poniedziałek, 30 stycznia 2012

Syberyjska wieś o zagłębiowskich korzeniach

O wsi Wierszyna w Okręgu Irkuckim w Federacji Rosyjskiej dowiedzieliśmy się w swoim czasie dość sporo. Stało się tak za sprawą kilku wypraw naszych globtroterów, a także oficjalnych wizyt dostojników. Ponieważ zainteresowanie w Zagłębiu wsią Wierszyna było oczywiste, Wyższa Szkoła „Humanitas” ufundowała nawet stypendium dla studenta stamtąd - co jak się dowiaduję, nie zostało dotąd „skonsumowane” - wydaje nam się słuszne przypomnieć raz jeszcze o tym ciekawym epizodzie naszej historii. Zatem krótko, o co chodzi. Otóż na przełomie XIX i XX wieku, kiedy sprawa osadnictwa na Syberii stawała się dla ówczesnych władz Rosji coraz bardziej paląca, a wśród wielu dygnitarzy tamtego czasu
dojrzewała myśl, że tego dzieła nie da się dokonać tylko przy pomocy knuta, a w każdym razie nie tylko, zaczęto werbować ochotników. Jedna z takich akcji u progu XX wieku znalazła całkiem spory odzew wśród mieszkańców naszego regionu. Ogłoszony przez cara werbunek, wsparty całkiem niebagatelną sumą 300 rubli przyniósł rezultat w postaci zdeklarowania się kilkudziesięciu rodzin, i to wywodzących się z Zagłębia, z miast i okolicznych wsi. Mogli zająć tyle ziemi, ile zdołają uprawić. W 1910 roku założyli na Syberii własną kolonię - wieś Wierszynę, kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Irkucka, nad rzeką Idą w otoczeniu osad Buratów i Rosjan.
Oczywiście „otoczenie” należy rozumieć „po syberyjsku”, czyli, że jedna osada od drugiej bywają oddalone o dziesiątki kilometrów. Na początku przyjechało tu kilkadziesiąt rodzin z Sosnowca, Będzina, Olkusza, Dąbrowy Górniczej. Planując tę wielką przeprowadzkę nie zdawali sobie być może sprawy z ogromu pracy, jaka ich czekała. Jednak podjęli wyzwanie. W upalne lato wytrwale karczowali tajgę. Potem musieli się bardzo spieszyć z wykopaniem ziemianek, żeby przetrwać swoją pierwszą, syberyjską zimę. A zima na Syberii jest długa i mroźna. Kolejną spędzili już w solidnych, drewnianych domach, z których wiele stoi do dziś. Zbudowali też kościół. Od 29 grudnia 2009r. proboszczem tutejszego kościoła jest Ojciec Karol Lipiński ze zgromadzenia Księży Oblatów, zawsze w niedzielę sprawuje Mszę Świętą, prowadzi katechezy. Uprawiana z mozołem ziemia dawała dobre plony. Okoliczni Rosjanie mówią, że w Wierszynie mieszkają bardzo porządni ludzie w odróżnieniu od innych miejscowości zamieszkiwanych, ich zdaniem, przez pijaków i złodziei. Być może twierdzenie brzmi nazbyt drastycznie, ale wygląd innych miejscowości niedwuznacznie wskazuje, że jest w nim sporo prawdy. To jest także niezwykłe we współczesnej Rosji, może wręcz dziwić, że po studiach (w Rosji lub w Polsce) większość młodych ludzi wraca do Wierszyny, chociaż autobus przyjeżdża tu tylko raz w tygodniu, jeśli akurat droga jest przejezdna - zdarza się, że przez wiele tygodni bywa inaczej - a sama wieś, chciałoby się napisać, położona jest „na krańcu świata”. Nazwa „Wierszyny” pochodzi od geograficznego położenia - dookoła bowiem są wzniesienia 750-900m. npm., Tutaj kończy się jedyna droga, dalej tylko tajga i tajga. Wioska ta różni się od innych wzorowym porządkiem, uporządkowanymi
zagrodami, zadbanymi domami. Największe moje zdumienie wywołało wnętrze odwiedzonego domostwa. Czy ja śnię? Przecież to pokój moich dziadków w Polsce, do których przyjechałem w1965 roku z Wileńszczyzny! Ale to nie był sen, tu naprawdę są polskie domy i polski wystrój ich wnętrz. Do tej pory wszyscy mieszkańcy mówią poprawnie po polsku, zachowali tradycje, z pietyzmem odnoszą się do pamiątek po swych dziadach – pionierach. Obecnie mieszka tu około 150 rodzin polskich.
Nie wszystko i nie zawsze układało się dobrze. Zdarzały się okresy (jak w całej Rosji) dramatyczne i tragiczne w skutkach. 19 lutego 1938, jak to wówczas bywało, na podstawie wyssanych z palca oskarżeń i pomówień 30 mieszkańców wsi zostało rozstrzelanych przez oddział NKWD. Zostali zrehabilitowani w 1957 roku. W „domu pamięci”, w miejscowym muzeum kultywuje się pamięć o ofiarach podobnie jak pamięć o założycielach Wierszyny. 10 lipca 2010r świętowali setną rocznicę przybycia
pierwszych osadników - założycieli. Na jubileuszowe obchody przybył 4 września 2010r. marszałek Senatu Bohdan Borusewicz wraz z delegacją polskich parlamentarzystów oraz grupą działaczy polonijnych. Podczas spotkania z mieszkańcami powiedział: „Polska o rodakach na Syberii nigdy nie zapomniała i zawsze będzie wspierać, abyście zachowali nadal polskie korzenie”. Działa tam Polskie Stowarzyszenie Kulturalne „WISŁA” którego Prezesem od roku Od 2008 jest Halina Janaszek. W lutym br. będzie gościła w Polsce. Przewiduje również odwiedzić Sosnowiec. Chętnie się spotka z mieszkańcami, którego przodkowie byli pionierami i zdobywcami tak trudnej do ujarzmienia Syberii. Jan Mieńciuk janekm2@tlen.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz