodzie "Zima" zgromadzono rośliny  zimowe, iglaste. Pod wiatą sanie zaprzężone w renifery (wykonane z wikliny) i św. Mikołaj z plecakiem prezentów, czeka na prawdziwą śnieżną zimę.  Po drugiej stronie ogród bajek,  róż z tysiącem kwiatów, jest tu i ogród japoński.  W tych „zielonych oazach” każdy kwiat, każda roślina jest inna. Labirynt króla Minosa urządzony w tak ciekawy sposób, że po wejściu trzeba porządnie się natrudzić aby znaleźć odpowiedni korytarz, którym można wyjść na drugą stronę labiryntu. W ogrodach francuskich, każdy z nich jest przedzielony murem tworzącym małe altanki. Wewnątrz kwiaty, ławki, lustra. Przechodniu przyjdź, usiądź a odpoczniesz, ukoisz serce, odzyskasz nowe siły, radość życia  ... Aby zobaczyć niezwykłość ogrodów trzeba ładnych kilka godzin.

BÓG POTRZEBUJE CZŁOWIEKA
Urzeczony niezwykłym pięknem ogrodów po prawie dwóch godzinach chodzenia alejkami, zrobieniu mnóstwa zdjęć powędrowałem tą samą drogą. Słoneczne popołudnie, dookoła idealna cisza jakby to nie było miasto ale wypoczynkowa osada, zatopiona w popołudniowym słońcu. Tylko wiatr łagodnie muskał twarz. Minęła dopiero  godz.15, do pociągu miałem jeszcze prawie godzinę, więc nie chowałem aparatu, jeszcze chciałem zrobić kilka zdjęć posesji, które mijałem.  Nagle podeszło do mnie dwóch młodych facetów 20-25 lat. Proszą abym im dał 5 zł. bo potrzebują na piwo. Jeżeli nie dam zabiorą mi aparat. Na ulicy w tym momencie nikogo nie było tylko co pewien czas "przelatywały" samochody. Wiedziałem, że nie mam szans na obronę, ponadto po niedawno przebytym zbiegu urologicznym każde gwałtowne szarpnięcie mogło otworzyć jeszcze nie całkiem zagojone rany.  Nie mając innego wyjścia wyjąłem portfel aby dać żądaną należność.  Gdy tylko wyjąłem portfel stojący naprzeciw mnie facet złapał za portfel i zaczął szarpać. Ponieważ nie puszczałem przytrzymał drugą ręką przegub i wyrwał całą portmonetkę.  Kątem oka zobaczyłem, jak  drugi  zachodzi mnie od tyłu... W tym momencie zatrzymał się przejeżdżający samochód, kierowca wyskoczył ze samochodu. Napastnicy z wyszarpaną  portmonetką zaczęli uciekać . Jeden  skręcił w wyglądającą na niezamieszkałą posesję ,drugi w sąsiadującą ulicę.  Jednak w tym skromnym domu  mieszkała rodzina. Gdy napastnik to zauważył zaczął uciekać w odwrotnym kierunku.  Gospodyni tego domku  krzyknęła: "- łapcie złodzieja bo ucieka w  waszym kierunku". Ponieważ wciąż miałem  aparat gotowy do robienia zdjęć , szybko skierowałem obiektyw w kierunku biegnącego złodzieja i automatem zrobiłem dwa zdjęcia.
Pan Jerzy S. z Bielska,  który przypadkowo tą drogą jechał z żoną, widząc napastników zatrzymał się. Teraz  przypomniał abym szybko wezwał policję. Nie wolno bowiem tolerować takich napadów i rozbojów. Policja przyjechała  wciągu 10 minut.  Pan Jerzy był do czasu aż radiowóz  z policjantami nadjechał. Krótko złożył relację z zajścia, podał nr kontaktowy telefonu i odjechał. Zabrałem się z policjantami i pojechaliśmy szukać okolicznych miejsc gdzie mogliby być zbiegli napastnicy. Po pewnym czasie na dworcu  w Goczałkowicach zauważyliśmy młodego człowieka czekającego na pociąg do Katowic. To był ten sam człowiek, który przed kilkunastu minutami ze swoim kolegą dokonał napaści na moją osobę w celu rabunkowym.
Było to możliwe dzięki szybkiej informacji i współpracy poszczególnych komórek policji, której gorąco dziękuję za zaangażowanie i profesjonalne działanie .

To, że zostałem ocalony przed konsekwencjami napadu rabunkowego zawdzięczam tylko Panu Jerzemu, który widząc zajście szybko zareagował i zatrzymał się.
Tyle się mówi o znieczulicy społecznej. Tym razem trzeba powiedzieć, że są ludzie i jest ich z pewnością wielu, którzy w sytuacjach szczególnej potrzeby drugiej osoby potrafią przyjść z pomocą, nie bacząc na własne zagrożenie.
Jednym z nich, jest pan Jerzy. Gdyby nie On ……
Jan Mieńciuk







Modlitwa poranna

nowy dzień
jestem
z Twojej woli
spełniony, szczęśliwy

postaw swoich aniołów
między mną a złem

jak w dni minione                  
Jan Mieńciuk







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz